ANDRZEJ MAZGAJ

Dnia 28 czerwca 1947 r. w Osieku, pow. sandomierski, Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich z siedzibą w Radomiu, Ekspozytura w Staszowie, w osobie byłego sędziego Albina Walkiewicza, adwokata w Staszowie, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Andrzej Mazgaj
Wiek 50 lat
Imiona rodziców Adam i Maria
Miejsce zamieszkania Pliskowola, gm. Osiek
Zajęcie rolnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

W dniu 15 lipca 1943 r. przybyli do mnie Niemcy, chyba 12 osób, z trupimi główkami, od strony Sandomierza. Zrobili rewizję, w czasie której znaleźli adres w języku ukraińskim, wręczony poprzedniego dnia przez Ukraińców, którzy zamieszkiwali we wsi, lecz nie u mnie, przez szereg miesięcy, mojemu czteroletniemu dziecku. Ukraińcy ci stale wychwalali Niemców i Ukrainę, wyrażali się źle o Polsce, stąd byłem przekonany, że są szpiegami niemieckimi. Więc gdy po ich wydaleniu się ze wsi na drugi dzień Niemcy przybyli i ten adres znaleźli, zbili żonę tak, że całe ciało było czarne. Ponownie przybyli 19 lipca i nie zastali mnie w domu, gdyż ukryłem się. Kolbami zbili żonę znów tak, że ręce wisiały na skórze, gdyż kości były połamane, po czym zastrzelili ją, a zabudowania i dom podpalili i wszystko spłonęło.

Byli to żandarmi z Sandomierza.

Wiosną 1943 r. przybyli Niemcy ze straży leśnej do sąsiada mego, Adama Grzesika, którego oskarżono, że przed kilku dniami przyniósł łupkę drzewa do domu. Zbili go gumowymi batami do nieprzytomności, stał się cały siny, odbili ciało od kości, gdy mdlał, leli wodę na niego i znów bili, dotąd aż przyniesiono 500 zł, i przestali po otrzymaniu tej sumy. Na skutek tego pobicia Grzesik zmarł.

W 1943 r. w kwietniu oskarżono Rybaka Antoniego z Pliskowoli o to, że jadąc ze Staszowa, wziął kilka łupek drewna z lasu. Wyznaczono mu 500 zł kary. Gdy Niemcy przybyli na jego podwórze, on uciekł oknem z mieszkania, lecz zauważyli i wystrzałem z karabinu zestrzelili go. Uciekał, gdyż był zupełnie biednym wyrobnikiem i nie miał 500 zł, a bał się bicia.

Za nieoddanie kontyngentu, którego ludność nie mogła oddać, gdyż wszystko już Niemcy zabrali, skatowali około dziesięciu ludzi, w tym 70-letnich staruszków, a bici byli wszyscy ludzie we wsi.

Nic więcej nie wiem. Odczytano.