GENOWEFA ZIELIŃSKA

Dnia 21 sierpnia 1947 r. w Krakowie. członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia apelacyjny śledczy Jan Sehn, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN719/47), przesłuchał na zasadzie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293) w związku z art. 254, 107, 115 kpk, w charakterze świadka, niżej wymienioną więźniarkę obozu koncentracyjnego na Majdanku, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Genowefa Zielińska
Wiek 40 lat
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód urzędniczka w Centrali Tekstylnej w Szczecinie
Miejsce zamieszkania Szczecin, ul. Baden-Powella 3 m. 8

W obozie koncentracyjnym na Majdanku pod Lublinem przebywałam w czasie od 8 stycznia 1943 r. do 15 lipca 1943 r. Między innymi pracowałam w pralni dla więźniów (Häftlingswäscherei), która znajdowała się między polami I i II w pobliżu starego krematorium, w komandzie zatrudnionym przy uprawie ogródków oraz w szwalni. W czasie mej pracy w tych komandach zetknęłam się z aufseherką Hildegard Lächert. Nie znałyśmy jej wówczas z nazwiska, nazywałyśmy ją „Krwawą Brygidą”. Wygląd jej jednak pamiętam bardzo dokładnie i obecnie bez żadnej trudności rozpoznałam ją z fotografii, wystawionej na widok publiczny w Krakowie. Jest to ta, której obecnie fotografię mi okazano (okazano fotografię Hildegard Lächert).

Lächert wyróżniała się jako jedna z najokrutniejszych aufseherek. Stale chodziła z pejczem i biła więźniarki gdzie popadło. Robiła to najczęściej bez jakiegokolwiek powodu. Za najbłahsze przewinienie torturowała więźniarki do nieprzytomności. Za to, że znalazła u mnie w fartuchu papierosa wezwała mnie do swego pokoju w budynku pralni i w obecności znanego na Majdanku z okrucieństwa SS-manna Hoffmanna pobiła mnie w sposób dziki i nieludzki po twarzy. Biła mnie tak strasznie, że nawet Hoffmannowi było tego za dużo i powstrzymał, [chwytając] ją za rękę. Po wyjściu od Lächert po tym pobiciu miałam twarz zupełnie siną i opuchniętą.

Współwięźniarkę Helenę Kunze, która o ile się nie mylę pochodziła z miejscowości Mrozy pod Warszawą, pobiła po głowie tak, że wybiła jej dziurę w kości czaszki. Przestała ją bić dopiero wtedy, gdy Kunze omdlała przewróciła się. Dopiero wówczas Lächert z uśmiechem odjechała od leżącej na ziemi.

U Żydówek, które podejrzewała o to, że w naturalnych otworach ciała mogą mieć ukryte kosztowności, przeprowadzała poszukiwania za tymi kosztownościami i badania ginekologiczne kijem. Byłam naocznym świadkiem przeprowadzanych przez Lächert w ten sposób rewizji.

Lächert znana była jako pijaczka. W okresie, gdy na Majdanku spalano zwłoki w otwartym polu, siadywała ona nad tymi palącymi się stosami mimo, iż nie pełniła tam służby i od palenisk szedł taki smród, że w obozie wytrzymać nie było można. W czasie apelu, gdy więźniarki nie ustawiły się równo pod linię, to wyrównywała szeregi, bijąc więźniarki pejczem gdzie popadło.

Wraz ze mną przebywały w obozie na Majdanku m.in.: Kazimiera Kozłowska, Kraków, ul. Berka Joselewicza (numeru nie pamiętam); Stanisława Badowska, Łódź, ul. Zacisze 6 m. 5; Urszula Skąpska z Poznania, ul. Szamarzewskiego (numeru nie pamiętam) i inne, których nazwisk sobie nie przypominam.

Odczytano. Na tym przesłuchanie i protokół niniejszy zakończono.