Dnia 16 września 1947 r. w Mińsku Mazowieckim, Sąd Grodzki w Mińsku Mazowieckim, w osobie sędziego S. Malczewskiego, z udziałem protokolanta, aplikanta Z. Mirosza, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, świadek zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Konstanty Misztal |
Wiek | 27 lat |
Imiona rodziców | Stanisław i Jadwiga |
Miejsce zamieszkania | Kałuszyn, [...] |
Zajęcie | kupiec |
Karalność | niekarany |
Stosunek do stron | obcy |
Przebywałem w Oświęcimiu jako więzień od czerwca 1942 r. do jesieni 1944 r., kiedy to przewieziono mnie do Buchenwaldu. Numer mój był 62 383. Poznałem Kurta Müllera w 1943 r. Był Blockführerem i wykonawcą egzekucji.
Jak Müller odnosił się do więźniów, którzy siedzieli w jego bloku, nie wiem. Widziałem, jak z broni małokalibrowej strzałem w móżdżek pozbawiał ludzi życia. Wśród rozstrzelanych znajdowały się i dzieci. Rozstrzeliwania odbywały się na [bloku] 11., bloku karnym SK [Strafkompanie] w godzinach między 10.00 a 17.00. Nazwisk wszystkich zabitych podać nie mogę. Ostatni fakt rozstrzelania grupy ludzi, liczącej 59 osób, pochodzących z inteligencji, wśród których znajdował się Mosdorf, działacz polityczny SN [Stronnictwa Narodowego], dokonany został przez Müllera w kwietniu czy maju 1944 r. Byłem obecny przy tej egzekucji, jak również i przy innych, w których Müller zastrzelił Zacharewicza i Cvoi [?] oraz Bronisława Czecha. Müller dokonywał egzekucji sam bądź z Lachmanem [Lachmannem], członkiem Oddziału Politycznego. W mojej obecności własnoręcznie Kurt Müller zastrzelił więcej jak 200 ludzi, różnej płci i wieku.
Znałem Maxa Grabnera z nazwiska. Był on szefem Oddziału Politycznego w Oświęcimiu. Asystował wraz z Woźnicą [Wosnitzą] przy egzekucjach dokonywanych przez Müllera i Palicza [Palitzscha]. Podczas jednej z egzekucji zbliżył się do nas (ja bowiem pracowałem wraz z innymi w Leichekommando i przy rozstrzeliwaniach byliśmy obecni, zadaniem naszym bowiem było uprzątanie trupów), zapisał nasze numery i zagroził nam rozstrzelaniem, o ile rozpowiemy w obozie, kto został rozstrzelany. Nie widziałem, żeby Grabner zabijał ludzi, natomiast widziałem kilkakrotnie przed bramą, jak bił więźniów. Było to w 1943 r., dokładnej daty podać nie mogę, jak również i nazwisk pobitych.
Wiem o tym, że ludzie wzywani do Oddziału Politycznego, którego szefem był Grabner, wracali pobici, bądź nie wracali wcale, a trupy ich woziliśmy. Czy robił to własnoręcznie Grabner, nie wiem.
Słyszałem, że przyczyną ostatniej egzekucji dokonanej przez Müllera w 1944 r. był fakt następujący: zdaje się, że w 1941 r. uciekł z Oświęcimia więzień. Rozstrzelani byli podejrzani o to, iż pomagali mu w ucieczce. Dlaczego tak późno po ucieczce dokonano egzekucji, nie mogę wytłumaczyć. O przyczynie tej egzekucji słyszałem od Kazimierza Kowalczyka i trzech innych jeszcze więźniów z 28. bloku, którzy byli badani przez Oddział Polityczny w tej sprawie i podczas ostatniej egzekucji zostali rozstrzelani. W tej egzekucji zginął również pilot, oficer Lis, zdaje się, że z Warszawy.
Z okazanego mi przez sąd wykazu byłych członków zbrojnej załogi byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu oprócz Kurta Müllera i Maxa Grabnera znam jeszcze Hansa Aumeiera. Był on Führerem obozu Auschwitz I. Poznałem go, jak tylko przybył do obozu w 1942 r., na jednej z egzekucji. Aumeier bowiem jako Führer obozu asystował przy wszystkich większych egzekucjach. Pamiętam, że podczas stracenia grupy złożonej ze stu pięćdziesięciu osób, w skład której wchodziły kobiety i dzieci, a pochodzącej z okolicy Sosnowca, Aumeier kopnął mnie za to, że za wolno pracowałem. Podczas jednej z egzekucji jakiś więzień Polak krzyknął: „Niech żyje Polska!”. Kiedy Lachmann, który rozumiał po polsku, przetłumaczył to Aumeierowi, wówczas ten chwycił szpadel i bił więźnia po głowie tak, że ten stracił przytomność. Możliwe jest, że go nawet zabił.
Aumeier, jeżdżąc samochodem po obozie, strzelał bez żadnej przyczyny do więźniów chodzących po ulicach obozu i często zabijał. Na sam widok samochodu Aumeiera więźniowie uciekali.
W maju czy czerwcu 1943 r. kolega mój, Józef Bąk z Jasła (zdaje się, że już nie żyje), zza węgła bloku przyglądał się Aumeierowi wjeżdżającemu do obozu. Kiedy ten zauważył go, Bąk zaczął uciekać. Wówczas Aumeier pogonił za nim i strzelił do niego, nie trafiając. Dopędził go na parterze w umywalni i w mojej obecności kopnął go w brzuch i uderzył kilkakrotnie kolbą pistoletu w okolice ucha, tłukąc bębenek. Na to ucho Bąk później bardzo słabo słyszał. Było to w bloku 28.
Oprócz mnie o działalności podejrzanych zeznać mogą: Czesław Soból (Warszawa, [...]), Adam Kuryłowicz (Warszawa, bliższego adresu nie znam), Karol Namysłowski (Warszawa, [...]).
Odczytano.