Dnia 17 września 1947 r. w Krakowie, członek krakowskiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia grodzki dr Henryk Gawacki, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), na zasadzie i w trybie dekretu z 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, przesłuchał w charakterze świadka niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Mieczysław Kieta |
Wiek | 28 lat |
Wyznanie | rzymskokatolickie |
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód dziennikarz
Miejsce zamieszkania | Kraków, ul. Skawińska Boczna 12/11 |
Zeznaje bez przeszkód | |
Jako więzień polityczny został | em osadzony w obozie oświęcimskim 17 sierpnia 1942 r. |
i tam po otrzymaniu nr. 59590 przebywałem do 13 listopada 1944 r., a następnie zostałem przeniesiony do obozu w Groß-Rosen i potem, w lutym 1945 r., do obozu w Litomierzycach.
W Oświęcimiu do ostatnich dni sierpnia 1942 r. pracowałem przy regulacji Soły, potem zatrudniony byłem przy oczyszczaniu i porządkowaniu bloku 10. w obozie macierzystym, następnie mniej więcej do połowy października 1942 r. pracowałem w drużynie roboczej Wasserversorgung. Potem przez krótki czas chorowałem na tyfus, a po jego przejściu byłem zatrudniony początkowo jako goniec na bloku 20., a potem jako pielęgniarz. W związku z pracą na bloku 20., w którym mieścił się rewir dla więźniów, przeszedłem różne choroby zakaźne.
Od końca lutego 1943 r. do końca mego pobytu w obozie oświęcimskim zatrudniony byłem w Instytucie Higieny w Rajsku, początkowo jako laborant, a potem jako magazynier w magazynie środków chemicznych i aparatów.
Już w sierpniu 1942 r., a to dnia 29, zetknąłem się z Lagerführerem Aumeierem. W tym dniu po apelu wieczornym Aumeier w towarzystwie nieznanego mi z nazwiska Rapportführera i kilku SS-manów rozmaitych stopni przeprowadził na wielką skalę wybiórkę więźniów, nawet zdrowych, a mających nogi albo napuchnięte, albo też lekko zranione. Odstawiono na bok paruset ludzi i, jak potem od innych więźniów się dowiedziałem, wszystkich ich odwieziono do Brzezinki do zagazowania. Wśród nich zginął m.in. także mój ojciec, razem ze mną aresztowany w Krakowie. Aumeiera widziałem z dość znacznej odległości, w nocnym mroku, w świetle reflektorów ręcznych – wybiórka bowiem trwała od zmroku do jakiejś 1.00 w nocy. Widziałem, jak Aumeier robił dokładny przegląd poszczególnych drużyn roboczych, ustawionych na placu przed kuchnią.
Pewnego dnia we wrześniu 1942 r. w związku z generalnym odczyszczeniem obozu Aumeier wygłosił do więźniów przemówienie, w którym zaznaczył, że władzom obozowym nie zależy na śmierci więźniów, ale [że] potrzeba im życia więźniów i ich pracy.
W styczniu 1943 r. przeprowadzono likwidację komand Effektenkammer i Bekleidungskammer i w związku z tym widziałem, jak Aumeier, Grabner, Palitzsch i inni przechodzili kilkakrotnie i krzyczeli do tych więźniów, zebranych i izolowanych pod blokiem 24. Część więźniów rozstrzelano, a część wysłano do kompanii karnej.
We wrześniu 1942 r. Aumeier skazał mnie i dwóch innych więźniów na karę chłosty po 25 uderzeń za to tylko, że stan bloku 10. na apelu się nie zgadzał – jeden z więźniów, chory, ukrył się pod łóżkiem i nie wyszedł na apel.
Gdy pracowałem na bloku 10., który sąsiadował z blokiem 11., blokowy, nieznany mi bliżej warszawianin, zwrócił mi uwagę, że gdybym usłyszał jakieś krzyki z podworca między blokami 10. a 11., mam przerwać porządkowanie sal tej połowy bloku, która przylegała do tego podworca, i przejść do innych sal. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że na tym podwórzu odbywają się „rozwałki”. Pewnego razu usłyszałem okrzyki w językach czeskim i polskim. Zaintrygowany podpatrywałem przez drewniane okiennice i przez szparę widziałem, jak jakiś więzień czołgał się u stóp Aumeiera, jak gdyby go o coś błagał, Aumeier go kopał i wreszcie, wydobywszy pistolet, strzelił do niego dwa razy. Czy więzień ten leżący na ziemi zginął, nie wiem.
Na przełomie września i października 1942 r. przebywałem na bloku 17. w obozie macierzystym, gdzie Blockführerem był Kurt Müller, którego dobrze rozpoznaję na okazanej mi fotografii. Müller bił więźniów i kopał i niejednokrotnie znęcał się nad nimi w ten sposób, że kantem drewnianej tabliczki blokowego uderzał więźnia po brzuchu. Wszyscy więźniowie się go bali.
Na tym protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.