ROMAN JASZCZYŃSKI

Dnia 9 września 1947 r. w Krakowie, p.o. sędziego, asesor sądowy Franciszek Wesely, delegowany do pracy w Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Krakowie, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), przesłuchał na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107 i 115 kpk, w charakterze świadka niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Roman Jaszczyński
Data i miejsce urodzenia 5 kwietnia 1918 r. w Bochni
Imiona rodziców Michał i Rozalia
Wyznanie rzymskokatolickie
Stan cywilny wolny
Zawód kupiec
Miejsce zamieszkania Karpacz, pensjonat „Perełka”, pow. Jelenia Góra
Karalność niekarany

8 października 1940 r. zostałem przewieziony z więzienia w Tarnowie do KL Oświęcim jako więzień polityczny i otrzymałem numer obozowy 5695. Początkowo zostałem umieszczony na bloku 17a, gdzie blokowym był więzień niemiecki, zwany „Krwawy Alojzy”. Początkowy okres był dla mnie bardzo ciężki, SS-mani mnie często bili na placu apelowym oraz przy tak zwanym sporcie, jednakowoż z powodu upływu czasu nazwisk ich nie mogę podać, tym bardziej, że z początku nazwisk SS-manów nie znałem.

Okazano świadkowi fotografię podejrzanego Ludwika Plagge.

Świadek zeznaje: podejrzanego Ludwika Plagge rozpoznaję z całą stanowczością, słynął on z okrucieństwa; nazywano go „Fajeczką”, gdyż stale chodził z fajką. Szczególnie dawał się we znaki przy tak zwanym sporcie. Gdy któryś z więźniów osłabł i nie mógł wykonywać jego komendy hipfen, to znaczy przysiadów, Plagge z sadyzmem bił go trzciną i kopał. Po każdym takim „sporcie” z grupy 200 do 300 więźniów przewożono 8–10 na rewir. Mnie osobiście również Plagge zbił trzciną po głowie i po całym ciele, powodując krwawe pręgi na twarzy. Z podejrzanym Plaggem stykałem się w 1940 r., gdyż później został przeniesiony, ale nie wiem dokładnie gdzie.

Okazaną mi fotografię Hansa Aumeiera rozpoznaję, był on Lagerführerem; z powodu małego wzrostu nazywano go „Łokietkiem”. Był niezmiernie złośliwy w stosunku do więźniów i niejednokrotnie widziałem, jak więźniów bił i kopał oraz przezywał polskich więźniów politycznych polnische Banditen. W 1942 r. zostałem przydzielony do komanda Gemeinschaftslager, mianowicie do kuchni dla robotników cywilnych, znajdującej się poza obrębem właściwego obozu. Pracowałem tam jako kucharz przez rok. W tym czasie zetknąłem się z podejrzanym Józefem [Josefem] Hillerem, który był szefem kantyny dla robotników cywilnych. Hiller – o ile ja wiem – był człowiekiem w stosunku do więźniów wyrozumiałym i nigdy nie widziałem, by któregoś z więźniów uderzył. Przez palce patrzył na „organizowanie” z jego kantyny papierosów oraz żywności dla więźniów. Z początkiem 1944 r. zostałem przeniesiony z powrotem do obozu Oświęcim I, gdzie dzięki protekcji mego brata Czesława Jaszczyńskiego, który był więźniem odźwiernym w obozie, zostałem sprzedawcą w kantynie dla więźniów. W tym czasie miałem sposobność zetknąć się z podejrzanym Herbertem Ludwigiem, którego rozpoznaję na okazanej mi fotografii. Kurta Müllera, którego fotografię mi okazano, również spotykałem na terenie obozu. Jednakże o obydwóch podejrzanych, to jest Ludwigu oraz Müllerze, nic złego powiedzieć nie mogę, jedynie tylko to, że Kurt Müller był wielkim służbistą i obawiając się swych przełożonych, składał częste meldunki. Z okazanych mi fotografii (świadkowi okazano fotografie wszystkich podejrzanych) rozpoznaję jeszcze Augusta Boguscha oraz Paula Szczurka. Bogusch był zatrudniony w sekretariacie Lagerführera, odnosił się do więźniów ordynarnie, przezywał Polaków verfluchte Polen, Schweine. Paula Szczurka nieraz widziałem, jak bił więźniów bez powodu pięścią oraz kopał.

Dnia 15 sierpnia 1944 r. zostałem aresztowany pod zarzutem kontaktu z organizacją podziemną i osadzony w bloku 11. na pierwszym piętrze. Po dwóch tygodniach zostałem wywieziony z karnym transportem do Sachsenhausen. W czasie mego pobytu na bloku 11.

nieraz zostałem pobity, ale nazwiska tego SS-mana, który mnie bił, nie pamiętam, w każdym razie nie znajduje się on wśród podejrzanych. Podejrzanego Grabnera znam z widzenia i rozpoznaję go na okazanej mi fotografii, jednakże szczegółów dotyczących jego działalności z własnego doświadczenia nie znam, a jedynie z opowiadania współwięźniów. Wiem tylko, że Grabner czuł szczególną antypatię do polskiej inteligencji. Zeznałem wszystko, co wiem o podejrzanych, wymienionych w okazanym mi wykazie.

Na tym czynność i protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.