FELIKS MYŁYK

Dnia 20 października 1947 r. w Gliwicach, prokurator Prokuratury Sądu Okręgowego w Gliwicach z siedzibą w Gliwicach, w osobie prokuratora H. Rawy, członka Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, z udziałem protokolantki, aplikantki sądowej H. Bilińskiej, na mocy art. 20 przepisów wprowadzających kpk, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, zeznał on, co następuje:


Imię i nazwisko Feliks Myłyk
Wiek 34 lata
Imiona rodziców Jerzy i Elżbieta z d. Pryk
Miejsce zamieszkania Gliwice, ul. Jaskółcza 2a
Zajęcie urzędnik w Gliwicach, w Spółdzielni Spożywców Huty „Pokój”
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Od 14 czerwca 1940 r. do 16 października 1944 r. przebywałem w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu jako więzień polityczny. Z przedstawionych mi na liście podejrzanych znam następujące osoby:

1) Hansa Aumeiera,
2) Lorenza Christiana Carstensena,
3) Maxa Grabnera,
4) Hansa Hoffmana,
5) Heinricha Jostena,
6) Arthura Liebehenschela,
7) Ludwika Plaggego.

1) Hansa Aumeiera poznałem w 1942 r. gdy przybył do obozu na stanowisko Lagerführera. W stosunku do więźniów był on bardzo srogi i sam osobiście brał udział w biciu więźniów. Za czasów Aumeiera stosowane były najsurowsze represje w stosunku do więźniów, jak np. wieszanie na słupku, chłosta i Stehbunker. Raz byłem obecny przy przesłuchaniu jednego więźnia przez Aumeiera i sam widziałem, jak bił tego więźnia po twarzy.

2) Lorenza Carstensena poznałem w 1943 r. Był on Sturmführerem i pracował w Wydziale Politycznym jako nadzorca więźniów zatrudnionych w tym wydziale. Nie słyszałem, by znęcał się nad więźniami, był on raczej przeciwny metodom stosowanym w obozie.

3) Max Grabner, SS-Untersturmführer, był kierownikiem Wydziału Politycznego w obozie oświęcimskim, prawdopodobnie od początku istnienia obozu do końca 1943 r. W każdym razie poznałem go w chwili przybycia do obozu. Do jego obowiązków należało: przyjmowanie więźniów do obozu, sporządzanie akt do kartotek więźniów, sporządzanie list transportowych, zawiadamianie swych władz przełożonych o przybyciu, zwolnieniu, śmierci, rozstrzelaniu, ucieczce i transporcie więźniów. Grabner jako człowiek był ogromnym sadystą. Przy przesłuchiwaniu więźniów posługiwał się stale pejczem. Przesłuchiwania te odbywały się tak w Wydziale Politycznym, jak również w bloku 11., czyli „bloku śmierci”, w tzw. bunkrach.

Pamiętam pierwszą ucieczkę więźnia z obozu, niejakiego Wiejowskiego. Było to dnia 11 lipca 1940 r. Po stwierdzeniu ucieczki więźnia Max Grabner zarządził stójkę i wówczas wszyscy więźniowie musieli stać od godz. 17.00 w sobotę do godz. 15.00 w niedzielę. W czasie tej stójki odbywały się przesłuchiwania więźniów przez całą noc. Przesłuchiwania te prowadził Max Grabner pytając więźniów czy nie wiedzą czegoś o ucieczce Wiejowskiego. Ponieważ więźniowie niczego powiedzieć nie chcieli, bo obawiali się przykrych następstw, więc Grabner obiecał, że jeśli ktoś zgłosi się na ochotnika i powie coś o sprawie Wiejowskiego, to natychmiast zwolni wszystkich do bloków, a temu, który się zgłosi nic grozić nie będzie. Gdy, na skutek tej obietnicy, paru więźniów zgłosiło się do zeznań, Grabner nie tylko nie dotrzymał obietnicy, lecz także okazał się jeszcze bardziej okrutny. Rozkazał, by wszyscy więźniowie założywszy ręce na kark zrobili przysiad i w ten sposób asystowali przy przesłuchiwaniu, podczas gdy ludziom swoim polecił bić zeznających – przy czym sam nie skąpił im razów. Pamiętam, że jeden z więźniów otrzymał wtedy 170 uderzeń, które musiał sam głośno odliczać.

Max Grabner z własnej inicjatywy rozstrzeliwał więźniów w bloku 11., a następnie wpisywał w aktach zmyślone powody śmierci. Wśród straconych w ten sposób więźniów byli: dwaj bracia Czajorowie, Alfons Pniok, Herman Krawczyk i wielu innych, których nazwisk nie pamiętam.

Grabner współdziałał przy masowym gazowaniu transportów żydowskich jak również brał udział w tzw. wybiórkach do gazu. Wybiórki te wyglądały w ten sposób, że przeprowadzano apele wewnątrz obozu w czasie godzin pracy i wybierano „muzułmanów”, czyli ludzi niezdolnych do pracy, spisywano ich personalia, sporządzano listy, po czym ładowano ich na auta ciężarowe i wywożono do komór gazowych. Lista tych więźniów oznaczona była literami „SB” czyli Sonderbehandlung. Na podstawie tej listy wyciągano w Wydziale Politycznym akta więźniów, zaznaczano na nich litery „SB” i datę, a następnie odkładano je do archiwum. Na kartotekach zaznaczona była tylko data, a przed datą krzyżyk.

W 1943 r. Grabner brał czynny udział w eksterminacji ludności żydowskiej w Będzinie, skąd przywoził do Wydziału Politycznego wszelkiego rodzaju mienie pożydowskie, które następnie SS-mani rozdzielali między sobą. Grabner wziął wtedy dla siebie całe umeblowanie. W drugiej połowie 1943 r. Max Grabner został aresztowany.

4) Hans Hoffmann przyszedł do obozu w 1940 r. Na początku był on SS-manem. W czasie pobytu w Oświęcimiu awansował on na Rottenführera. Wiadomo było w obozie, że Hoffmann brał czynny udział w gazowaniu i rozstrzeliwaniu więźniów.

5) Heinrich Josten był trzecim Lagerführerem w latach 1943–1944. O jego działalności niczego powiedzieć nie mogę, gdyż się z nim bezpośrednio nie stykałem i niczego specjalnego o nim nie słyszałem.

6) Arthur Liebehenschel przybył jako komendant obozu pod koniec 1943 r. W czasie, gdy był on komendantem, nastąpiło złagodzenie stosunków w obozie. Zniesiono karę śmierci za ucieczkę, zniesiono Stehbunkry i karę chłosty. Liebehenschel był komendantem tylko parę miesięcy.

7) Ludwik Plagge przybył do obozu w 1940 r. jako Blockführer w randze SS-mana. Przezwany był „Fajeczką”. Chodził stale z pałką, którą bił wszystkich spotykanych po drodze więźniów. Za swoją gorliwą pracę awansował na Unterscharführera i mianowany został Rapportführerem. I na tym stanowisku okazał również wiele gorliwości w znęcaniu się nad więźniami, zamęczając ich sportem, to jest ćwiczeniami takimi jak przysiady z założonymi na kark rękoma, śpiewy i skoki w przysiadzie.

Zeznałem wszystko. Odczytano.