Dnia 16 sierpnia 1947 r. w Jedlni-Letnisku Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Radomiu, z siedzibą w Radomiu, w osobie członka Komisji Adwokata Zygmunta Glogiera, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Bronisława Jaworska |
Data urodzenia | 31 maja 1891 r. |
Imiona rodziców | Jakub i Marianna |
Miejsce zamieszkania | Siczki, Nadleśnictwo Jedlnia |
Zajęcie | przy mężu |
Karalność | niekarana |
Stosunek do stron | obca |
Jestem żoną podleśniczego Józefa Jaworskiego i mieszkam w gajówce położonej o jakieś 500 metrów od miejsc egzekucji. W grudniu 1939 roku widziałam, jak przejechało koło naszej gajówki kilka samochodów osobowych napełnionych gestapowcami i kilka samochodów krytych ciężarowych napełnionych ludźmi. Potem słyszałam huki granatów i pojedyncze strzały i dowiedziałam się, że odbyła się egzekucja na skazańcach przywiezionych od strony Radomia.
Sama osobiście widziałam, przechodząc przez las zimą 1939 roku, jak zajechały auta i taksówki pod górkę i jak z auta wyprowadzili gestapowcy dwóch starszych panów w kapeluszach, którym wręczyli łopaty i kazali kopać rów, i potem widziałam, jak ci sami gestapowcy zepchnęli tych dwóch starszych panów i jeszcze dwóch innych do wykopanego przez nich rowu i jak potem rozległ się huk granatu i pojedyncze strzały. To mnie tak przeraziło, że czym prędzej pobiegłam do domu.
Drugi raz, było to w roku 1940, zimą, zauważyłam znowu w tym samym miejscu samochody i gestapowców. Wtedy to ukryłam się za drzewem i widziałam, jak gestapowcy bili łopatami po ciałach leżących w rowie, a następnie jak dobijali, strzelając z rewolweru w stronę rowu.
W tymże roku 1940 przyszła do mnie jedna kobieta, zdaje się z Kolonki, nazwiska jej nie mogę sobie przypomnieć, która opowiadała, że przechodząc przez las w stronę Jedlni-Letniska, zauważyła pod górką samochody i gestapowców. W pewnej chwili z grupy osób stojących koło samochodu odleciała jakaś młoda inteligentna panienka, tak jakby uczennica, i zaczęła uciekać w stronę rzeczki. Za nią pobiegli dwaj gestapowcy. Gdy dobiegła do rzeczki, stanęła, nie wiedząc, co dalej zrobić, i wtedy dobiegli do niej ci gestapowcy, którzy owinąwszy sobie ręce jej włosami, zaczęli ją ciągnąć w stronę wykopanego dołu i tam wepchnęli ją, po czym dał się słyszeć huk wystrzału.
Pewnego razu w roku 1940 widziałam, jak w szoferce jednego z samochodów jechała jakaś młoda kobieta w stronę miejsca straceń. Gdy samochody wracały, już jej w szoferce nie widziałam.
Egzekucje odbywały się w ciągu roku 1939–1940 około 11 razy. Ile osób stracono, powiedzieć nie jestem w stanie. Egzekucje odbywały się punktualnie o godzinie 3.45 po południu. W tej sprawie dużo wiedzą Jan Sułek z Kolonki, gm. Jedlnia, który podpatrzył jedną z egzekucji, Ryszard Dembski z Jedlni i były nadleśniczy Kosterkiewicz, który nawet rozmawiał z jednym [z] oficerów po egzekucji.