OTTO WOLKEN

Kraków, dnia 22 czerwca 1945 r., sędzia okręgowy śledczy w Krakowie Jan Sehn, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, na wniosek, w obecności i przy współudziale członka tej Komisji, prokuratora Edwarda Pęchalskiego, przesłuchał w trybie art. 254 w związku z art. 107, 115 kpk, znanego w sprawie (protokół przesłuchania z dnia 24 kwietnia 1945 r.) świadka dr. Otto Wolkena, byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu nr 128 828, który zeznał, co następuje:

W uzupełnieniu mych dotychczasowych zeznań oraz w związku z okazanym mi obecnie Sonderbefehlem nr 17/43 z dnia 30 lipca 1943 r. wyjaśniam, co następuje: z końcem lipca 1943 r. zostałem przeniesiony do obozu w Brzezince i umieszczony w obozie BIId. Akcja ogólnego odwszenia tego odcinka obozu, o której mowa we wspomnianym rozkazie, odbyła się dopiero 14 sierpnia 1943 r. Termin przeprowadzenia jej przesunięto z powodu niekorzystnej pogody. Przy wszystkich tego rodzaju akcjach, jak odwszenie, zarządzone rozkazem nr 17/43, władzom obozowym chodziło nie o ochronę życia i zdrowia więźniów, lecz o wykluczenie możności zarażenia się przez SS-manów, którzy z racji pełnionej przez nich służby musieli stykać się z więźniami. Zdarzało się bowiem, iż SS-mani ci roznosili wszy, których nabawili się w blokach więźniów. Wynika to również z okazanego mi Sonderbefehlu nr 15/43, z dnia 7 lipca 1943 r. Z początkiem 1943 r. nawet lekarz Mengele zapadł na tyfus plamisty. Stosownie do tego założenia i przy przeprowadzaniu akcji odwszenia nie troszczono się również o zdrowie więźniów, aczkolwiek z treści rozkazu nr 17/43 wynika, iż w celu ochrony zdrowia SS-manów, biorących udział w tej akcji, zarządzono jak najdalej idące środki ostrożności.

Nowa, zastosowana przez dr. Wirthsa metoda odwszenia polegała na gazowaniu bloków cyklonem i dezynfekowaniu ubrań więźniów w roztworze wodnym cyjanowodoru. Gazowanie bloków odbywało się w następujący sposób: całą załogę bloku dzielono na trzy grupy. Pierwsza wynosiła ubrania więźniów i wrzucała je do kadzi z zawartością wodnego roztworu cyjanowodoru. Druga czyściła bloki i rozwieszała koce na stoiskach pryczy. Trzecia grupa stała na placu apelowym między blokami. Po ukończeniu pracy przez dwie pierwsze grupy pracujący w nich więźniowie również ustawiali się na placu apelowym. Wówczas nadchodziło specjalne komando, zajmujące się odwszawianiem i dezynfekcją, na którego czele stał SS-man Oberscharführer Claire [Klehr]. Przyjeżdżał on na miejsce autem sanitarnym, opatrzonym znakami Czerwonego Krzyża. W przyczepce tego auta przywoził puszki cyklonu. Więźniowie z komanda Klehra zanosili te puszki do bloku, ustawili je na piecach i za pomocą specjalnego noża i młotka otwierali. Zawartość puszki wysypywano na papier. Klucz do otwierania puszek miał kształt piły, o dużych i ostrych zębach, zwiniętej w koło. Jeszcze przed rozsypaniem zawartości puszki zatykano szpary w ścianach bloku szmatami, a u podstawy obsypywano ściany z zewnętrznej strony bloku ziemią. Po wysypaniu cyklonu, zamykano drzwi, uszczelniano je w sposób poprzednio opisany, i zasypywano od dołu ziemią. W jednym bloku wysypywano cztery, pięć puszek cyklonu. Były to duże puszki, z napisem mit Warnstoff. Więźniowie z komanda Klehra pracowali w maskach. On sam nie zbliżał się do gazowanego bloku, przebywał w znacznej od niego odległości. Gazowanie bloku trwało pięć godzin. Więźniowie, których blok gazowano, musieli w tym czasie przebyć procedurę kąpieli, którą opisałem w ustępie trzecim załącznika nr 1 do protokołu mego przesłuchania z 24 kwietnia 1945 r. Po powrocie z kąpieli czekaliśmy na placu apelowym na otwarcie bloku. Więźniowie z komanda Klehra otwierali drzwi bloku na przestrzał, uchylali górne okienka, zbierali łopatami krzemionkę pocyklonową, wsypywali ją do puszek i dopiero po wykonaniu tych czynności mogliśmy wejść na blok. Ubrania nasze wisiały na drutach rozciągniętych między blokami i ociekały z wody. Stąd zabieraliśmy je i mokre wkładaliśmy na siebie. Niektórzy więźniowie suszyli ubrania na rozgrzanych piecach, w skutek czego było bardzo wiele wypadków śmiertelnego zatrucia parami cyjanowodorowymi. Zaznaczam, iż cały odcinek obozowy, obejmujący jak wiadomo 32 bloki, gazowano w ciągu jednego i pół dnia. Gazowana w danym czasie część odcinka obozowego była oddzielana od części jeszcze niewygazowanej zasiekami z drutu kolczastego (Spanischer Reiter). Więźniowie należący do części gazowanej spędzali cały ten czas na terenie wokół gazowanych bloków, a więc na obszarze, gdzie groziło im zatrucie cyklonem wydobywającym się z baraków, których przecież zupełnie uszczelnić prymitywnymi środkami, jakich do tego celu używano, się nie dało. Nic więc dziwnego, że prawie wszyscy więźniowie cierpieli na bóle głowy, było im niedobrze, niektórzy wymiotowali, wielu mdlało. Przypuszczam, że dolegliwości te nie zostały wywołane tylko samym przemęczeniem, przy procedurze odwszenia, golenia i kąpieli, ale przyczyny szukać należy w zatruciu cyklonem.

Zaznaczam, iż akcja odwszenia opisana w rozkazie nr 17/43 była próbą metody odwszenia nakazanej przez Wirthsa. SS-mani i sam Wirths obawiali się niebezpieczeństw związanych z jej przeprowadzeniem i dlatego też wypróbowali ją po raz pierwszy na blokach więziennych. W wyniku tej próby okazało się, że można ją stosować bez wywoływania niebezpieczeństwa dla obsługi SS. Wobec czego metodę Wirthsa stosowano później także przy odwszawianiu pomieszczeń SS-manów (Sonderbefehle nr 15/43 z dnia 7 lipca 1943 r. i nr 17/43 z dnia 30 lipca 1943 r. załączono w odpisach do niniejszego protokołu jako załączniki nr 1 i nr 2).

W przeciwieństwie do Stammlageru oświęcimskiego nie mieliśmy w Brzezince pcheł ani pluskiew. Bloki były bowiem, na skutek istniejących w Brzezince warunków terenowych, za mokre i wilgotne. Warunki takie nie sprzyjają rozwojowi tych pasożytów. Bardzo dokuczliwą plagą były natomiast w Brzezince szczury, których w obozie były setki, tysiące. Co pewien czas urządzano dni walki ze szczurami (Rattenkampftag). W dniach takich rozkładano na blokach pastę mięsną zaprawioną trucizną na szczury i wywieszano kartki oznajmiające, iż odbywa się akcja trucia szczurów i więźniom zabronione jest pod karą jeść pastę rozłożoną po obozie w związku z tą akcją. Z walki tej szczury wychodziły jednak obronną ręką i do końca istnienia obozu plagi tej nie zwalczono. Masowe rozmnażanie się szczurów należy przypisać warunkom terenowym w Brzezince oraz kanalizacji i innym urządzeniom higienicznym, które szczegółowo w przedłożonym obecnie przeze mnie piśmie, na podstawie własnych spostrzeżeń i przeżyć, opisałem. Proszę o załączenie tego pisma do protokołu i traktowanie go jako jego istotną część. (Świadek przedkłada maszynopis, obejmujący sześć kart zapisanych jednostronnie, ponumerowanych liczbami od jednego do sześciu, zaczynający się ustępem 6 „Wasserversorgung”, a zakończony ustępem 9 „Blutspende”. Maszynopis ten załączono do protokołu jako załącznik nr 3).

Prócz wymienionych już spraw omówiłem w tym wypracowaniu stosunki panujące w ambulansie odcinka BIId i akcję pobierania krwi od więźniów w celach wojskowych. Wprawdzie była to akcja nazwana „dobrowolną i ochotniczą” (freiwillige Blutspende), ale żaden z więźniów upatrzonych na krwiodawcę nie śmiał się sprzeciwić temu pobraniu krwi. Za pobraną krew przyrzekano dodatek chleba i kiełbasy, ale dodatki do nas nigdy nie dotarły.

Przed Komisją ogólną zeznałem wyczerpująco, iż z końcem 1943 r. wraz z grupą 800 więźniów zostałem skierowany do gazu i że uratowałem się jedynie dlatego, iż grupę naszą zawrócono z drogi i umieszczono w obozie BIId w Brzezince, gdyż komory gazowe krematoriów były pełne trupów. Później dowiedziałem się, że w dniach poprzednich gazowano i palono Żydów przybyłych do Oświęcimia transportami z Francji. W obozie mówiono, że zagazowano wówczas i spalono 50 tys. Żydów francuskich. Była to akcja, o której mowa w ustępie trzecim Standortbefehle nr 31/43 z dnia 6 sierpnia 1943 r. Jak wynika z tego rozkazu, wszyscy SS-mani otrzymali urlop za pracę wykonaną w związku z przeprowadzeniem tej akcji. (Wyciąg z rozkazu nr 31/43 załączono do protokołu jako załącznik nr 4).

W związku z pytaniem, czy mam jakieś wiadomości o obozie w Trzebini i stosunkach tam panujących, wyjaśniam, co następuje: w pierwszych dniach listopada 1943 r. przybył do Brzezinki transport Żydów z obozu w Trzebini. Z transportu tego skierowano do obozu kwarantanny i umieszczono na blokach 8. i 9. najpierw 952 więźniów, a kilka godzin później, wieczorem dalszych dziewięciu więźniów. Od przybyłych do obozu dowiedziałem się, iż byli w transporcie liczącym 3898 więźniów. Z grupy tej, już przy załadowaniu do wagonów w Trzebini, wydzielono 57 więźniów i umieszczono ich w osobnym wagonie. Z tych 57 przybyło do obozu tylko dziewięciu. Z reszty transportu tylko 952 więźniów. Resztę tzn. 2937 więźniów skierowano wprost z rampy kolejowej w Brzezince do gazu. Spośród przybyłych do obozu pamiętam: dr. Jakuba Wagschala z Tarnopola, który był lekarzem więziennym obozu w Trzebini, kapelmistrza Spitza z Wiednia, fabrykanta krawatów z Wiednia Ericha Breuera, Rosjanina profesora muzyki Piotra Dunowa, skrzypka z Sosnowca Speisera i malarza holenderskiego Van der Waldego. Wagschal został później powieszony za próbę ucieczki. Spitz i Van der Walde poszli do transportu. Breuer żył jeszcze we wrześniu 1944 r. w obozie BIId. Dunowa posłano do gazu w kwietniu 1944 r. Co stało się ze Speiserem, nie wiem. Opowiadali mi oni, iż w Trzebini pracowali przy rozbudowie kolejowego dworca przetokowego. O istnieniu drugiego obozu w Trzebini, w szczególności o obozie, który miał być urządzony na terenie rafinerii w Trzebini, nic mi nie wiadomo. Nie spotkałem nikogo, kto mógł mi na ten temat udzielić jakichkolwiek informacji. Zaznaczam jeszcze, iż więźniowie przybyli do obozu w Brzezince z Trzebini pracowali również przy robotach kolejowych w Oświęcimiu. Większość ich padła ofiarą selekcji w styczniu 1944 r. i została zagazowana. Byli to sami Żydzi wszelkich narodowości. W związku z tym, że przybyli z obozu polskiego, zarejestrowano ich jako Żydów polskich.

Nie wiem dokładnie, kiedy zaczęto więźniom tatuować numery. Jeśli się nie mylę, to odbyło się to z końcem 1941 r. Wytatuowano wówczas numery wszystkim więźniom przebywającym w obozie oświęcimskim, nie wyłączając Reichsdeutschów. Oftringer, Hemerle i Borhert, którzy w tym czasie przebywali w obozie, byli również tatuowani. Później zaniechano tatuowania Reichsdeutschów. Nie tatuowano również więźniów przybyłych transportami ewakuacyjnymi z Warszawy w miesiącach sierpniu i wrześniu 1944 r. Jedni i drudzy otrzymywali jednak numery, pod którymi byli rejestrowani w stanie więźniów. Podkreślam to dlatego, że w odróżnieniu od tej praktyki Żydów węgierskich, Żydów z polikwidowanych w czasie cofania się Niemców z gett oraz Żydów przybyłych ostatnimi transportami z Teresienstadtu [Theresienstadtu] ani nie tatuowano, ani też nie oznaczano numerami. Żydów z tych transportów, którzy nie zostali wprost z rampy skierowani do gazu, zestawiano w transporty i wysyłano z listami imiennymi do innych obozów. Chodziło o to, aby przez numerację tych więźniów nie powiększać stanu liczebnego obozu.

Masowymi transportami w czasie od 16 maja do połowy sierpnia 1944 r. przybyło do Brzezinki ok. 700 tys. Żydów węgierskich. Z liczby tej skierowano wprost z rampy kolejowej do gazu 600 tys., a ok. 100 tys. umieszczono na krótki czas w obozie. Mężczyzn ulokowano w obozie cygańskim BIIe, a kobiety w obozie BIIc i w Meksyku. Tam żyli oni od paru tygodni do dwóch miesięcy, nietatuowani, nienumerowani i nieprowadzeni w stanie więźniów obozu. W stanie więźniów wykazywano tylko więźniów numerowanych, a nienumerowanych Żydów i Żydówki węgierskie prowadzono w wykazach jako „depot”. Z obozu cygańskiego wybierano Żydów węgierskich, zestawiano z nich większe grupy, stosownie do otrzymanego z poza obozu oświęcimskiego zapotrzebowania na siły robocze, i przepędzano do obozu kwarantanny BIIa. Tu umieszczano ich na jednym bloku bez względu na liczbę więźniów. Zdarzało się, że na jednym bloku umieszczano tu tysiąc, a nawet więcej więźniów. W tych warunkach czekali oni na zestawienie wagonów do transportu – tydzień lub więcej. Kobiety węgierskie z BIIc lub z Meksyku, mające być wysłane transportem, umieszczano na czas przygotowania wagonów na jednym z bloków BIIb albo obozu kobiecego. Z tych 100 tys. węgierskich mężczyzn i kobiet większość wysłano transportami, bardzo dużo zginęło w obozie na skutek chorób, część padła ofiarą selekcji i poszła również do gazu. Tak więc po zakończeniu akcji węgierskiej pozostało w Brzezince tylko ok. 600 mężczyzn i kobiet węgierskich, które pod koniec 1944 r., wraz z pozostałymi przy życiu resztkami Żydów z polikwidowanych gett, zostały ponumerowane i wytatuowane. Mężczyzn umieszczono w serii B numery od 17 tys. wzwyż, a kobiety w serii A numery od 25 tys. wzwyż. Wyjątek zrobiono w lipcu dla 500 Żydów węgierskich, których wybrano z transportu do jakiegoś pobocznego obozu, zdaje się do jakiejś kopalni węgla, i których otatuowano w serii A. Jest to grupa, która figuruje na liście Zugangu pod datą 3 lipca 1944 r. Odprawa transportów z Żydami węgierskimi jest dokładnie opisana w okazanym mi piśmie izby odzieżowej Brzezinki z 14 lipca 1944 r. (odpis tego pisma załączono do protokołu jako załącznik nr 5).

Jednocześnie z transportami węgierskimi nadchodziły do Brzezinki transporty Żydów z różnych polikwidowanych gett. Przybyło do Brzezinki ok. 350 tys. Żydów, różnego wieku i płci. Z liczby tej skierowano do gazu wprost z rampy ok. 300 tys. Resztę potraktowano tak samo, jak Żydów węgierskich, a więc mężczyzn umieszczono w obozie cygańskim, a kobiety w obozie BIIc lub w Meksyku. Los ich był taki sam, jak opisany już poprzednio los Żydów węgierskich nieposłanych wprost z rampy do gazu. Również i ci Żydzi z polikwidowanych gett nie byli ani tatuowani, ani numerowani. Ostatecznie pozostało ich w obozie ok. 500 i ci wraz z niedobitkami Żydów węgierskich zostali z końcem 1944 r. wytatuowani, w wymienionej poprzednio serii.

Bieżąca seria numerów, którymi tatuowano mężczyzn, obejmowała numery 1–201 tys. Rosyjskim jeńcom wojennym wytatuowano na lewej piersi nr. 1–16 tys., a Cyganom nr. z serii Z 1–16 tys. W lecie 1944 r. wprowadzono dla mężczyzn Żydów nową serię A 1–20 tys. i B 1–18 tys. Obie serie obejmowały tą samą kategorię Żydów, tzn. więźniów przeznaczonych do transportów (Transport-Häftling), nie obejmowały te serie Schutzhäftlingów Żydów, których również i w tym czasie, kiedy zaprowadzono serię A i B, tatuowano numerami serii bieżącej 1–201 tys. Po wyczerpaniu wszystkich numerów z 20 tys. serii A, rozpoczęto nową serię z dodatkiem B. W tym samym czasie zaprowadzono dla kobiet żydowskich, z wyjątkiem kobiet Schutzhäftlingów, kobiecą serię A 1–26 tys. Bieżąca seria kobieca obejmowała numery 1–98 tys. Cygańskie kobiety tatuowane były w serii Z 1–12 tys. W Oświęcimiu (Stammlager) była jeszcze specjalna seria dla więźniów wychowawczych (Erziehungshäftlinge), która miała numery 1–8 tys. Łącznie obejmowały wszystkie wymienione przeze mnie serie 415 tys. więźniów numerowanych i tatuowanych. Jak już poprzednio w mych zeznaniach wyjaśniłem, serie te obejmowały tylko ok. 20 proc. wszystkich więźniów, którzy zostali przetransportowani do Oświęcimia. Zostali więc oni wybrani spośród 2 075 000 więźniów. Reszta z tej liczby, a więc pozostałe cztery piąte, tj. 1 660 000, została po przybyciu do Oświęcimia zniszczona bez numerowania. Jeżeli dodamy do tego 600 tys. zagazowanych Żydów węgierskich, 300 tys. zagazowanych Żydów z polikwidowanych gett i ok. 500 tys. więźniów, którzy nadchodzili mniejszymi transportami, najczęściej przywożeni byli autami i szli wszyscy do gazu bez jakiejkolwiek ewidencji, to otrzymamy liczbę 3 060 000. Z umieszczonych w obozie, a więc z tych tatuowanych 415 tys., zamordowano w obozie ok. 350 tys., tak że w sumie liczba zamordowanych w oświęcimskich obozach wynosi ok. 3 500 000. Cyfra ta nie obejmuje tych wszystkich więźniów, którzy zostali zamordowani przed wprowadzeniem tatuażu.

Komisja rosyjska oparła się w swych obliczeniach na pojemności krematoriów i na tej podstawie doszła do owej liczby ofiar oświęcimskich. Nie uwzględniono przy tym jednak, iż krematoria nie działały cały czas i stąd wynikła – moim zdaniem – nadwyżka. Jeżeli uwzględni się, że krematoria dość często nie były czynne nawet po kilka dni, to i obliczenie, oparte na tej podstawie, doprowadzi do ok. 3,5 mln. Osobiście jestem przekonany, że suma ofiar obozów oświęcimskich liczby tej nie przekracza. Tego samego zdania jest również znany Komisji dr Wohlmann.

Po ucieczce Niemców z obozu w styczniu 1945 r. znaleźliśmy w głównej Schreibstubie Stammlageru w Oświęcimiu zestawienie stanu więźniów wszystkich obozów oświęcimskich. Obejmowało ono następujące pozycje na dzień 17 stycznia 1945 r., a więc w przeddzień ostatecznej likwidacji i ewakuacji obozu przez Niemców:

Babice [Babitz] 159

Budy 313

Brzezinka [Birkenau] – oddział gospodarczy 204

Stammlager 10 030

Plawy [Pławy] 138

MKK Brzezinka [Birkenau] 4473

15 317

Monowice [Monowitz] 10 224

Goleszów [Golleschau] 1008

Jawischowitz [Jawiszowice] 1988

Eintrachthütte 1297

Neudache [Neu-Dachs] Jaworzno 3664

Elechhammer [Blechhammer] 3959

Fürstengrube 1283

Hoffnungshutte [Gute Hoffnung] 853

Guntergrube [Günthergrube] 586

Brun [Brünn] 36

Gliwice I [Gleiwitz I] 1336
Gliwice II [Gleiwitz] II] 740

Gliwice III [Gleiwitz] III] 609

Gliwice IV [Gleiwitz] IV] 444

Laurahütte 937

Sosnowiec [Sosnowitz] 863

Bobrek 213

Trzebinia 641

Nachhammer 486

Czechowice 561

Sharlottengrube [Charlottengrube] 833

Hindenburg 70

Bismakshutte I [Bismarckhütte I] 192

Bismakshutte II [Bismarckhütte II] 202

33 025

Rosyjscy jeńcy wojenni 96

Obóz kobiecy I 6191

Obóz męski I 10 033

Szpital (KB [Krankenbau]) 1353

17 681

Razem 66 023

Los żydów, którzy otrzymali numery, zostali otatuowani i przyjęci do obozu, był moim zdaniem nawet smutniejszy, aniżeli los tych, którzy wprost z rampy poszli do gazu. Ci nie męczyli się przynajmniej, podczas gdy więźniowie umieszczeni w obozie byli skazani na powolne konanie wśród najokrutniejszych tortur, prześladowań i plag. W skutek traktowania przez władze obozowe już po bardzo krótkim czasie większość więźniów ginęła. Ci, którzy nie zostali zabici, padali ofiarą epidemii lub umierali z wyczerpania. Nie chodzi tu tylko o proste twierdzenie z mej strony, wynika to z losu transportów Żydów słowackich, holenderskich, polskich oraz francuskich, które przybyły do obozu oświęcimskiego w czasie od 17 kwietnia do 17 lipca 1942 r. Transportem piątym z 29 kwietnia 1942 r. przybył dr Jakub Wohlman [Wolman], który na liście Zugangów z tego dnia figuruje pod nr 326. W zeznaniach swych przed Główną Komisją opisał on dokładnie, jak traktowano ludzi przybyłych tymi transportami. Wynik tego traktowania jest widoczny ze sporządzonych przeze mnie statystyk, które obecnie przedkładam. Przedkładam również objaśnienie do tych statystyk. (Dokumenty załączono do protokołu jako załącznik nr 6). Tabele statystyczne sporządziłem i opracowałem na podstawie list Zugangów znajdujących się w teczce oznaczonej napisem: „Zugang Listen Juden – nicht fotografiert”. Na listach tych po dzień 15 sierpnia 1942 r. wpisano także obok każdego więźnia datę jego śmierci. Wszystkimi transportami, których listy znajdują się w tej teczce, przybyło do Oświęcimia łącznie 9683 Żydów. Z liczby tej wyginęło do 15 sierpnia 1942 r. 6973 więźniów. Chodziło tu o gwałtowne uśmiercanie ludzi, z góry zaplanowane i systematycznie przeprowadzane. Wynika to choćby z tego, że 17 lipca 1942 r., tzn. w dniu, w którym Himmler był w obozie oświęcimskim, nie ma ani jednego przypadku śmierci. W tym dniu komanda nie wyruszały na miejsce pracy, Himmler wizytował obóz, SS-mani byli zajęci jego osobą i nie zabijali. Już w następnym dniu zginęło 80, a 19 lipca 1942 r. 146 więźniów.

Pierwsze ze złożonych zestawień statystycznych obejmuje liczbę ofiar w poszczególnych dniach kalendarzowych w czasie od 19 kwietnia do 15 sierpnia 1942 r. Z zestawienia tego wynika, że z ogólnej liczby przybyłych 9683, przeżyło dzień 15 sierpnia 1942 r. tylko 2710 więźniów. Z pierwszego transportu do tego czasu [nie przeżyło] 91 proc., z drugiego – 98 proc., z trzeciego – 92,5 proc., z czwartego – 94,8 proc., z piątego – 95,03 proc., z szóstego – 94,7 proc., z siódmego – 78,3 proc., z ósmego – 88,9 proc., z dziewiątego – 80 proc., z dziesiątego – 44,3 proc., z jedenastego – 30 proc., z dwunastego – 48 proc., z trzynastego – 70 proc., z czternastego – 65 proc., a z piętnastego – 30 proc., Druga statystyka obejmuje te same transporty i ten sam czas, tzn. od 17 kwietnia do 15 sierpnia 1942 r. Tu zestawiłem więźniów przybyłych tymi transportami według czasu ich pobytu w obozie. Wynika z tego, że w pierwszym tygodniu [przeżyło] spośród przybyłych transportami do obozu 3,06 proc., w drugim – 5,32 proc., w trzecim – 6,2 proc., w czwartym – 11,32 proc., w piątym – 11,04 proc., w szóstym – 10,75 proc., w siódmym – 10,45 proc., w ósmym – 7 proc., w dziewiątym – 8,07 proc., w dziesiątym – 6,1 proc., w jedenastym – 4,75 proc., w dwunastym – 3,3 proc., w trzynastym – 1,93 proc., w czternastym – 1,3 proc., w piętnastym – 2 proc., w szesnastym – 1,49 proc., a w siedemnastym – 1,63 proc., W wyniku tego zabijania zginęło z ogólnej liczby przybyłych do obozu po 17 tygodniach – 95,65 proc. Ciężkie warunki życia obozowego, w szczególności złe warunki higieniczne oraz spędzanie do obozu ludzi bez względu na ich stan zdrowotny, były przyczyną tego, iż spośród więźniów zawsze ok. 30 proc. było chorych i wymagało opieki lekarskiej. Liczba ta wynika również z posiadanych przez Komisję wykresów statystycznych za okres od czerwca 1942 do sierpnia 1943 r.

Początkowo „załatwiano” chorych przez szprycowanie fenolem. Później jednak urządzono coś w rodzaju szpitala, który był przeznaczony nie tylko do leczenia chorych, ale także przeprowadzania w nim eksperymentów wszelkiego rodzaju. To, że w szpitalach obozowych Oświęcimia eksperymentowano na ludziach, wynika choćby ze sprawozdania oddziału chirurgicznego obozu Oświęcim I z 16 grudnia 1943 r. Wymienione są w nim Hodenamputationen, Genitalienamputationen, Eierstockentfernungen i Entfernung des Eileiters. Wprawdzie nie wszystkie operacje genitaliów służyły celom eksperymentalnym, gdyż niektóre z tych zabiegów musiały być ze względów chirurgicznych po maltretowaniu więźniów przez SS-manów przeprowadzone. Jednak liczba takich wypadków była znacznie mniejsza, aniżeli liczby podane w sprawozdaniu, tak że w liczbach tych kryją się przypadki, których wymienione wyżej zabiegi jedynie w celach eksperymentalnych przeprowadzono. Każdy szpital składał dzienny raport sanitarny, raport tygodniowy, miesięczny, kwartalny, półroczny i roczny. Z raportów tych sporządzano następnie raport ogólny, na specjalnych formularzach, który wysyłano do głównego urzędu sanitarnego w Oranienburgu. W formularzach tych były przewidziane osobne rubryki na zabiegi sterylizacyjne. (Odpis sprawozdania z dnia 16 grudnia 1943 r. załączono do protokołu nr 7).

W obozie Oświęcim I zajęte były na szpital, który w oficjalnej korespondencji niemieckiej nazywał się Krankenbau, bloki 9., 19., 20., 21. i 28. Na bloku 9. mieścił się oddział chorób wewnętrznych i stacja rekonwalescentów. Blok 19. był przeznaczony na choroby wewnętrzne, blok 20. – na choroby infekcyjne, blok 21. – obejmował chirurgię i stację dentystyczną, a blok 28. – ambulans, stację rentgenowską, laboratorium, aptekę, choroby uszu i gardła, stację chorób oczu, a na pierwszym piętrze oddział mieszany dla interny i chirurgii. W 1944 r. w szpitalu tym urządzono również oddziały dla kobiet.

W Brzezince znajdował się na odcinku BIa Krankenbau dla obozu żeńskiego, który obejmował bloki: 5. (stacja rentgenologiczna [rentgenowska] i dentystyczna), 6. (otwarta gruźlica), 7. (ambulatorium i oddział oczny dla aryjczyków), 8. (choroby zakaźne), 9. (gruźlica), 10. (dzieci i Reichsdeutsche), 20. (dzieci i matki), 21. (Durchfall), 22. (blok selekcyjny dla Żydów), 24. (gruźlica), 32. (ambulatorium żydowskie) i 33. (chirurgia).

W listopadzie 1944 r. przeniesiono żeński Krankenbau z FKL [Frauenkonzentrationslager] na odcinek BIIe, gdzie zajęto bloki: 16. (interna dla aryjczyków), 18. (Durchfall), 20. (chirurgia), 22. (interna dla Żydów), 24. (interna dla reichsdeutschów, dzieci i starszyzny obozowej), 28. (ambulans i oddział ginekologiczny), 30. (gruźlica), 32. (zakaźny).

Odcinek BIIb miał własny Krankenbau, który mieścił się w blokach 28. (kobiety), 30. (mężczyźni) i 32. (ambulans, stacja dentystyczna, mała chirurgia i Schonung). Odcinek BIIc nie miał własnego Krankenbau. Znajdował się tam tylko ambulans, z którego przesyłano chorych do szpitala FKL albo BIIb.

Krankenbau odcinka BIIe mieścił się w blokach 28. (kobiety), 30. (mężczyźni) i 32. (ambulans, stacja dentystyczna i po jednej salce chirurgicznej dla kobiet i mężczyzn).

Męski Krankenbau dla Brzezinki początkowo znajdował się na odcinku BIb, gdzie mieścił się w blokach: 12. (ambulans i choroby – aryjczycy), 7. (blok ogólny, w którym zbierano ludzi przeznaczonych do Sonderbehandlung) i 8. (Mittelblock, w którym przebywali chorzy nieprzeznaczeni do Sonderbehandlung). W czerwcu 1943 r. zajęto na męski Krankenbau, odcinek BIIf. Był to szpital dla odcinków obozowych BIIa i BIIb. Pod koniec obejmował on 18 bloków. W bloku 1. mieściła się Schreibstuba i apteka oraz laboratorium. W bloku 2. i 3. – chirurgia, w blokach 4., 5. i 6. – interna dla aryjczyków, w bloku 7. interna dla reichsdeutschów, w bloku 8. – oddział zakaźny, w bloku 9. – oddział dla chorych na gruźlicę, w blokach 10. i 11. – oddział chorych na otwartą gruźlicę, w bloku 12. – oddział dla chorych na Durchfall i interna dla Żydów, blok 13. – mieścił Pflegerów, Bekleidungskammer i kuchnię dietetyczną, blok 14. – oddział Żydów z chorobami skórnymi, blok 15. – taki sam oddział dla aryjczyków, stację rentgenowską, dentystyczną i okulistyczną, blok 16. – umywalnię i kąpiel, blok 17. – oddział wewnętrzny dla aryjczyków i chorych na gruźlicę, a blok 18. – był Achonungsblockiem [?] dla aryjczyków. Do bloku 12. były dobudowane kostnica i pokój do badań nad bliźniakami, przeprowadzanych przez Mengelego. Bliźnięta mieszkały na bloku 15. Jesienią 1944 r. urządzono na bloku 2. pokój do spędzania płodu, w którym zabiegów takich dokonywali na rozkaz Mengelego lekarze-więźniowie; Stern, Herman i Cohen. Na odcinku BIIa urządzono najpierw w bloku 16. oddział zakaźny. Było to w związku z przybyłym z Lublina 15 kwietnia 1944 r. transportem więźniów z Majdanka. Panowały wśród [przywiezionych] różne epidemie, nie można było ich rozmieścić w obozie, wobec czego po zorientowaniu się w materiale ludzkim urządzono przejściowy Krankenbau, który mieścił się na blokach: 3., 4., 5., 6. (oddział kobiecy), 9., 10. (oddział dla chorych na Durchfall mężczyzn), 11. (Schonungsblok), 12., 13., 14. (gruźlica), 15. (interna i chirurgia), i 16. (oddział chorych zakaźnie). Oddział zakaźny pozostał na bloku 16. aż do likwidacji obozu. W pozostałych blokach oddziały w zlikwidowano po około dwóch i pół miesiąca, przenosząc chorych na odcinek BIIf.

Po ucieczce Niemców pozostało w obozie w Oświęcimiu 1200 chorych, w Monowicach – 600, a w Brzezince 5800. Z tej ostatniej liczby przypada 4000 na kobiety. W Oświęcimiu pozostało po ucieczce Niemców 48, a w Brzezince ponad 600 zabitych i zmarłych.

Rosjanie urządzili w Oświęcimiu w dawnych blokach szpitalnych oraz na blokach 10., 16., 17. i 18. sowiecki szpital wojskowy dla więźniów, do którego przeniesiono również chorych z Monowic oraz chorych chirurgicznie i chorych dotkniętych distrophią alimentaris z Brzezinki. Szpitale odcinków BIIe i BIIf pozostały do końca lutego 1945 r. W tym czasie urządzono w Oświęcimiu drugi sowiecki szpital wojenny dla więźniów, na który zajęto bloki 12., 13., 14., 22. i 23. Ozdrowieńców wysyłano stale transportami, wobec czego liczba chorych malała stale tak, że z końcem marca 1945 r. połączono oba szpitale wojskowe. Liczba zmarłych po objęciu opieki nad chorymi przez władze sowieckie wynosi ponad tysiąc. Ludzie ci zmarli mimo najtroskliwszej opieki lekarskiej. Obecnie mrze jeszcze tygodniowo dwóch – trzech chorych.

W szpitalach obozowych chorych za czasów niemieckich pielęgnowali lekarze więźniowie, których kontrolowali lekarze SS i sanitariusze SDG [Sanitätsdienstgrad]. Mimo iż w obozie przebywało bardzo wielu lekarzy, w charakterze więźniów, nie przydzielano ich do pracy w szpitalu, tak że chcąc zyskać ich pracę dla dobra chorych, musieliśmy prowadzić lekarzy i pielęgniarzy [do bloków szpitalnych jako] chorych.

Po zajęciu Oświęcimia przez wojska sowieckie wręczyliśmy kurierowi sowieckiemu memoriał z 4 marca 1945 r., w którym zwróciliśmy się z apelem do międzynarodowej opinii publicznej, piętnując zbrodnie dokonane przez hitlerowców w Oświęcimiu, z podaniem nazwisk najważniejszych oprawców. Memoriał ten został podpisany przez wszystkich lekarzy i bardzo wielu więźniów, którzy pozostali przy życiu. Odpis tego memoriału przedkładam z prośbą o załączenie do protokołu (załącznik nr 8).

Jak wspomniałem na wstępie, przy opisie organizacji szpitalnictwa obozowego w Oświęcimiu, przed zorganizowaniem szpitali likwidowano słabych fizycznie lub chorych więźniów za pomocą zastrzyków fenolowych. Opisany w mych dotychczasowych zeznaniach sposób mordowania więźniów za pomocą tego zabiegu uzupełniam szczegółami podanymi mi przez znanego mi osobiście więźnia nr 32 635, Franciszka Dannemanna, obywatela austriackiego, urodzonego 30 lipca 1905 r. w Lugos. Według relacji Dannemanna, opartej na jego bezpośrednich informacjach, w oświęcimskim obozie koncentracyjnym zabijano duży odsetek słabych fizycznie więźniów za pomocą iniekcji fenolowych. Działo się to od końca 1941 r. do końca 1942 r. Z chwilą ukończenia budowy komór gazowych i oddania ich do użytku, z końcem 1942 r., metoda ta została porzucona. Wynalazcą jej był lekarz obozowy SS-Obersturmführer dr Entress z Poznania. Polecał on lekarzom-więźniom przedstawiać sobie codziennie odpowiednią liczbę ciężko chorych, których następnie zabijano zastrzykiem fenolowym. W niektórych dniach liczba tych ofiar przekraczała 300. Najczęściej zastrzyki te dawali obaj SDG (Sanitatsdienstgruppe) SS-Oberscharführerzy Klehr i Scherpe, pochodzący ze Śląska. Pomocnikami ich w tym rzemiośle byli więźniowie: Stessel i Pauschik, obaj Polacy. Stessel, podobno były oficer polski, w obozie kat więźniów, który przy egzekucji przez powieszenie zakładał postronki na szyje skazańców, przechwalał się sam, że zamordował 10 tys. chorych więźniów zastrzykami fenolowymi. Po jakimś czasie został na bloku 11. rozstrzelany. Stanowisko jego zajął Pauszik [Pauschik], który zabił zastrzykami fenolowymi do 12 tys. chorych. Pauszik [Pauschik] został później przetransportowany do innego obozu. Początkowo dawano tylko zastrzyki fenolowe. Później czyniono „udałe” próby zastrzykiwaniem benzyny, nafty, a nawet moczu. Jeszcze w styczniu 1943 r. umieszczono w szpitalu obozowym 90 dzieci z Polski w wieku od 6–14 lat, aby je tam zabić za pomocą zastrzyków fenolowych. W ostatnim momencie nie zgodził się na wykonanie tego zabiegu polski kapo Simkowiak [Szymkowiak?], który w tym czasie dawał zastrzyki. Klehr i Scherpe wykonali wobec tego tę prace sami. Dannemann podkreślał, iż Klehr dokonywał tych odstraszających zbrodni ze specjalną lubością, oraz zaznaczał fakt, iż więźniów, którzy pozwolili się użyć do wykonywania tych zbrodniczych zabiegów, po pewnym czasie zabijano.

Szczegóły te potwierdził również znany mi osobiście więzień oświęcimski nr 106 358 dr Albert Wenger, obywatel Stanów Zjednoczonych, zamieszkały przed aresztowaniem w Wiedniu, urodzony 3 września 1899 r. w Nowym Jorku, który oprócz poprzednio wymienionych specjalistów od dawania zastrzyków fenolowych wymienił jako dalszego spośród nich SS-Unterscharführera Hantela [Hantla] i SS-Unterscharführera Nierzwickiego oraz więźnia Haustiga. Wanger przybył do obozu w Oświęcimiu 6 marca 1943 r. Po krótkim czasie rozchorował się na zapalenie płuc i został przeniesiony na blok szpitalny nr 28. Po powrocie do zdrowia pracował najpierw jako Pfleger i pisarz izbowy, następnie jako pisarz blokowy, a ostatecznie jako pierwszy izbowy (Stubiendiensta, nazywano w obozie oświęcimskim Saalkommendanta). Referował on mi na podstawie własnych obserwacji selekcje przeprowadzane w szpitalu przez Entrassa. Co trzy tygodnie Entress wyszukiwał w szpitalu „muzułmanów”. Następnego dnia zajeżdżały przed szpital otwarte samochody towarowe, na które załadowywano nieszczęśliwców ubranych nieraz tylko w koszule, których jak bydło rzeźne wywożono do Brzezinki, gdzie zabijano ich gazem w komorach gazowych. Mając wgląd do list prowadzonych w Hauptschreibstubie, stwierdził on osobiście, iż w ciągu sześciu dni po odtransportowaniu „muzułmanów”, odnotowywano ich na listach jako zmarłych. Spośród zagazowanych wymienił mi Wenger znanych mu osobiście: Józefa Iratza z Wiednia, Herberta Kohna z Nowego Jorku oraz Burgera Mayersa również z Nowego Jorku. Jesienią 1943 r. był on świadkiem, jak Nierzwicki maltretował 28-letniego więźnia Willy’ego Kritscha, Niemca, technika budowlanego. Nierzwicki pobił owego więźnia tak ciężko, że ten się przewrócił. Ponieważ dawał jeszcze oznaki życia, Nierzwicki polecił zanieść go na salę operacyjną, gdzie zrobił mu zastrzyk fenolowy. Jako przyczynę śmierci podano na listach Herzschwäche.

Jako Pfleger zatrudniony w szpitalu miał Wenger możność wglądu w to, co działo się na bloku 11. w Oświęcimiu. Opierając się na własnych bezpośrednich spostrzeżeniach, opowiadał mi on, iż co dwa do trzech tygodni odbywały się pod „czarną ścianą” na podwórzu tego bloku masowe rozstrzelania. W czasie takiej egzekucji zarządzano w obozie Blocksperrę, tak że tylko personel szpitalny miał prawo udawania się na blok 11. Z końcem 1943 r. albo też z początkiem 1944 r. widział osobiście, jak sanitariusze ładowali rozebrane do naga zwłoki rozstrzelanych na auta ciężarowe. Były to zwłoki młodych mężczyzn i kobiet. Jedno auto wysoko załadowane zwłokami wyjeżdżało za drugim. Z podwórza bloku 11. płynęły strugi krwi. Więźniowie z dezynfekcji i ze szpitala usuwali tę krew i podwórze posypywali piaskiem i popiołem. W październiku 1944 r. został rozstrzelany wiedeński radca handlowy Bertold Storfer. Wezwano go na blok 11., z którego więcej nie powrócił. Po paru dniach stwierdziłem w Hauptschreibstubie, iż w karcie kartotecznej Strofera była wpisana data śmierci. Wenger był również świadkiem, jak na krótko przed oswobodzeniem Oświęcimia przez Armię Czerwoną, SS-Hauptsturmführer Krause, będący w otoczeniu SS-manów, zastrzelił dwóch więźniów zatrudnionych w kuchni, m.in. lekarza holenderskiego dr. Ackermanna.

O innych eksperymentach przeprowadzanych z więźniami w Oświęcimiu dowiedziałem się od Wengera następujących szczegółów. Za głównego eksperymentatora na żywych ludziach uważa on prof. Klauberga [Clauberga], ginekologa niemieckiego z Katowic, który współpracował z berlińskim chemikiem dr. Ghobelem [Gobelem]. Celem ich eksperymentów było wynalezienie nowych materiałów kontrastowych do zdjęć rentgenologicznych, które by mogły zastąpić jodypinę, której z powodu braku jodu nie wyrabiano więcej w Niemczech. Clauberg był jednak w pierwszej kolejności Geschaftsmannem, pracował na zlecenie niemieckiego przemysłu chemicznego, od którego otrzymywał za każdą kobietę użytą do eksperymentów pokaźną sumę pieniędzy. Bliską współpracowniczką Clauberga była 21-letnia Słowaczka Silvia Friedmann, która umiała pozyskać sobie jego względy. Kobiety te układano na stole do zabiegów rentgenologicznych i następnie wtłaczano im za pomocą elektrycznej szprycy, podobną do cementu, gęstą płynną masę do cewki i macicy. Wtłaczanie tej masy kontrolowano za pomocą rentgena, a następnie dokonywano zdjęć fotograficznych. Po zrobieniu zdjęcia kobiety te wiły się w boleściach, często silnie krwawiły i wydzielały tę gęstą płynną masę. Eksperymenty takie przeprowadzano na tych samych kobietach w odstępach trzech – czterech tygodni, trzy do sześciu razy. Te spośród kobiet, które do eksperymentów tych już całkowicie wykorzystano, posyłano do Brzezinki w celu zagazowania. Eksperymentów takich dokonano na ok. 400 kobietach, m.in. także na Retii Wattermann z Amsterdamu, urodzonej w 1924 r., i Minie Lieber, pochodzącej z Francji. Na skutek silnego ucisku i ciśnienia, pod którym ową płynną masę kobietom do macicy wtłaczano, a być może także z powodu chemicznych właściwości owej masy kontrastowej, kobiety użyte do eksperymentowania cierpiały na zapalenie macicy, jajników, jajowodów, a także otrzewnej.

Dalsze eksperymenty przeprowadzali SS-Obersturmführer Weber i jego współpracownik SS-Oberscharführer Munch. Były to eksperymenty mające na celu oznaczenie grup krwi za pomocą Standartserum (Tiefserum [tief Serum]), ustalenie zawartości sulfonamidów i preparatów salicylowych we krwi oraz ustalenie reakcji organizmu na zastrzyki krwi osób chorych na malarię (Malariablut). Eksperymentowano również w Oświęcimiu nad sporządzaniem gipsowych modeli kobiecych organów płciowych oraz nad sztucznym zapłodnieniem, a wreszcie nad sposobami sterylizowania za pomocą promieni rentgena. Jak już wspomniałem, kolega Wenger był zatrudniony na bloku 9. Eksperymenty przeprowadzano na kobietach w bloku sąsiadującym, tj. w bloku 10. Dzięki temu miał on możność rozmawiać po kryjomu z ofiarami eksperymentów i dlatego też informacje jego pochodziły z pierwszego źródła.

Dalsze szczegóły eksperymentów, które przeprowadzano na bloku 10., znam z relacji więźnia oświęcimskiego, Edwarda de Wind, urodzonego 6 lutego 1916 r. w Den Haag [Haga] w Holandii. Pracował on jako lekarz-więzień na bloku 10. i z tego powodu miał możność wglądu w stosunki panujące na bloku eksperymentalnym nr 10. Według jego relacji przeprowadzane na tym bloku eksperymenty można podzielić na cztery grupy: grupa pierwsza – eksperymenty mające na celu badanie raka, drugia – eksperymenty sterylizacyjne, trzecia – eksperymenty mające na celu wyszukanie nowej masy kontrastowej do zdjęć rentgenologicznych [rentgenowskich] i czwarta – eksperymenty hematologiczne i serologiczne. Do eksperymentów tych używano kobiet pochodzenia żydowskiego, na wielu z nich eksperymenty te przeprowadzano wielokrotnie. W marcu 1943 r. przeniesiono na blok 10. z Brzezinki ok. 50 kobiet różnych narodowości. Były wśród nich: Irena Michael z Esso, córka tamtejszego lekarza, Margit Neuman i Sylvia Friedman z Czechosłowacji. Margit Neuman była starszą blokową, a Sylvia Friedman asystentką Clauberga. W tym miesiącu, marcu 1943 r., umieszczono na bloku 10. – 100 Greczynek z transportu salonickiego, w kwietniu 1943 r. – 110 Belgijek, między nimi żonę lekarza Sonię Meisel. Z transportu lipcowego i sierpniowego 1943 r. przeniesiono na ten blok 50 Francuzek. Z transportu, który przybył do Oświęcimia 15 września 1943 r., umieszczono na bloku 10. – 40 Holenderek, a później 100 Holenderek, wśród nich rzeźbiarkę Margot Friedlender [Friedlander, Friedländer] z Amsterdamu. Z końcem września 1943 r. przybyło na ten blok dalszych 100 Holenderek, a w końcu 12 Polek z Będzina. Przejściowo kwaterowały na bloku 10. prostytutki, które odbywały tam kwarantannę, a następnie były przenoszone na blok 24.

Na polecenie lekarza garnizonowego (Standardarzt) dr. Wirthsa przy eksperymentach i badaniach nad rakiem pracował dr Samuel, lektor ginekologii na wydziale lekarskim uniwersytetu w Köln [Kolonii], Żyd niemiecki. Wycinał on kobietom pod narkozą część szyjki macicy. Wyciętą tkankę zamrażano i badano pod mikroskopem. Chodziło o zbadanie zmian tkanek, które wykazują specjalną skłonność do tworzenia się raka. Samuel wyjaśniał, iż wycina on z szyjki tylko małe części błony śluzowej. Wszyscy byliśmy jednak głęboko przekonani, że pobierał on dość dużo tkanki i ciął głęboko, ponieważ przy dalszych eksperymentach na tak okaleczonych kobietach okazywało się, że na skutek silnego zabliźnienia szyjki macicznej były one dla sondy niedrożne. Kobiety nienadające się do dalszych eksperymentów wysyłano po sześciu tygodniach po zabiegu do szpitala w Brzezince. Ponieważ nie nadawały się do pracy, skierowywano je stamtąd do gazu. Śmiercią taką zginęła m.in. Jerina Kasmann, urodzona w 1907 r. we Francji. Spośród kobiet, które przeżyły te eksperymenty, Wind wymieniał: Minę Herman, urodzoną 27 grudnia 1902 r. w Amsterdamie.

Współpracownikiem Samuela był inżynier elektromechanik z Pragi Maks Ippe, który skonstruował aparat do wykonywania zdjęć fotograficznych wewnątrz i z wnętrza pochwy. Zdjęcia te były bardzo męczące i dręczące, ponieważ trwały godzinę i musiały być wielokrotnie powtarzane. Ippe był żydowskiego pochodzenia, [był w] wieku 30 lat. Samuel został później przepędzony do Brzezinki, gdzie został według ogólnego przekonania nas wszystkich rozstrzelany.

Eksperymenty za pomocą rentgena przeprowadzał prof. Schumann. Dokonywał ich na dziewczętach w wieku od 17 do 18 lat. Jedną z jego ofiar była Bella Schimschi z Salonik oraz Dora Buyena też z Salonik. Tylko bardzo niewiele z nich pozostało przy życiu. Eksperymenty przeprowadzał Schumann w następujący sposób: zakładał dziewczętom jedną elektrodę na brzuchu, a drugą na siedzeniu, umieszczając je w ten sposób na polu fal ultrakrótkich, przy czym fale te były skierowane na jajniki, które na skutek tego ulegały spaleniu. W wyniku fałszywego dozowania fal tworzyły się na brzuchu i siedzeniu ciężkie rany oparzeniowe i wrzody. Jedna z dziewcząt zmarła na skutek takiego okaleczenia. Inne z nich przeniesiono do Brzezinki. Po trzech miesiącach przetransportowano je z powrotem do Oświęcimia i przeprowadzano na każdej po dwie kontrolne operacje. W czasie tych operacji usuwano im organy płciowe celem zbadania ich stanu. Prawdopodobnie na skutek zmian hormonalnych wywołanych tymi zabiegami dziewczęta te zmieniały się i robiły wrażenie staruszek.

Dannenmann, Wenger i De Wind byli wyczerpująco przed ich odjazdem z Oświęcimia przesłuchani przez Komisję Radziecką.

W czasie 17–21 kwietnia 1945 r. zostałem przesłuchany przez Komisję dla Badania Zbrodni Niemiecko-Hitlerowskich w Oświęcimiu. Spisany wówczas protokół moich zeznań przetłumaczono na język niemiecki. Przejrzałem go dokładnie i stwierdzam, iż redakcja tego protokołu w języku niemieckim oddaje wiernie treść mych ówczesnych zeznań. Protokół ten składam obecnie Komisji, celem załączenia go do niniejszego protokołu, by uzupełnić me zeznania i należytego ich wyjaśnienia na tle ogólnym, które w zeznaniach swych przed Komisją pod przewodnictwem ministrów nakreśliłem.

Świadek zeznawał w języku niemieckim, zrozumiałym dla Komisji, wobec czego przesłuchiwano go bez udziału tłumacza. Po odczytaniu protokołu i przetłumaczeniu go świadkowi na język niemiecki, świadek oświadczył, co następuje:

Das vorstehende Protokol wurde mir vollnhaltlichin die deutsche Sprache ubersetzt. Ich annerkenne die Aufname als richtig, und meine Aussagen wort – und sinngemass wiedergebend. Die beigeschlossenen Arbeit uber Wasserversorgung etc. /Anlage Nr.3/ sowie das Protokol meiner Aussage vor der Hauptkommissionumfassend 184 Maschinschriftseiten, ist von mir persohnlich redigiert, und bin ich jeder Zeit bereit, fur die Richtigkeit der darin angefuhrten Tatsachen, voll und ganz einzustehen. Als Beweis dafur unterzeichne ich dieses Protokol und die beigeschlossene Arbeiten Blatt fur Blatt, eingehandig in Gegenwart der Kommission. Dasselbe betrifft die unter Anlage 6 dem Protokol beigeschlossenem Statistiken und das dazu gehorigeKommentar.

Odczytano. Na tym czynność i protokół niniejszy w dniu 8 lipca 1945 r. zakończono.