JÓZEF PACZYŃSKI

Dnia 3 września 1947 r. w Krakowie, członek krakowskiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia grodzki dr Henryk Gawacki, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, przesłuchał w charakterze świadka niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Paczyński
Data i miejsce urodzenia 29 stycznia 1920 r. w Wadowicach
Imiona rodziców Wojciech i Anna z d. Stawowa
Wyznanie rzymskokatolickie
Stan cywilny wolny
Zawód pracownik umysłowy
Narodowość i przynależność państwowa polska
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Zyblikiewicza 11 m. 12
Zeznaje bez przeszkód

W obozie oświęcimskim zostałem osadzony z pierwszym transportem więźniów z Tarnowa 14 czerwca 1940 r. i otrzymałem numer więzienny 121. W związku z ewakuacją obozu 18 stycznia 1945 r. zostałem przeniesiony do Mauthausen, stamtąd po tygodniu do obozu w Melk k. Wiednia, a w połowie kwietnia 1945 r. do Ebensee, gdzie pozostawałem do 6 maja 1945 r.

W obozie w Oświęcimiu przeszedłem najpierw trzytygodniową kwarantannę, a potem przydzielono mnie do SS-Rasierstube [fryzjerni], gdzie pracowałem do końca mego pobytu w obozie. W tym zakładzie pracowało przeciętnie dziesięciu więźniów pod nadzorem kapo, którym początkowo bywał Niemiec, a potem byli Polacy i jednym z nich był Michał Mysiński (Kraków, [ul.] Świętego Marka 21 – sklep).

Na kwarantannie zetknąłem się z Ludwigiem Plaggem, który będąc wówczas Unterscharführerem, przeprowadzał z nami „ćwiczenia gimnastyczne”, „sport” oraz „naukę śpiewu”. W czasie tych ćwiczeń, prowadzonych do całkowitego zmęczenia i wyczerpania więźniów, z których wielu omdlewało, Plagge wraz z niemieckimi kapo, rekrutującymi się z pierwszej trzydziestki więźniów sprowadzonych do obozu, bił więźniów i kopał. Po nocach Plagge wpadał do bloku, spędzał zmęczonych więźniów i na sali [kazał] im ćwiczyć całymi godzinami. W czasie dziennych ćwiczeń nieraz strzelał z pistoletu ponad głowy więźniów.

Pewnej soboty Lagerführer Fritzsch zarządził w związku z ucieczką jednego więźnia stójkę wszystkich osadzonych, trwającą od godz. 18.00 do następnego dnia (niedziela) do godz. 16.00, i Plagge nadzorował tę stójkę, a więźniów słaniających się lub też stojących w pozycji nie dość wyprostowanej, bił ręką lub też kijem czy pałką. W następstwie wyczerpania z ogólnej liczby ponad tysiąca więźniów przeszło 80 zemdlało. Na omdlałych wylewano wiadra zimnej wody i zostawiano ich na ziemi. Plagge brał udział w dochodzeniach przeprowadzonych w związku z tą ucieczką więźnia, wyszukiwał jego podejrzanych towarzyszy i odprowadzał ich do Oddziału Politycznego.

Plagge w późniejszym okresie, gdy został awansowany na Oberscharführera, był Blockführerem na bloku 11. i na innych blokach. Pełniąc tę funkcję, odznaczał się takim samym okrucieństwem w stosunku do więźniów, przeprowadzał rewizje i znalezione przedmioty wyrzucał lub też zabierał, a nadto kierował doniesienia karne.

Pracując przez tak długi czas w SS-Rasierstube, miałem sposobność zetknięcia się niemal z wszystkimi członkami zbrojnej załogi SS, znałem ich wszystkich z nazwiska i z funkcji. Przechodząc przez bramę obozu do miejsca mej pracy, widywałem nieraz Lagerführera Aumeiera, zwanego w gwarze więźniów „Łokietkiem” lub „Bumbo”, jak bił więźniów po twarzy i kopał. Po apelach widywałem często Aumeiera dozorującego przeprowadzaną przez Kaduka selekcję więźniów do gazu. Sam Aumeier niejednokrotnie wybierał więźniów do gazu.

W okresie, gdy Aumeier był Lagerführerem, osadzano w obozie najbliższych członków rodziny, najczęściej rodziców zbiegłego więźnia. Utkwiły mi w pamięci następujące dwa zdarzenia: razu pewnego zbiegło z obozu pięciu więźniów, których następnie schwytano, doprowadzono, względnie zawleczono zmasakrowanych i dających słabe oznaki życia i ułożono ich na stołach obok bloku 24., i wszyscy więźniowie musieli defilować obok tego stołu. Innym razem schwytano dwóch więźniów na kradzieży chleba z magazynu w nocy i rano ułożono ich postrzelonych, ale jeszcze nie dobitych, na placu apelowym – i tak samo więźniowie musieli defilować obok nich. Z opowiadania innych więźniów wiadomo mi, że Aumeier bywał w Brzezince w krematoriach w czasie gazowania i palenia więźniów.

Szef Oddziału Politycznego Grabner przychodził niemal codziennie do fryzjerni, stąd znałem go bardzo dobrze. Przyrzekał mi zawsze, że pójdę do domu. Grabner przychodził często z rana do fryzjerni zmęczony, a zdarzało się to wtedy, gdy do Brzezinki nadchodziły wielkie transporty, które zaraz likwidowano. Zorganizował on też w obozie służbę szpiegowską wśród więźniów i miał swoich informatorów. Powszechnie było wiadome w obozie, że w czasie dochodzeń przeprowadzanych przez Grabnera więźniowie bici przez SS-manów (sam Grabner nigdy więźnia nie bił) ginęli, a jeżeli wracali, to ciężko pobici. Grabner znany był ze stosowania tzw. niemieckiego paragrafu 175 w stosunku do homoseksualistów. Więźniowie Polacy byli karani śmiercią, a Niemcy kastracją.

Blockführer Kurt Müller znany był z tego, że więźniów bił i kopał – sam to widziałem – [oraz że] przeprowadzał rewizje przy wejściu do obozu i na blokach. Nadto przeprowadzając nalot, [tzn.] kontrolę pracy drużyn roboczych, sporządzał doniesienia karne. Müller, podobnie jak wszyscy inni Blockführerzy, brał udział w Sonderkommandach w Brzezince.

August Bogusch, początkowo Blockführer, a w później pisarz u Lagerführera i w Oddziale Politycznym, bił lub kopał więźniów, którzy zaniedbali go pozdrowić. Pracując jako pisarz, miał możność niszczenia meldunków na więźniów i w ten sposób uchronić ich od dotkliwych kar, a tego nie czynił.

Inny Blockführer, Herbert Ludwig, znany był z tego, że więźniów nie tylko bił, ale leżących na ziemi kopał po piersiach. Prześladował więźniów rewizjami przy wejściu i na blokach, a z drugiej strony pił z nimi i wymuszał od nich, aby mu dostarczali alkoholu.

Pamiętam dobrze, jak SS-Obersturmführer Josten, starszy już wiekiem, w 1941 r. prowadził plutony egzekucyjne na miejsce rozstrzeliwania więźniów w dołach powstałych na skutek wydobywania żwiru czy też piasku. W tym okresie blok 11. jeszcze nie był rozbudowany i egzekucji w nim nie przeprowadzano.

Na tym protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.