JÓZEF KOCZOROWSKI

Czwarty dzień rozprawy, 15 marca 1947 r

Świadek podał co do swej osoby:

Józef Koczorowski, 28 lat, wyznanie rzymskokatolickie, kawaler, technik drogowy, w stosunku do stron obcy.

Przewodniczący: Jakie są wnioski stron co do trybu przesłuchania świadka?

Prokurator Siewierski: Zwalniamy z przysięgi.

Adwokat Ostaszewski: Zwalniamy z przysięgi.

Przewodniczący: Za zgodą stron Trybunał postanowił przesłuchać świadka bez przysięgi.

Niech świadek przedstawi, w jakich okolicznościach znalazł się w Oświęcimiu i co może w sprawie tej powiedzieć, zwłaszcza o oskarżonym.

Świadek: Zostałem aresztowany w Krakowie 19 maja 1940 r. Byłem przesłuchiwany na Montelupich w Krakowie. Później znajdowałam się pięć tygodni w więzieniu w Tarnowie. 14 czerwca zostałem wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie otrzymałem nr 457.

Początkowo pracowałem w komandzie transportowym w Bauhofie, tj. na podwórzu budowlanym. Później po stójce [zarządzonej] po ucieczce pierwszego więźnia dostałem się do komanda Baubüro, w którym pracowałem do 1 listopada 1944 r.

Z oskarżonym Hößem spotykałem się, że tak powiem, dość często. Interesował się on bardzo sprawami budowlanymi. Na przykład w 1940 r. przyszedł do biura i zarządził, żeby zrobić pomiar rzeki Soły. Następnie spotkałem się z nim w Brzezince, w obozie, w punkcie zwanym Kriegsgefangenenlager, przy dołach, gdzie grzebano trupy. Obecni byli wtedy Höß, Aumeier, Palitzsch i Bauarbeitsdienstführer Emmerich. Nasze komando zostało podzielone na dwie grupy. Jeden z kolegów, inż. Horodelski, technik melioracyjny, miał sto sztuk jugosłowiańskich papierosów. Emmerich zauważył to, złapał go i pobił po twarzy – za to tylko, że miał papierosy, a nie za to, że znajdowaliśmy się blisko dołów, w których grzebano trupy.

Następnie muszę opowiedzieć o wypadku, który miał miejsce po ucieczce kolegów Jarzębowskiego, Chybińskigo i Basińskiego, znanego pod nazwiskiem Rotter. Komando miernicze przez pięć dni stawało wtedy przed blokiem 24., posegregowano wtedy mierniczych, obstawiono ich łańcuchem posterunków, tzw. Postenketten. Obecni byli wtedy Höß, Aumeier. Pytano każdego z nas o nazwisko, zawód, a Rapportführer Palitzsch mówił: „Dostaniesz nadzwyczajne komando” – „Du bekommst ein besonderes Kommando”. W kilka dni potem wzięto pierwszych z tych wybranych na blok 11. Później zabrano 25 ludzi, 13 rozstrzelano i to bez wyroku – tak przynajmniej myślałem, bo wyrok z Berlina przyszedł później, a 12 powieszono. Höß był obecny przy powieszeniu. Powiedział wtedy: „Zdarzył się nieprawdopodobny wypadek, że otruto SS-mana”. Muszę powiedzieć, że SS-man ten żył, dostał tylko proszek nasenny i był potem w biurze Baudienst. Chodził później nawet na pomiary. Höß wyraził się, że gdyby powtórzył się podobny wypadek, zostanie powieszonych stu ludzi.

Ponadto Höß był obecny przy selekcjach w obozie. Na przykład w 1943 r. wybrano z obozu ok. 1300 więźniów Żydów niezdatnych do pracy. Wtedy dr Enkers wybierał i objaśniał Hößowi, że Żydzi nie są zdolni do pracy. Wtenczas z KB [Krankenbau], ze szpitala obozowego, zabrano 1500 czy 1800 tych więźniów, jak dokładnie mi mówił kolega, który był tam Pflegerem – sanitariuszem – i ich zagazowano. Tak samo w 1942 r. wzięto cały Schonung (drewniany barak między blokami 19. a 20., gdzie znajdowali się rekonwalescenci po tyfusie) wraz z sanitariuszami – Pflegerami. Opróżniono również blok 20., gdzie dołączono trzech lekarzy do zagazowania. Później słyszałem, że Höß nie wiedział o tym, że za [karę za] ucieczkę więźniów przywożono [do obozu] ich rodziny. W 1943 r. uciekł jeden więzień z Białegostoku. Przywieziono jego matkę z Białegostoku i Höß sam poprawiał jej tablicę – bo było tak, że gdy przywieziono kogoś z rodziny za zbiegłego, to stawiano go pod słupkiem, na którym była tablica wyjaśniająca, za co dana osoba się tu znajduje. Wówczas kobiecie tej zawieszono tablicę na piersi i oskarżony osobiście ją poprawiał. Był [na niej] napis w językach niemieckim i polskim. Zazwyczaj taka tablica miała napis: „Za ucieczkę więźnia nr … aresztowano jego rodzinę i przywieziono do obozu, i tak długo będzie się w nim znajdować, aż dany uciekinier się znajdzie”.

W 1941 r. w Bunie, [komandzie pracującym w fabryce] IG Farbenindustrie, w Dworach koło Oświęcimia, uplanowało ucieczkę ok. 40 więźniów, z mgr. Kaweckim i ppor. lotnictwa Nafalskim na czele. Ktoś doniósł, prawdopodobnie kapo imieniem Bolek, nie znam nazwiska. Oskarżony pojechał nazajutrz do Buny i wybrał 120 więźniów. Przypędzono ich do Oświęcimia na blok 11. W kilka dni później wypędzono wszystkich znajdujących się w bunkrze więźniów – tych 120 z Buny oraz więźniów będących w piwnicach bloku 11. – i wówczas Höß zapowiedział, że za próbę ucieczki więźniów z Buny kazał rozstrzelać 80 więźniów. To ogłoszono w kilku językach. Po spisaniu personaliów tych więźniów, którzy zostali przez niego wybrani, reszta poszła do bunkra. Nazajutrz na bloku 11. rozstrzelano z karabinu maszynowego 80 więźniów.

Chcę zaznaczyć, że Höß interesował się bardzo sprawami budowlanymi, wchodzącymi w zakres głównego urzędu budowlanego w Oświęcimiu. Otóż w 1942 r., wczesną wiosną, miał być wytyczany obóz w Rajsku, 5 km za Oświęcimiem, na drodze prowadzącej do Bielska. Wtenczas poszli moi koledzy. Jeden z nich żyje, dwaj [inni] zostali rozstrzelani. Zaczęli za Brzezinką wytyczać obóz. Wtedy to Höß przyjechał i powiedział, że tu nie będzie obozu, tylko w Brzezince, a to dlatego, że grunt ten nadaje się pod warzywa. To było w sobotę. Nie pamiętam dnia ani miesiąca. Następnie w poniedziałek to samo komando wyruszyło do Brzezinki. Był to teren bagnisty, moczary, panowała tam malaria. Ta część Brzezinki była rzadko zamieszkana. Wtedy przyjechał Höß na koniu i sam pokazał, gdzie ma się zaczynać obóz. Wytyczył pierwszy kwadrat bloku FKL [Frauenkonzentrationslager], później był to obóz kobiecy.

W 1943 r. byłem na pomiarach w Brzezince i widziałem, jak więźniowie będący w Sonderkommandzie przy krematorium I, stykającym się bezpośrednio z obozem kobiecym, przerzucali chleb więźniarkom. Przypadkiem nadjechał Höß autem i [zaczął] strzelać, nie wiem, czy do więźniów, ale w ich kierunku, żeby uciekli.

Tak samo będąc latem 1942 r. w Bauhofie, widziałem, jak Höß nadjechał konno i [zaczął] strzelać do więźniów. Wtedy był deszcz i niektórzy skryli się pod dach, żeby nie zmoknąć, bo mieliśmy tylko jedno ubranie.

Ponadto widziałem go kiedyś w Brzezince, kiedy wyładowywano Żydów węgierskich z pociągów. Straże do nich strzelały. Höß przejeżdżał; nie zwróciło to [w] żadnej [mierze] jego uwagi.

W 1942 r. budowano most łączący bezpośrednio obóz ze starymi stawami, z drugą częścią Oświęcimia, za Sołą. Jeden z więźniów, zatrudniony przy budowie drogi od Kęt do miasta, zanieczyścił ją. Wówczas Höß nadjechał i zapytał posterunkowego, co to ma znaczyć. Wartownik zawezwał tego więźnia, kazał mu to zakopać i w trakcie tego zastrzelił go. Oskarżony Höß był przy tym. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.

Przewodniczący: Czy świadek jeszcze ma coś do powiedzenia?

Świadek: Owszem. Oskarżam Hößa…

Przewodniczący: …tu nie o to chodzi, o co świadek oskarża, tylko o to, co świadek widział bezpośrednio. Chodzi o fakty.

Świadek: Tak jest. Höß wykorzystywał pracę więźniów dla swoich celów. Przebudowywał co roku swój dom i stale projektowano u nas, w Bauleitung, meble dla niego.

Ponadto w 1942 r., będąc na pomiarach w Brzezince, zobaczyłem, jak uciekło komando karne, która było zatrudnione przy wykopie pod krematorium II. Wtedy to uciekło ok. 20 więźniów z kompanii karnej. Część ich schwytano. Na drugi dzień przyjechał Höß z Palitzschem i Grabnerem na blok karny do Brzezinki. Wszystkim powiązano ręce i kazano im przysiąść. Wówczas to Palitzsch zastrzelił sam ok. 80 więźniów, a resztę popędzono wieczorem za III odcinek budowlany i tam rozstrzelano. Około 200 ludzi. Ponadto chciałbym jeszcze powiedzieć, że w 1942 r. wczesną wiosną chorych więźniów, tzw. muzułmanów, pędzono pieszo do Brzezinki, tam ich umieszczano, kiedy jeszcze śniegi leżały, pomiędzy blokami 6. a 7. – blok 7. był tzw. blokiem śmierci – tam przebywali oni od wieczora do rana. Część wymierała z zimna i braku jedzenia, bo to byli ludzie wycieńczeni, a reszta dogorywała na bloku 7.

Przewodniczący: Pytanie do oskarżonego. Oskarżony słyszał tu zarzuty, jakie padły wobec jego osoby, że strzelał osobiście do więźniów. Czy oskarżony się przyznaje?

Oskarżony: Nie.

Przewodniczący: Również [do tego], że był obecny przy strzelaniu do więźniów i nie reagował zupełnie?

Oskarżony: Temu też zaprzeczam.

Przewodniczący: A ostatni wypadek, jak zeznaje świadek, że gdy pewien więzień zanieczyścił drogę, oskarżony nadjechał, zwrócił uwagę strażnikowi i ten strażnik na jego oczach zastrzelił więźnia.

Oskarżony: Do tego się nie przyznaję.

Przewodniczący: Niech oskarżony wyraźnie powie, czy był obecny przy tym, czy też to nie pokrywa się z prawdą?

Oskarżony: Ja sobie tego całego wypadku nie mogę przypomnieć.

Sędzia Tarczewski: Czy świadek znał jakiegoś Kwiatkowskiego, który pracował u Hößa? Kto to był?

Świadek: Kwiatkowski pracował w tajnej organizacji. Dostał się do obozu i pracował u Hößa jako ogrodnik, ponieważ był z zawodu ogrodnikiem i posiadał własne ogrodnictwo pod Dąbrową. W 1942 r., po rocznym pobycie w obozie, został przez gestapo skazany na śmierć, jednakże Höß ze względów osobistych spowodował, że go nie rozstrzelano.

Sędzia Tarczewski: Znaczy to, że Höß mógł nawet nie usłuchać rozkazu gestapo.

Prokurator Cyprian: Czy świadek wie coś o tym, że na teren obozu przywożono transporty ludzi z Warszawy i tam [ich] rozstrzeliwano?

Świadek: Owszem, po powstaniu warszawskim przywożono masowo kobiety, dzieci, mężczyzn – tych nawet nie numerowano. Częściowo byli oni gazowani, częściowo wysyłano ich do innych obozów.

Prokurator Cyprian: Jaki był stosunek ilościowy tych wysyłanych do tych gazowanych?

Świadek: Tego nie jestem w stanie określić.

Adwokat Umbreit: Niech świadek opowie jeszcze raz ten fakt – bo moment ten mnie interesuje, o ile chodzi o spostrzeżenia co do zachowania oskarżonego w stosunku do więźniów – mianowicie to zajście, o którym świadek opowiadał, że oskarżony był obecny przy tym, jak Emmerich bił więźnia, u którego znaleziono sto papierosów. Bo trudno sobie wyobrazić, że oskarżony, który był komendantem obozu, zajechał ze świtą, żeby sprawdzić, co mieli więźniowie. Jak to było?

Świadek: Wtedy mieli przenieść pewną część więźniów do Brzezinki i wówczas Emmerich zawołał dwóch naszych kolegów i kazał ich zrewidować. Przy koledze Horodelskim, dziś już nieżyjącym, znaleziono sto papierosów, kupionych w kantynie obozowej. Kolega ten chciał je wymienić na chleb w Brzezince. Wtedy Höß był obecny przy tym i nie reagował na to, jak Emmerich bił.

Adwokat Umbreit: Więc oskarżony osobiście nie bił więźnia, tylko był obecny przy tym, jak Emmerich się znęcał.

Świadek: Tak jest.

Adwokat Umbreit: Świadek wspomniał o tej nieszczęsnej matce z Białegostoku, która została przywieziona do Oświęcimia jako zakładnik skutkiem ucieczki syna i postawiona z tablicą na piersiach. Świadek zeznał, że oskarżony osobiście [tę] tablicę poprawiał. W jakim sensie to robił?

Świadek: Ponieważ krzywo wisiała. Opowiedziałem o tym, bo słyszałem, że Höß wypiera się, jakoby wiedział, że przywożono rodziny jako zakładników za ucieczkę więźnia.

Adwokat Ostaszewski: Świadek mówił, że Höß strzelał sam bezpośrednio do więźniów; był jeden wypadek, kiedy świadek to widział – wówczas, gdy schronił się przed deszczem.

Świadek: Ja nie chroniłem się przed deszczem, tylko szedłem służbowo na dworzec i widziałem, jak on strzelał do więźniów chroniących się przed deszczem.

Adwokat Ostaszewski: Czy to były strzały na postrach, czy istotnie dla zabicia?

Świadek: Nie wiem, w każdym razie rewolwer był skierowany w stronę więźniów.

Adwokat Ostaszewski: Ale żadnego wypadku nie było?

Świadek: Nie było.

Adwokat Ostaszewski: Co do słuchania rozkazów gestapo – świadek wspomniał tu o sytuacji, kiedy ogrodnik, który był skazany na śmierć, został skutkiem zabiegów Hößa ułaskawiony. Chodzi mi o to, czy to była bezpośrednia akcja ze strony Hößa, czy też wyjednał on u swoich władz przełożonych lub w gestapo to zwolnienie?

Świadek: Może bezpośrednio Höß udziału w tym zwolnieniu nie brał, tylko jego żona.

Adwokat Ostaszewski: Świadkowi nie wiadomo, czy to było samowolne wstrzymanie rozkazu wydanego przez gestapo, czy też Höß sam wyjednał zwolnienie?

Świadek: Przypuszczam, że to było samowolne, bo mógł to załatwić z Grabnerem.

Adwokat Ostaszewski: Ale Grabner mógł znowu u swojej władzy przełożonej to wyjednać.

Świadek: Przypuszczam, że to było samowolne.

Adwokat Ostaszewski: Ale to tylko przypuszczenie świadka.

Świadek: Tak jest.

Przewodniczący: Zwalniam świadka. Proszę wezwać następnego świadka.