RÓŻA NASS

Dnia 11 marca 1947 r., prokurator Specjalnego Sądu Karnego w Krakowie przy ul. Grodzkiej 52, w osobie wiceprokuratora rejonu IX dr. Kordeckiego, z udziałem protokolanta, aplikanta Nowaka, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Róża Nass
Wiek 39 lat
Imiona rodziców Salomea i Herman
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Sławkowska 23
Zajęcie urzędniczka
Wyznanie mojżeszowe
Karalność nie
Stosunek do stron obcy

Luisę Danz poznałam w marcu 1944 r., gdy przyszła jako nadzorczyni do Fabryki Emalii na Zabłociu w Krakowie. Była ona specjalnie złośliwa. Samowolnie robiła nam rewizje w barakach i odbierała wszystką pościel i bieliznę, tak że zostałyśmy w samych pasiakach. Inne dozorczynie Niemki powiedziały nam wprost, że tego nie wolno robić i określiły Luisę Danz jako wariatkę.

Na terenie fabryki biła bez powodu pracownice, nie pozwalała prać pasiaków, a wymagała, żeby była czystość, to znów biła, jak ktoś był czysto ubrany.

Z chwilą przeniesienia nas do obozu w Płaszowie, gdy Luise Danz nie musiała się nikogo obawiać, była jeszcze bezwzględniejsza. Biła pięściami, szarpała za włosy, znęcała się bez powodu.

Sama byłam świadkiem, jak pewnego razu biła pięściami po twarzy więźniarkę Adelę Sterngost, która obecnie jest w Wiedniu i mówiła: „Ja bym cię zabiła, gdybym mogła”.

Nie widziałam, żeby Luise Danz zabiła któreś z więźniarek, ale pewną uderzyła flaszką z wodą w głowę tak, że ta upadła zemdlona i zalana krwią. Ponieważ to było w transporcie, więc wzięto ją osobno i już jej więcej nie widziałyśmy, ani nie powróciła. To opowiadała mi moja siostra Rozmaryn Edyta, która była świadkiem tego wypadku.

Zakończono i podpisano.