FELIKS WITKOWSKI

Dnia 29 czerwca 1947 r. w Osieku Członek Komisji Badania Zbrodni Niemieckich z siedzibą w Radomiu, Ekspozytura w Staszowie, w osobie byłego Sędziego Albina Walkiewicza, adwokata w Staszowie, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 KPK świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Feliks Witkowski
Wiek 50 lat
Imiona rodziców Antoni i Barbara
Miejsce zamieszkania Osiek
Zajęcie pracownik spółdzielni
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Po powrocie z niewoli niemieckiej zmuszono mnie (władze niemieckie) do pełnienia służby w policji granatowej od wiosny 1941 r. Do 1943 r. nie brałem udziału w akcjach Niemców skierowanych przeciwko ludności polskiej, natomiast wiem, że przy wysiedlaniu ludności żydowskiej z Osieku w 1942 r. Niemcy zastrzelili jednego starego Żyda, który nie chciał iść z wysiedlanymi z powodu starości. Słyszałem, że prócz tego Żyda zabito jeszcze dwoje Żydów, również starych. Następnie w 1943 w dniu 11 marca zjechali żandarmi z Sandomierza na czele z komendantem lejtnantem Demayerem (Demayer lub Demaier), imienia nie znam, i z nakazu ich pojechałem z Demaierem i kilkoma żandarmami do Nadleśnictwa Dzięki. Tam zażądali wydania broni od Grzesiaka i Maciąga oraz od Konckiego, pracowników Nadleśnictwa. Grzesiak i Maciąg wydali dubeltówki, na posiadanie których mieli pozwolenie, Koncki oświadczył, że broni nie posiada. Następnie zastrzelili kolejno: Maciąga, Grzesiaka i Konckiego – bez jakiejś rozmowy z sobą czy narady. Następnie pojechaliśmy do wsi Bukowa i tu Demaier wyjął listę, na której zauważyłem nazwiska Żyły i Kicińskiego, których, wyjeżdżając z Osieka, widziałem pod strażą żandarma, oraz wyżej wymienionych zastrzelonych. Między tymi nazwiskami zauważyłem swoje nazwisko i wtedy jeden z żandarmów szepnął mi, bym uciekał, co też udało mi się i do końca wojny ukrywałem się. Innych nazwisk Niemców nie znam. Nic więcej nie wiem.