JAN BŁĄK

Dnia 29 czerwca 1947 r. w Osieku, Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich z siedzibą w Radomiu, Ekspozytura w Staszowie, w osobie byłego sędziego Albina Walkiewicza, adwokata w Staszowie, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jan Błąk
Wiek 48 lat
Imiona rodziców Wincenty i Eleonora
Miejsce zamieszkania Osiek
Zajęcie rolnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Byłem wójtem gminy Osiek w czasie okupacji. Z mieszkańców Osieka Niemcy zamordowali w marcu 1942 r. bez podania powodów: Franciszka Kicińskiego, lat ok. 38, pomocnika sekretarza gminy; Edwarda Żyłę, lat ok. 37, kierownika agencji pocztowej. W tym samym dniu zamordowali na terenie gminy: Jana Grzesiaka, Nadleśnictwo Dzięki, Filipa Maciąga i Konckiego, imienia nie znam, wszyscy z tegoż Nadleśnictwa, Jana Klimczaka z Łęgu. Mordów dokonała żandarmeria z Sandomierza. Franciszka Kicińskiego i Edwarda Żyłę zastrzelił osobiście Wachmeister żandarmerii Schuman z posterunku Sandomierz.

W 1943 r. żandarmeria ze Staszowa na czele z komendantem Rippertem aresztowała Miernowskiego Stanisława z Osieka bez podania przyczyny, połamali mu ręce i nogi, a po tym zastrzelili w Kurozwękach. Rippert był uważany przez ludzi za ludożercę, był sadystą, któremu największą przyjemność sprawiało zastrzelenie człowieka. Podobnym do niego był Wachmeister z posterunku żandarmerii w Staszowie, Janczewski, imienia nie znam. O obydwóch mógłby więcej zeznać Aleksander Miernowski, obecnie urzędnik wydziału samorządowego w Urzędzie Wojewódzkim w Kielcach.

Co do kontyngentów – ściągane były bezlitośnie, mimo że ludność nie miała z czego żyć. W 1943 r. we wsi Bukowa Schutzpolizei z Opatowa i Ostrowca na czele ze Stabsleiterem Wuzowskim z Kreislandwirtschaftu w Opatowie zabrali 56 krów, co stanowiło 80 proc. bydła wsi, i w wielu gospodarstwach nie zostawili ani jednej krowy. W mojej obecności Wuzowski uderzył ręką w twarz nauczyciela Różka.

W 1943 r. żandarmeria z Sandomierza najechała wieś Bukowa, a gdy ludność uciekała w pola – strzelano do niej jak do zwierzyny, przy tym zabito człowieka, którego imienia nie pamiętam.

W 1941 lub 1942 r. z Landwirtschaftu z Sandomierza Niemiec Nieder z kilkoma innymi Niemcami przybył do zarządu gminy w Osieku na zwołaną przez siebie konferencję gospodarzy i sołtysów. Zapytał tylko, jaki procent kontyngentów odstawiono z gminy. Po otrzymaniu odpowiedzi zamknął w lokalu gminy zebranych ok. 30 osób, których po kolei kładziono na stół i we trzech, a nawet czterech bito tych ludzi dębowymi pałkami grubości prawie ręki, tak że ciało bitych sczerniało. Bił też osobiście ów Nieder (Nider). W grono gospodarzy zaplątał się stary żebrak, lat ok. 70. Zwróciłem uwagę, że nie jest gospodarzem, lecz żebrakiem – mimo to pobito i jego, uzasadniając, że niepotrzebnie niech nie plącze się w lokalu gminy. Takie konferencje przeprowadzał Nider w całym powiecie.

Przysłani przez tegoż Niemca do gminy dwaj żandarmi celem ściągania kontyngentów znęcali się na ludźmi, bijąc wszystkich, gdzie tylko się udali. Nakazali mi i uporczywie ustąpić nie chcieli z żądania dostarczenia mu dwóch dziewcząt dla rozpusty. Z trudem udało mi się od tego nakazu uchylić.

W każdym wypadku przybycia Niemców do gminy, obojętnie w jakiej liczbie, musiałem stawiać sute pożywienie i wódkę. Byłem świadom tego, że odmowę przypłaciłbym zdrowiem lub nawet życiem. Ludność w ogóle była sterroryzowana do ostatnich granic. Toteż na widok Niemca uciekano, gdzie by to nie było. Gdy Niemcy pokazali się w dzień targowy lub świąteczny, ludność zgromadzona na rynku lub w kościele momentalnie rozbiegała się, szukając kryjówek, często uciekano w pola. Za uciekającymi zawsze strzelano tylko dlatego, że uciekali.

Wymieniony wyżej Wuzowski wielokrotnie pobił ciężko sekretarza gminy Feliksa Kurowskiego, przyczepiając się doń o byle drobnostki. Kurowski miał przeszło 60 lat. Bił go w lokalu gminy, jak i w terenie, gdy brali go, jadąc po kontyngenty na wsie. Zarzucali mu, że specjalnie prowadzi ich do wsi biednych, gdy w rzeczywistości okolica nasza jest biedna i większość wsi jest taka. Ludność przy ściąganiu kontyngentów bita była niemiłosiernie.

Wuzowski, niekiedy będąc w terenie, podwajał wysokość nałożonego kontyngentu, zwłaszcza ziemniaków, zabierając prawie wszystkie z gospodarstwa.

Nic więcej nie wiem. Odczytano.