Polska Misja Dla Ścigania Zbrodni Wojennych
Polish War Crimes Mission, Team Brunswick
Brunszwik, 24 czerwca 1946 r.
Obecni:
Sędzia inv.: por. Czesław Tundak
W sprawie przeciw: Otto Arthur Lätsch
Staje świadek, który po pouczeniu o skutkach karnych za fałszywe zeznanie, zeznaje:
Imię i nazwisko | Zenek Baron |
Wiek | 20 lat |
Wyznanie | mojżeszowe |
Stan cywilny | kawaler |
Zawód | bez zawodu |
Stosunek do podejrzanego | obcy |
Karany za krzywoprzysięstwo | nie |
Obecne miejsce zamieszkania | Feldafing k. Monachium, Villa Waldwinkel |
W 1944 r. wywieziony zostałem przez Niemców z łódzkiego getta do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, a stamtąd przybyłem 18 sierpnia 1944 r. do obozu pracy Gliwice IV. Obóz ten podlegał organizacji OT [Organisation Todt], a wachmanami byli SS-Manni. Podejrzany Lätsch był w tym obozie Rapportführerem.
Zaraz w pierwszych dniach naszego pobytu w tym obozie zastrzelony został jeden z Häftlingów (nazwiska nie znam). Wyprowadzono go na zewnątrz obozu i tam zastrzelono.
Kto zastrzelił, czy sam Lätsch, czy inny SS-man, tego nie wiem. Musiało to się jednak stać na rozkaz Lätscha ponieważ nie było w obozie Lagerführera, który dopiero w trzy miesiące później przybył do obozu.
Mnie osobiście Lätsch bił deską i gumą w głowę, plecy i gdzie popadło. Było to w czasie pracy w obozie przy kopaniu rowu. Widziałem jak Lätsch bił innych więźniów i znęcał się nad nimi za najdrobniejsze przewinienia albo też całkiem bez winy.
19 stycznia 1945 r. obóz został ewakuowany na zachód. Około 50 niezdolnych do marszu pozostało w izbie chorych. W trzy dni później ci chorzy zostali wraz z całą izbą chorych spaleni. Na czyj rozkaz, tego nie wiem. Dowiedziałem się o tym od niejakiego Dąbrowskiego (ojca) i od drugiego byłego Häftlinga, którzy będąc w owej grupie chorych ocaleli [jako] jedyni. Kiedy spotkałem ich wiosną 1945 r. w Łodzi opowiadali mi o tym zajściu. Przeżyli ponieważ udało im się wyskoczyć z okna płonącego budynku i ukryć się pośród trupów tych, którzy w czasie wyskakiwania zostali zastrzeleni.
Widziałem jak pierwszego dnia marszu, w odległości ok. 20 km od Gliwic, Lätsch zastrzelił jednego z Häftlingów, który nie mógł dalej maszerować. Innych wypadków zastrzelenia przez samego Lätscha nie widziałem. Przy wszystkich tych zbrodniach i okrucieństwach Lätscha nie warto wspominać, że kazał nas w czasie marszu bić i maltretować.
Po dwóch dniach marszu doszliśmy do Blechhammer. Lätscha widziałem ostatni raz w drugim dniu marszu około południa. Czy on się od kolumny oddalił, tego nie wiem, przypuszczam, że w trzy godziny przed dojściem do Blechhammer wyjechał samochodem naprzód. W Blechhammer już [go] nie zobaczyłem, natomiast widziałem samochód, którym jeździł z Lagerführerem.
Dodatkowo zeznaję, że w 1944 r. lekarz obozowy (członek SS) przeprowadzał selekcje niezdolnych do pracy i takich, którzy źle wyglądali i wysyłał do krematorium w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Jedna grupa wyjechała, a druga, w której sam byłem, została wstrzymana, ponieważ, jak mówiono, piece zostały z powodu zbliżania się Rosjan zniszczone. Dzięki temu ocalałem. Wiem, że poprzednio wysyłano do tych pieców chorych z [nieczytelne], którzy mieli dyzenterię.
Na tym kończę.
Przed podpisaniem przeczytano. Zakończono.