MARIA BUDZIASZEK

Dnia 21 czerwca 1947 r. w Krakowie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia okręgowy śledczy Jan Sehn, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 (L.dz. Prok. NTN 719/47), przesłuchał na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, w charakterze świadka niżej wymienioną byłą więźniarkę obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Maria Budziaszek
Data i miejsce urodzenia 8 września 1920 r. w Krakowie
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zajęcie pracownica Społem
Stan cywilny panna
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Twardowskiego 115

W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu przebywałam od października 1942 do 20 października 1944 r. jako więźniarka polityczna nr 23 359. W pierwszych dwu miesiącach pracowałam w polu, następne dwa miesiące byłam zatrudniona w Effektenkammer u Effingera, później przez rok chodziłam z komandem, liczącym ok. 500 więźniarek do sortowania bielizny w kanadzie w Oświęcimiu. Następnie już w 1944 r. byłam zatrudniona w Brzezince na odcinku b FKL [Frauenkonzentrationslager] w kuchni, skąd zostałam wcielona do karnej kompanii, w której przebywałam przez ostatnie trzy miesiące mego pobytu w Oświęcimiu. Z czasu mego pobytu w tym obozie pamiętam bardzo dokładnie starszą dozorczynię Marię Mandl. Rozpoznałam ją obecnie dokładnie na fotografiach wystawionych na widok publiczny. Była ona faktycznie kierowniczką obozu żeńskiego w Brzezince, podlegali jej nie tylko więźniowie, kierowała ona także pracą zatrudnionego w obozie żeńskim kobiecego i męskiego personelu SS. Była to osoba okrutna, traktowała więźniarki w sposób bardzo surowy, odnosiła się do nich jak nie do ludzi. Ilustrują to następujące fakty: w lecie 1943 r., gdy wieczorem po pracy komando nasze, w liczbie ok. 500 więźniarek, wracało do FKL w Brzezince z kanady w Oświęcimiu Mandl zarządziła na głównej bramie przy wejściu do FKL przeprowadzenie rewizji. Przeprowadzał ją Taube wraz z kilkoma Aufseherkami. Ponieważ w czasie rewizji u żadnej z więźniarek nic nie znaleziono, przeto Mandl nakazała wychłostać co dziesiątą więźniarkę. Zgodnie z tym rozkazem Taube wybierał, spośród ustawionych w piątki więźniarek, co dziesiątą i na stołku koło bloku 25. chłostał je. Mandl stała obok Blockführerstuby i przyglądała się temu. Wychłostano wówczas kilkadziesiąt więźniarek.

Maria Mandl jako Oberaufseherin brała udział we wszystkich wybiórkach więźniarek niezdatnych do pracy. Do wybiórek takich wszystkie więźniarki ustawić się musiały na placu apelowym, oddzielnie blokami, na apelu musiały być obecne wszystkie, a więc zarówno zdrowe, jak i chore, grupa SS-manów w otoczeniu więźniarek funkcyjnych dokonywała Sortierungu. Wybierano więźniarki, które na oko wydawały się niezdatne do pracy, przy czym wystarczyło, by któraś miała opuchnięte nogi. Z szeregu wyciągać musiały owe więźniarki funkcyjne. Mandl obserwowała ich pracę i gdy pominęły którąś ze swych znajomych lub z innego powodu chciały którąś oszczędzić, Mandl wskazywała pominiętą i kazała ją odstawić na bok. Wszystkie wybrane odsyłano na blok 25., skąd najwyżej po trzech dniach wieczorem Sonderkommando samochodami wywoziło je do komór gazowych przy krematoriach w Brzezince. Gdy któraś z więźniarek z powodu choroby nie mogła iść o własnych siłach na blok 25., wówczas więźniarki z Sonderkommanda na polecenie Mandl zakładały takiej ofierze paski za ręce i żywą ciągnęły po ziemi na blok 25. Przypominam sobie, jak raz w czasie takiej sceny Mandl odwróciła się do stojącego obok niej SS-mana i z drwiącym grymasem powiedziała, że śmierdzi.

Mandl wysyłała również na blok 25. więźniarki, które nie stawiły się na apel. W takich razach przeszukiwano cały obóz i po znalezieniu koleżanki, która nie stawiła się na apelu, Mandl skierowała ją na blok 25., skąd bez względu na stan zdrowia więźniarka taka szła do gazu.

W innych przypadkach więźniarki takie Mandl umieszczała w karnej kompanii (SK [Strafkompanie]). Zimą 1942/1943 w bardzo mroźny dzień, w niedzielę, urządziła dla FKL apel generalny, który trwał od godz. 5.00 rano do późnych godzin wieczornych. Wypędzono wówczas wszystkie więźniarki na łąkę przed obozem, skąd pojedynczo wpuszczano je przez bramę do obozu. Przed bramą stała Mandl wraz z podległym jej personelem SS. Z powodu mrozu i wyczerpania bardzo dużo więźniarek już na łące poupadało. Spośród wypuszczanych pojedynczo do obozu zapisywano numery tych wszystkich, które z powodu wycieńczenia czy też choroby nie mogły szybko iść. Wszystkie zapisane skierowane zostały na rewir, gdzie lekarze przesortowali je i większość wywieźli do gazu.

Przez Mandl wcielona zostałam do SK za kradzież bochenka chleba w czasie mojej pracy w kuchni. Chleb ten chciałam zorganizować dla mojej starszej koleżanki, która pracowała w innym komandzie, a mianowicie w polu. Chleb znalazła u mnie kapo kuchni, która zameldowała o tym Franz, Aufeseherin. Ta złożyła na mnie meldunek u Mandl. Zostałam wezwana do jej biura (nach Vorne), czekałam tam przez trzy dni na przyjęcie mnie przez Mandl, która po wypytaniu mnie o przebieg zajścia wcieliła mnie na trzy miesiące do karnej kompanii. Jeszcze tego samego dnia zostałam przeniesiona na blok karnej kompanii, gdzie przebywałam do końca mego pobytu w Oświęcimiu.

Z mego pobytu w obozie w Brzezince pamiętam również Aufseherin Brandl. Była ona znana z tego, że każdą więźniarkę, która znalazła się w jej pobliżu, biła czym popadło i specjalnie szczuła złośliwym psem, z którym stale chodziła. Koleżankę moją Klekowską pobiła ona kluczami po głowie. Dozorczyń Danz, Kock, Bodem, Zlotos nie przypominam sobie.

W dniu 20 października 1944 r. wywieziona zostałam z Oświęcimia transportem, liczącym ok. 200 Polek, do fabryki amunicji w Dreźnie.

Odczytano. Na tym przesłuchanie i protokół niniejszy zakończono.