Dnia 27 lutego 1947 r. w Krakowie, członek Głównej Komisji dla Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia okręgowy śledczy Jan Sehn, na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 255, 107, 115 kpk, przesłuchał w charakterze świadka niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:
Imię i nazwisko | dr Adam Zacharski |
Data i miejsce urodzenia | 9 kwietnia 1899 r. w Krakowie |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Narodowość i przynależność państwowa | polska |
Zajęcie | dyrektor Departamentu Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej |
Miejsce zamieszkania | Warszawa-Bielany, ul. Karska 1 |
W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu przebywałem w od 18 lipca 1941 r. do 27 października 1944 r. jako więzień nr 18 239. Początkowo pracowałem w różnych komandach, najdłużej nosiłem cegłę, a jakoś we wrześniu 1941 r. przeniesiono mnie zemdlonego z apelu na blok szpitalny nr 21. Po powrocie do zdrowia objąłem funkcję pomocnika pisarza w kancelarii szpitalnej.
W kancelarii tej, tak samo jak w kancelariach innych oddziałów np. w kancelarii oddziału zatrudnienia, prowadzono dokładną kartotekę wszystkich więźniów przebywających w obozie, a więc zarówno więźniów zdrowych, jak i więźniów przebywających w szpitalu. Kartoteka ta miała na celu utrzymanie stanu więźniów w ewidencji i umożliwienie przeprowadzenia codziennego apelu.
Do szpitala przyjmowano w większości, powiedziałbym w 95 proc., tylko tych więźniów, którzy byli rzeczywiście bardzo poważnie chorzy, a więc np. przez wysoką temperaturę budzili podejrzenie choroby epidemicznej, grożącej rozprzestrzenieniem się zarazy, ciężkie przypadki chirurgiczne oraz więźniów zupełnie fizycznie wyczerpanych. Chorzy ci przechodzili najpierw badanie przez lekarza więźnia, który część badanych leczył ambulatoryjnie, wydzielając im w miarę posiadanych zapasów odpowiednie leki, a resztę przeznaczał do wizyty, którą następnego dnia rano przeprowadzał lekarz SS. Przy badaniu tym był również i lekarz-więzień obecny, referował on lekarzowi SS każdy przypadek. Lekarz SS przyglądał się choremu i decydował o przyjęciu więźnia do szpitala jako chorego obłożnie (Stationare Kranke) albo dawał choremu kilka dni wolnego (Blockschonung), albo też przeznaczał chorego na śmierć przez zaszpilowanie. Tych wybranych przez lekarza SS na zaszpilowanie odprowadzano na blok 20., gdzie SS-mann SDG [Sanitätsdienstgrade] Klehr lub Scherpe, albo też Mierzwicki, względnie z ich rozkazu patologiczni osobnicy Mieczysław Pańszczyk, Szymkowiak zwany „Perełka” i Alfred Stessel [Stössel], zabijali ich w początkowym okresie dożylnymi, a następnie dosercowymi, zastrzykami fenolu. Mordów tych dokonywano zasadniczo w laboratorium na bloku 28.
Z opowiadania byłego więźnia nr 46 Feliksa Walentynowicza, który pełnił funkcję w szpitalu więziennym, wiem, że zabijano również przy pomocy zastrzyków fenolowych więźniów obłożnie chorych na łóżkach, na których oni w szpitalu leżeli. Z własnej obserwacji wiem, że w wielu wypadkach więźniów chorych obłożnie, którzy na polecenie oddziału politycznego mieli być następnego dnia o godz. 6.45 dostawieni do Rapportführera (Palitsch [Palitzsch], Stiwitz [Stiewitz]), który następnie odprowadzał ich na blok 11., gdzie więźniów tych rozstrzeliwano – powtarzam więc, tych więźniów, których do Rapportführera nie można było ze względu na ich stan zdrowia dostawić, odnoszono wprost ze szpitala na noszach na blok 11., gdzie zabijano ich za pomocą zastrzyku fenolowego.
Cały kontyngent więźniów zmarłych, względnie zamordowanych w danym dniu w obozie, przechodził ewidencyjnie przez kancelarię szpitalną. Na kontyngent ten składali się ci, którzy zmarli w szpitalu śmiercią „normalną” w znaczeniu niegwałtowną, zaszpilowani, rozstrzelani na bloku 11., zagazowani oraz zabici przy pracy. Zmarli w szpitalu figurowali w stanie więźniów szpitala i mogli być do apelu od tego stanu odpisani i jako zmarli wykazani. Dla całego kontyngentu wszystkich innych zmarłych musiał szpital otrzymać karty przyjęcia ich w stan chorych (odbywało się to już po śmierci), czyli po prostu dopisać ich w przychód, by następnie na podstawie meldunków zgonu (Totenmeldung) móc ich odpisać od stanu danego dnia.
Przy większych akcjach morderczych, np. przy likwidacji tyfusu w obozie oświęcimskim w lecie 1942 r., przy masowych wybiórkach ze stanu chorych, kiedy to w obu wypadkach wszystkich wybranych w jednym dniu zagazowano, otrzymywał szpital zbiorową listę pomordowanych i według wskazówek komendantury odpisywał ich partiami od stanu przez szereg dni. Wykazanych w takich listach odpisywano ze stanu partiami nieraz przez 10–14 dni, mimo że wszyscy objęci listą zamordowani zostali w jednym dniu. To regulowanie odpisów miało na celu zapobieżenie wykazania w danym dniu nadmiernej, rzucającej się w oczy, liczby zmarłych. Dzięki tej manipulacji liczba wykazywanych ewidencyjnie zmarłych trzymała się w jednej normie, przeciętnie dochodziła do 200–250 zmarłych dziennie.
W kancelarii szpitalnej istniała osobna grupa więźniów, w skład której wchodzili Jerzy Czubak, profesor gimnazjalny z Poznania, Wojciech Barcz (adresów nie znam), Żydzi słowaccy, Andrzej Mittelmann z Humene oraz Jakub Bistric z Bańskiej Bystrzycy. Zajęci oni byli sporządzaniem projektów fikcyjnych chorób więźniów zmarłych w danym dniu, względnie w danym dniu zamordowanych. Już w tym czasie, gdy zacząłem pracować w kancelarii szpitalnej wszyscy ci więźniowie wyposażeni byli w zeszyty, w których wypisane były szablony historii chorób dla różnych typów chorób. Każdy zeszyt stanowił jakby oddzielny tom tego ogólnego katalogu i zawierał różne od rodzajów zamieszczonych w innych zeszytach rodzaje chorób. Ponieważ oddział polityczny, który otrzymywał w odpisie taką historię choroby żalił się na jednostajność i brak urozmaicenia w przyczynach zgonu, przeto katalog ten w czasie mej pracy w kancelarii szpitalnej uzupełniano. Czubak, względnie Barcz projektowali wówczas szablon historii choroby dla nowego rodzaju choroby, który dotąd w katalogu nie figurował. Posługiwali się przy tym podręcznikiem medycyny wewnętrznej Domarusa. Zaprojektowany schemat historii dla danej jednostki chorobowej omawiano następnie z lekarzem SS, najczęściej Entressem, i po zaaprobowaniu projektu wchodził szablon w treść katalogu. Według tych szablonów wypisywali następnie wspomniani przeze mnie więźniowie historię choroby i przyczynę zgonu dla poszczególnych zwłok. Dopasowanie tej czy innej choroby i przyczyny śmierci do danych zwłok było zupełnie dowolne i dlatego też, oraz na skutek niedopatrzenia, zdarzały się takie wypadki, że zupełnie młody więzień zmarł na świąd starczy.
Wszystkich odpisanych w danym dniu ze stanu szpitala jako zmarłych wpisywano w tymże dniu do księgi zmarłych. Wszystkie te przypadki, w których odpisanie w ewidencji szpitalnej miało charakter tylko operacji rachunkowej, ponieważ zmarli ci w szpitalu w rzeczywistości nigdy nie byli, dla niezgubienia się w ewidencji i kontroli z listą, znaczyliśmy specjalnymi haczykami zarówno w książce zmarłych jak i na ewidencyjnej karcie szpitalnej.
W sierpniu 1943 r. przybył do kancelarii szpitalnej lekarz SS, dr Entress wraz z SDG Hanetelem [Hantlem]. Usunął z kancelarii wszystkich zatrudnionych tam więźniów, pozostawiając tylko mnie i kolegę Pawła Reinckego, zamieszkałego obecnie w Bydgoszczy. Entress zażądał ode mnie okazania mu ksiąg zmarłych, a gdy to zrobiłem, zapytał, w jaki sposób znaczę w tej książce przypadki nienaturalnej śmierci (szpile, gaz, egzekucja). Broniąc się przed konsekwencjami (śmierć jako Geheimnisträger), odpowiedziałem, że nie znam przypadków śmierci nienaturalnej. Entress uśmiechnął się i wskazując na haczyki w książce zmarłych, zapytał co one oznaczają. Odpowiedziałem na to, że haczyki te są dla nas pomocą ewidencyjną przy zestawianiu wykazów miesięcznych chorób epidemicznych. Entress polecił mi wówczas pracę nocną – w ciągu kilku najbliższych nocy wybrać z kartoteki ewidencyjnej wszystkie karty oznaczone haczykiem oraz karty te i wszystkie księgi zmarłych oddać do SDG. Pracując nocami pod kontrolą dyżurującego SDG wykonaliśmy w ciągu najbliższych nocy poleconą nam przez Entressa pracę i oddaliśmy wszystkie żądane przez Entressa dokumenty SDG Hantlowi, który na wózku wywiózł je do krematorium I w Oświęcimiu, gdzie zostały spalone. Po ukończeniu tej pracy wezwał mnie Entress do swojej kancelarii i oświadczył mi dosłownie, co następuje: „Wenn ich jetzt noch eine einzige Karte finde, so wirst du was erleben”.
Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa przedsięwzięcia, doceniając jednak z drugiej strony wagę dowodową dokumentów, które dla zatarcia śladów zostały wówczas na rozkaz Entressa zniszczone, wybrałem z archiwum paczkę dokumentów odnoszących się do znanych mi osobiście więźniów, o których wiedziałem, że zostali zamordowani. Przypominam sobie, że wybrałem wówczas dokumenty dotyczące śmierci adwokata Tempki, lekarza Stefana Żabickiego, lekarza Wilhelma Turschmidta, urzędnika bankowego Ullmana, studenta Wojdalskiego, lekarza Juliana Kozioła, urzędnika Władysława Jońca, wicedyrektora kasy oszczędności w Krakowie Stanisława Hodorowskiego, lekarza Henryka Suchnickiego, studenta Leona Kukiełki, profesora krakowskiego Mariana Gieszczykiewicza, więźnia Alfreda Stössel oraz dwoje z grupy zamordowanych 120 dzieci z Zamojszczyzny – dokumenty śmierci dwóch chłopców. Są to dokumenty, które mi obecnie okazano (okazano dokumenty opisane w protokole oględzin z dnia 14 września 1946 r., tom 4, karty 116-124). Dokumenty te w mej obecności zamurował w ścianie szczytowej strychu bloku 21. od strony bloków 10. i 11. współwięzień Franciszek Klenka z Katowic, ul. 3 Maja 10. Dokumenty te rozpoznaję zupełnie dokładnie, stwierdzam z całą stanowczością, że są to dokumenty autentyczne, wybrane przeze mnie z archiwum szpitala więziennego obozu macierzystego w Oświęcimiu. Umyślnie wybrałem dokumenty dotyczące tych więźniów, których śmierć i okoliczności, wśród jakich oni utracili życie, były mi dokładnie znane.
Obaj małoletni chłopcy Rycyk i Rycaj zaszpilowani zostali fenolem w grupie innych 120 rówieśników przez SDG Scherpego na bloku 20. Tempka i Hodorowski przebywali najpierw w obozie macierzystym, skąd latem 1942 r. wraz z grupą więźniów przeniesieni zostali do obozu w Brzezince, wcieleni tam do kompanii karnej. W niedługi czas później SS-mani urządzili masakrę wśród więźniów tej kompanii, wypędzili ich na plac i strzelali z rewolwerów. Tempka i Hodorowski zastrzeleni zostali własnoręcznie przez pierwszego Schutzhaftlagerführera Aumeiera. Zginęli oni obaj w jednym dniu, różnica w datach śmierci wpisanych w stemplu na kwestionariuszu oznacza, że w różnych dniach odpisani oni zostali według listy ze stanu więźniów. Diagnozy podane jako przyczyna zgonu w obu kwestionariuszach są fałszywe i zmyślone, obaj byli zdrowi i zostali zamordowani. Adam Ullman został podstępnie zamordowany przy generalnej likwidacji tyfusu w obozie oświęcimskim w czerwcu 1942 r. Jako rekonwalescentowi, prawie zupełnie zdrowemu i zdatnemu do pracy, polecono mu doprowadzać innych chorych przed lekarza, a następnie do auta, którym wywożono chorych do komory gazowej. Po skończeniu tej pracy wrzucono jego również na auto i wywieziono do Brzezinki, gdzie został w tamtejszej komorze gazowej zagazowany. Żabicki, Turschmidt, Wojdalski, Kozioł, Joniec, Suchnicki, Kukiełka i Gieszczykiewicz zostali rozstrzelani na bloku 11. Rozstrzeliwali Rapportführerzy Palitzsch i Stiewitz. Stössel został również rozstrzelany na bloku 11., dokąd dostarczono go ze szpitala. Jak z powyższego wynika, we wszystkich historiach choroby znajdujących się w uratowanych przeze mnie aktach zostały przyczyny zgonu sfingowane.
W nieregularnych odstępach czasu, nie przekraczających jednak okresów miesięcznych, lekarz SS przeprowadzał w blokach szpitalnych selekcje, wybierając więźniów, którzy nie rokowali rychłego powrotu do zdrowia, względnie, którzy z powodu rodzaju choroby, którą byli dotknięci, wydawać się mogli jako nienadający do pełnego wykorzystania jako siła robocza. Wszystkich wybranych w czasie takich selekcji zbierano na bloku 19. (przeważnie), skąd wywożono ich samochodami ciężarowymi do komór gazowych w Brzezince.
Kategorycznie stwierdzam, że wybierano do gazu nie tylko Żydów wszelkich narodowości, ale także więźniów nieżydowskich. Ofiarą takiej wybiórki padł mi osobiście mi znany profesor gimnazjalny z Krakowa Tadeusz Szantroch, którego wybrał Entress z bloku 21., gdzie leżał jako chory na serce. O wybraniu go (Szantrocha) zadecydował fakt, że w związku z chorobą serca miał on opuchnięte nogi. Ta sama dolegliwość (puchlina nóg) zadecydowała o śmierci wiceprokuratora Sądu Okręgowego w Krakowie Adama Stawarskiego, który padł ofiarą wybiórki przeprowadzonej przez Entressa nocą w kartoflarni. Wraz ze Stawarskim wybrano wówczas większą grupę więźniów rekrutujących się z inteligencji, którzy zatrudnieni byli w tym czasie w kartoflarni. Przypominam sobie również sprawę śmierci byłego wojewody krakowskiego Mikołaja Kwaśniewskiego, który na zarządzenie Oddziału Politycznego z powodu złego stanu zdrowia przeniesiony został na noszach na blok 11. i tam zaszpilowany, względnie też – czego już dokładnie nie pamiętam – zaszpilowany wprost w łóżku szpitalnym.
Odczytano. Na tym czynność i protokół niniejszy zakończono.