ALEKSANDER MARUSZEWSKI

Dnia 23 lipca 1947 r. w Staszowie Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich Rejonu Sądu Okręgowego w Radomiu, Ekspozytura w Staszowie, w osobie b. Sędziego Albina Walkiewicza, adwokata w Staszowie, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 KPK świadek, zeznał co następuje:


Imię i nazwisko Aleksander Maruszewski
Wiek 32 lata
Imiona rodziców Karol i Michalina
Miejsce zamieszkania Staszów, ul. Długa 18
Zajęcie kierownik punktu sprzedaży PCH
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Do lipca 1943 r. od początku wojny zamieszkiwałem w Staszowie. W 1942 r. w czasie bytności w Wiązownicy Małej, gm. osieckiej, widziałem, jak Niemcy – byli między nimi SS-mani i SA-mani – zjechali do wsi w związku z nieodstawieniem kontyngentów. Jeśli ktoś nie odstawił drobnej tylko części wyznaczonego mu kontyngentu, dostawał uderzenie w twarz, kopnięcie i na dodatek niektórzy kijem, natomiast ci, którzy wcale nie odstawili, byli bici kijami brzozowymi do zmasakrowania ciała. Widziałem również trupy Żydów w lesie wiązownickim po urządzeniu na nich polowania przez żandarmów z Rytwian.

Do obozów koncentracyjnych wywieziono ze Staszowa: w r. 1943 – Socha Teofila, Stępień Julia, Łokieć Barbara, Maj Andrzej, Iżyłowski, Radziwiłł Krzysztof, Radziwiłł Krystyna, Aleksandra i Kazimierz Koszyccy, Czajkowski Kazimierz, Rzymkiewicz Henryk, Kozłowski Czesław, Chmielewski Zbigniew, Stanisław Sikara, Rzymkiewicz Stefan, z tych nie wrócił – zginął w obozie – Iżyłowski, a nadto wywiezieni zginęli: Raczyński Ignacy, Skrętek Wiktor, Rogala Stanisław, Felczyński Zdzisław, Warchałowski Stanisław, Łukasik Stanisław, Stępień Wincenty, Adamus Jan, Adamus Maria, Wiktoria Martyńska, Czapla Stanisława, Rytfiańska Kazimiera, Durski Antoni.

Mnie aresztowano w lipcu 1943 r. Aresztowali mnie żandarmi ze Staszowa, personalia moje sprawdzał Janczewski, następnie gdy skuto mnie z drugim więźniem, podszedł jeden z żandarmów i przytknął mi do twarzy ogień palonego papierosa, wypalając rankę. Wywieźli mnie do aresztu w Opatowie. Tam spotkałem w celi również przywiezionego nauczyciela Podlaska spod Iwanisk. Żandarmi zbili go w Staszowie w ten sposób, że kazano mu pochylić się, następnie obnażono jego genitalia, wyciągnięto mosznę z jądrami do tyłu i gumową pałką uderzali w jądra, wskutek czego genitalia spuchły wybitnie jak banie i z tego powodu nie mógł chodzić. Widziałem w areszcie w Opatowie ludzi zbitych – mieli sino-zielone ciało, ropiejące na plecach i poniżej pleców.

Zawieziono mnie z innymi do Oświęcimia. Drogą i w obozie bicie było rzeczą normalną, codzienną. Nie byliśmy ludźmi, drobna przyczyna i bez przyczyny bili i zabijali ludzi, którzy byli do ostateczności wychudzeni z głodu i pracy, a przy tym osłabieni; co pewien czas wybierano i prowadzono do komory gazowej. Następnie przewieziono mnie do Buchenwaldu, a później do Dora. Tam widziałem wieszanie ludzi przy użyciu dźwiga: na dźwigu przymocowano belkę, na jej końcu 2 sznury, które zarzucano na głowę ofiar, następnie dźwig wprawiany w ruch elektrycznie podnosił się z ludźmi w górę. Ludzie ci mieli ręce związane i knebel z kołka w ustach. Człowiek nie umierał w krótkiej chwili, lecz dusił się powoli. Tam również widziałem, jak kazano pochylić się młodemu chłopcu, spuszczono spodnie i SS-mani trzymając buldogi na smyczy podpuszczali je do chłopca. Gdy buldog chwycił za ciało –odciągali je, by powtórzyć.

Z czasem zbliżania się frontu ewakuowano nas z Dora na północ – wydali nam po bochenku chleba wagi około półtora kilograma, głodni wkrótce to zjedli, a następnie przez 10 dni nic nie dostaliśmy, był więc głód, a ponieważ do zwykłego wagonu bydlęcego wtłoczono nas do wagonów, np. w moim było 136 ludzi, więc nie można było usiąść, by odpocząć. Osłabienie wzrastało. Ludzie, nie mogąc wytrzymać na nogach – wytworzyła się atmosfera nie do zniesienia, nastąpiło zezwierzęcenie ludzi, walka o kawałek miejsca, aby usiąść, następnie zaczęli umierać, każdego dnia wyrzucaliśmy kilka trupów, tak że pod koniec podróży było luźniej. W drodze tej z Dora do Ravensbrück zmarło około 40% ludzi w transporcie.

Więcej nic nie wiem. Odczytano.