FELICJA WAJCMAN

Dnia 10 lutego 1948 r. w Oławie, Sąd Grodzki w Oławie w osobieasesora Jefima Kijaszczenki, z udziałem protokolanta Stanisława Ciepłego, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk oraz o znaczeniu przysięgi, Sędzia odebrał przysięgę na zasadzie art. 113 kpk, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Felicja Wajcman
Wiek 24 lata
Imiona rodziców Abram i Regina Golfarb
Miejsce zamieszkania ul. Bolesława Chrobrego 6, Oława
Zajęcie urzędniczka Związku Byłych Więźniów Politycznych
Wyznanie mojżeszowe
Karalność niekarana
Stosunek do stron obca

Doktora Herberta Böttchera znam osobiście od 1942 r. Był on SS- und Polizeiführerem na placówce, która nazywała się „Korona”, gdzie pracowałam, podlegając bezpośrednio jemu. Dokładnie wiem i stwierdzam, że wszystkie akcje, jak wysiedlenia ludności żydowskiej do Treblinki, i w ogóle akcje niszczenia ludności polskiej i żydowskiej, były prowadzone z jego rozkazu, lecz na miejscach akcji nie był. Podczas takiej akcji 13 stycznia 1943 r. z rozkazu tegoż doktora Herberta Böttchera zginęli moi rodzice oraz trzy siostry.

Była to najgroźniejsza postać w całym województwie radomskim. Był okrutny do tego stopnia, że przy [jakimkolwiek] spotkaniu z osobą narodowości polskiej czy żydowskiej bił i kopał napotkanego w okropny sposób. Wydał również rozkaz, że gdyby obok jego domu przechodził Żyd lub Polak, stojący tam na warcie wartownik powinien zastrzelić taką osobą na miejscu. Wypadku takiego nie przypominam sobie i nie było, być może wypadku takiego z tych względów, że wszyscy wiedzieli o tym rozkazie i bali się przechodzić [obok].

Po akcjach przychodził oglądać masakrę, po czym urządzał hulanki i pijatyki, wykrzykując przy tym, „że krwi tej jeszcze jest za mało” i nie pozwalał oczyszczać samochodów zaplamionych ludzka krwią dopóki, jak sam się wyrażał, nie nasyci się tym widokiem.