STANISŁAW PŁOSKI

Warszawa, 30 lipca 1946 r. Sędzia Antoni Knoll, jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchał niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:

Nazywam się Płoski Stanisław, syn Józefa i Wandy z Biegańskich, urodzony 4 grudnia 1899 r. w Briańsku (ZSRR), doktor filozofii, wicedyrektor Instytutu Pamięci Narodowej przy Prezydium Rady Ministrów RP w Warszawie, zam. Warszawa Praga, ul. Zygmuntowska 14 m. 50, niekarany, dla stron obcy.

W okresie okupacji byłem szefem Wojskowego Biura Historycznego Komendy Głównej ZWZ, później Armii Krajowej (AK).W zakres ówczesnych moich prac wchodziło zbieranie danych dotyczących terroru niemieckiego (tzw. kronika okupacji). Z tytułu tych obowiązków znana mi jest w zasadzie działalność poszczególnych organizacji, które były organami terroru niemieckiego na okupowanych ziemiach polskich, a w szczególności SS i SA.

Jeżeli chodzi o SS, to organizacja ta, o pełnym brzmieniu Schutzstaffel, istniała w Niemczech od roku, o ile sobie przypominam, 1925 i miała za zadanie ochronę osób kierowniczych w NSDAP i funkcje policyjne w łonie partii. Do Polski SS wkroczyło łącznie z wojskami liniowymi w roku 1939. Już w październiku 1939 roku Sicherheitspolizei (policja bezpieczeństwa) składała się z SS-manów. Sicherheitspolizei zajmowała się sprawami śledczymi politycznymi (gestapo – Gecheimniss-Staat-Polizei) i kryminalnymi (kripo Kriminal-Polizei). Niezależnie od tego była Schutzpolizei (schupo), której zadaniem w pewnej mierze była pomoc dla Sicherheitspolizei. Cały terror w stosunku do ludności polskiej, a na nim opierał się system rządu okupacyjnego, koncentrował się w rękach Sicherheitspolizei, a tym samym w rękach SS, oraz ściśle z SS związanych organizacji, jak Waffen-SS (uprzednio SS-Totenkopfverbande). Do zakresu więc działalności Sicherheitspolizei, a tym samym SS, należało: dokonywanie aresztowań, rewizji, zatrzymań ulicznych (tzw. łapanek), pacyfikacji, wszelkiego rodzaju represji zbiorowych, sprawowanie po-policyjnych sądów doraźnych (Polizeistandgericht), dozorowanie więźniów w obozach koncentracyjnych i obozach pracy, dokonywanie egzekucji publicznych i niejawnych, przeprowadzanie wysiedleń ludności polskiej z poszczególnych miejscowości na terenie byłego General-Gubernatorstwa. Cała w ogóle akcja wysiedleńcza koncentrowała się w rękach SS (tzw.Umsiedlungsamt). W rękach SS-manów spoczywał nadzór nad więźniami politycznymi – np. Zamek w Lublinie, Pawiak w Warszawie, więzienie Montelupich w Krakowie, Baszta w Zamościu itp. SS prowadziło również badania zatrzymanych, połączone z najbardziej wymyślnymi i wyrafinowanymi torturami badanych.

Z tortur tych słynęło w szczególności gestapo w Warszawie przy ul. Szucha, krakowskie przy ul. Pomorskiej, zakopiańskie, nowosądeckie i inne. Tortury stosowane przez SS w czasie badania były różnego rodzaju. Najczęściej było stosowane kopanie w dolną część brzucha, odbijanie pałką gumową nerek, karmienie solonymi śledziami bez możliwości ugaszenia pragnienia, wieszanie za ręce, gimnastyczny przysiad z wyciągniętymi rękami, po których SS-mani bili bykowcami, a w razie utraty równowagi kopanie i bicie do czasu jej uzyskania, itp.

Przy przesiedlaniu dawano ludności 20 minut na spakowanie się. Wolno było zabrać rzeczy osobiste, bez kosztowności. Towarzyszyło temu bicie. Osoby ciężko chore kazano wynosić na podwórze, nie licząc się z tym, że może to pociągnąć za sobą ich śmierć. Tak umarł prof. Bronisław Dębiński z Poznania. Wysiedlonych SS-mani trzymali w ciągu długich godzin na mrozie, nie bacząc na stan ciężarnych kobiet i na wiek dzieci. Punkty zborne były nieopalane. Jeść nie dawano, nie bacząc na to, że wysiedleni nie zawsze mieli ze sobą coś do jedzenia. Na miejsca nowego pobytu przewożono z reguły, pomimo surowych zim, w nieopalanych wagonach towarowych, toteż częste bywały wśród starców, osób chorych i dzieci wypadki zamarznięcia, np. wymarznięcie transportu dzieci z Zamojszczyzny zimą 1943roku. Na porządku dziennym były wypadki odmrożeń, kończących się kalectwem.

Pacyfikację w poszczególnych wsiach SS przeprowadzało w sposób następujący: otaczano wieś, podpalano ją, a ludność, która się z płomieni usiłowała ratować, wystrzelano lub też chwytano i bez względu na płeć i wiek wrzucano z powrotem do ognia. Znane mi są wypadki, a to zarówno na Kielecczyźnie, jak i na Lubelszczyźnie, kiedy po otoczeniu wsi i spędzeniu wszystkiej ludności została ona zamknięta w jednej lub kilku stodołach i spalona żywcem. Niestety, nie przypominam sobie dokładnie nazw tych wsi. Na porządku dziennym były wypadki palenia zagród wraz z ich mieszkańcami podejrzanymi o sympatyzowanie z ruchem partyzanckim. Znane mi są wypadki, kiedy w powiecie sochaczewskim i rawsko- mazowieckim za niedozwolony przemiał zboża spalone zostały młyny. Wszystkie czynności dotyczące pacyfikacji i wysiedleń przeprowadzało w większości SS.

SS na terenie Warszawy brało udział we wszystkich masowych obławach na ludność cywilną, tzw. łapankach, ofiary których to łapanek w najlepszym wypadku wywożone były na przymusowe roboty do Niemiec, a w gorszym – do obozów koncentracyjnych lub też umieszczane na tak zwanej liście zakładników i rozstrzeliwane. Wielka łapanka przeprowadzona na Żoliborzu 19 września 1940 roku dostarczyła kontyngentu warszawiaków do Oświęcimia. Łapanki styczniowe w 1942 roku zapełniły Majdanek. SS używane było do przeprowadzania tzw. blokad bądź poszczególnych domów, bądź ulic, bądź nawet dzielnic. Blokady te polegały na tym, że po otoczeniu jakiegoś domu, ulicy lub dzielnicy, przeprowadzana była także rewizja, czasami bardzo szczegółowa, czasami powierzchowna, połączona ze sprawdzaniem dokumentów osobistych. Przy tym, jeśli chodzi o rewizję, to nigdy nie było wiadomo, czego lub kogo rewidujący szukają, kto może być w jej wyniku zatrzymany. Jedną z form represji, mających na celu sterroryzowanie ludności, były blokady, gdyż przy stosowanych metodach nikt nie mógł być pewny, czy nie padnie ich ofiarą. W wyniku blokad osadzano w więzieniach osoby, co do których ani rewizja, ani przeprowadzone na miejscu dochodzenie nie dały materiału obciążającego.

SS dokonywało również, jak to wyżej zaznaczyłem, egzekucji publicznych i niejawnych. Egzekucje publiczne w Warszawie odbywały się od połowy października 1943 do czerwca 1944roku. Podstawą do dokonania egzekucji były wyroki doraźnego sądu policyjnego. W wyroku zaznaczone było tylko: skład sądzący (trzech oficerów policji lub SS- Totenkopfverband), imię i nazwisko oraz personalia oskarżonego, zarzucany mu czyn i orzeczona kara. Protokołów rozpraw sądowych nie prowadzono. Liczbę tych egzekucji określam na 46. Według obwieszczeń niemieckich (megafony i afisze) zginęło w nich 2705 osób. W rzeczywistości liczba ta jest znacznie większa, gdyż jak można było stwierdzić w kilku wypadkach, liczba rozstrzelanych faktycznie danego dnia, przekraczała i to dość znacznie, to, co podano w obwieszczeniach. Podstawy do wszczęcia rozpraw przed doraźnym sądem policyjnym były niejednokrotnie bardzo błahe, jak np. anonimowa denuncjacja, posiadanie kenkarty prowincjonalnej, co u badającego budziło przypuszczenie, że jej posiadacz jest po prostu łącznikiem organizacyjnym. Tego rodzaju dowody wystarczały dla SS-manów, członków sądu, do ferowania wyroków śmierci. Chwytano się też takich metod, że osobie nieznającej języka niemieckiego dawano do podpisania przyznanie się do winy w języku niemieckim. Tego rodzaju wypadek miał miejsce z profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, Arnoldem.

Policyjne sądy doraźne były całkowicie niezależne od władz administracyjnych, a podlegały jedynie kierownictwu policji i SS, które to organizacje były ze sobą ściśle zespolone. Czy SS i Polizeiführer faktycznie podlegał władzom administracyjnym, a jeżeli tak, to w jakim stopniu, nie jest mi wiadome.

Nawiązując do SA (Sturm-Abetilung), to organizacja ta nie odgrywała tak wybitnej roli, jak SS, a raczej spełniała podwójną rolę, a mianowicie: z jednej strony spełniała ona funkcje pomocnicze przy władzach administracyjnych, jak np. dopilnowanie kontyngentów itp., a z drugiej strony miała zadania wychowawcze w stosunku do volksdeutschów, z których miała stworzyć „porządnych” Niemców (zaznajamiając ich z kulturą niemiecką, językiem, ideologią partyjną itp.). Bliżej o działalności SA na terenie GG powiedzieć nic nie mogę. Stwierdzam jednak, że SA podporządkowana była władzom administracyjnym.

Odczytano.