HALINA DŁUŻEWSKA

Dnia 10 grudnia 1945 r. w Radomiu Sędzia Śledczy II rejonu Sądu Okręgowego w Radomiu, z siedzibą w Radomiu, w osobie Sędziego Kazimierza Borysa, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Halina Dłużewska
Wiek 23 lata
Imiona rodziców Janina i Zdzisław
Miejsce zamieszkania Radom, ul. Lubońskiego 9
Zajęcie urzędniczka
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana
Stosunek do stron obca

Dnia 13 października 1942 r. został stracony publicznie na szubienicy w Radomiu przy szosie kieleckiej mój mąż Bolesław Dłużewski, kasjer kasy biletowej w Radomiu, ur. dnia 15 lipca 1911 r. w Lubieni, powiat Iłża.

Okoliczności, wśród których nastąpiło stracenie męża, przedstawiają się następująco: dnia 25 września 1942 r. o godzinie 20.00 został mój mąż aresztowany przez gestapo podczas pracy. Dowiedziałam się o tym następnego dnia rano. Od tego czasu nie miałam już od męża żadnej wiadomości. Wiedziałam, że przebywa on w więzieniu w Radomiu, gdyż zwrócono mi brudną bieliznę, gdy podałam mężowi paczkę, ale nic więcej nie mogłam się o nim dowiedzieć.

Dnia 12 października 1942, gdy się rozeszła wiadomość, że na stacji kolejowej w Rożkach powieszono piętnaście osób, mówiono mi, że wśród powieszonych znajduje się również mój mąż. Po sprawdzeniu okazało się, że wiadomość jest nieścisła, męża mego w Rożkach nie powieszono. Następnego dnia, tj. 13 października 1942, stracono dziesięć osób na szubienicy przy szosie kieleckiej. Nie byłam na miejscu stracenia, gdyż wtenczas [byłam] chora po połogu. Był tam jednak mój ojciec i przyniósł mi wiadomość, że widział na własne oczy, iż wśród powieszonych znajduje się mój mąż.

Świadkowi okazano fotografię straconych na szubienicy w Radomiu przy szosie kieleckiej, przy czym świadek zeznaje:

„Wśród powieszonych rozpoznaję swojego męża. Jest nim mężczyzna wiszący jako trzeci z rzędu, licząc od strony prawej, a ósmy, licząc od strony lewej.

Za co męża aresztowano i stracono – nie wiem. Mówiono mi, że zwłoki męża, podobnie jak i pozostałych straconych, wywieziono na Firlej.

Słyszałam od ludzi, których nazwisk nie znam, że po straceniu Polaków na szubienicy, ustawiono obok szubienicy tablicę z napisem, iż straceni są bandytami”.

Odczytano.