MIECZYSŁAW POCHYŁA

Dnia 9 stycznia 1946 r. w Radomiu Sędzia Śledczy II rejonu Sądu Okręgowego w Radomiu, z siedzibą w Radomiu, w osobie Sędziego Kazimierza Borysa, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Mieczysław Pochyła
Wiek 26 lat
Imiona rodziców Jan i Maria
Miejsce zamieszkania Wólka Klwatecka, gm. Wielogóra
Zajęcie szofer – mechanik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Zamieszkałem w miejscowości Wólka Klwatecka koło Firleja na wiosnę 1942 roku. Od tego czasu widywałem kryte samochody ciężarowe jadące od strony Radomia w kierunku piasków na Firleju. Samochody były otwarte z tyłu. Widać w nich było ludzi z powiązanymi rękoma, pilnowanych przez żandarmów.

W lecie 1943 roku, bliższej daty nie pamiętam, widziałem, jak gestapowcy rozstrzelali siedmiu mężczyzn na piaskach Firleja. Skazanych wyprowadzono z samochodu, zaprowadzono ich w pobliże przygotowanego dołu, ustawiono gęsiego, po czym podprowadzano poszczególnych skazanych nad sam dół i tam do nich strzelano z rewolweru. Ostatni z owych siedmiu mężczyzn był odprowadzony z powrotem do samochodu. Przy samochodzie toczyła się jakaś rozmowa między tym mężczyzną a Niemcami, której nie słyszałem, bo obserwowałem to ze znacznej odległości, ale widziałem ożywioną gestykulację rozmawiających. Chwilę później mężczyznę zaprowadzono ponownie nad dół, gdzie zastrzelono jego towarzyszy. Nad dołem ów mężczyzna – widocznie na rozkaz gestapowców – zdjął z siebie garnitur i gwałtownym ruchem rzucił go na ziemię, po czym gestapowiec strzelił do niego z rewolweru.

W lecie 1944 roku Niemcy polecili mi, podobnie jak i innym mieszkańcom okolicznych wsi, kopać doły na piaskach Firleja, aby pochować zwłoki zabitych przez nich ludzi. Widziałem wtedy około 60 mężczyzn zamordowanych z powiązanymi w tył rękoma. Leżeli oni w jednym miejscu. Później na polecenie Niemców rozwożono zwłoki w różnych kierunkach i grzebano je w dołach. Poszczególne mogiły kryły w sobie od czterech do 12 ludzi.

Poza tym nie byłem bezpośrednim świadkiem egzekucji.

Widywałem samochody zmierzające w stronę Firleja od wypadku do wypadku, idąc do pracy w Radomiu, względnie wracając z pracy.

O spaleniu zwłok na Firleju słyszałem od ludzi i widziałem światła reflektorów, dochodzące od strony piasków, ale bezpośrednich wiadomości w tej sprawie nie posiadam.

Odczytano.