MARIA SKRĘTEK

Dnia 15 lipca 1947 r. w Staszowie Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich Rejonu Sądu Okręgowego z siedzibą w Radomiu, Ekspozytura Sąd Grodzki w Staszowie, w osobie b. Sędziego Albina Walkiewicza, adwokata w Staszowie, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 KPK świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Maria Skrętek
Wiek 36 lat
Imiona rodziców Wincenty i Karolina
Miejsce zamieszkania Staszów, ul. Wysoka 17
Zajęcie handel
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana

W dniu 3 sierpnia 1940 r. przybył do Staszowa z Ostrowca oddział gestapo i aresztowali burmistrza Ignacego Raczyńskiego, Stanisława Rogalę oraz przygodnie zatrzymanych mego męża Wiktora Skrętka i Felczyńskiego Jerzego. Wszystkich wywieziono do Ostrowca, następnie do obozu w Buchenwaldzie, stamtąd do innych obozów. Wszyscy tak zginęli, mój mąż w Gross- Rosen. Właściwie nie znam przyczyny aresztowania ich. W 1942 r. wiosną podobno czterech młodych Żydów popełniło kradzież, za to zastrzelił żandarm z posterunku w Staszowie cztery osoby, tj. rodziców tych Żydów, wówczas widziałam osobiście zastrzelone Żydówki.

W dniu wysiedlenia Żydów ze Staszowa 7 listopada 1942 r. po południu wyszłam na miasto i widziałam liczne kałuże krwi na ulicach miasta oraz liczne wozy z trupami pomordowanych Żydów, wywożonych na cmentarz. O ile pamiętam – w 1943 r. aresztowano Belusiaka, nauczyciela z Oględowa. Trzymano go w areszcie pod budynkiem żandarmerii w piwnicy. Od Marii Kumańskiej, która była kucharką u żandarmów, wiem, że torturowali żandarmi Belusiaka, mianowicie przypalili mu pięty, a następnie bili w nie twardymi przedmiotami, tak że były czarne, powyrywali mu paznokcie, a ręce w stawach łokciowych przedziurawili drutami, w końcu zastrzelili go. Kumańska dobrze te rzeczy widziała, gdyż po kryjomu udało jej się zanieść mu wody.

Najwięcej zbrodni dopuścił się z posterunku w Staszowie komendant leutnant Rippert, żandarm – stopnia nie znam – Janczewski, zdaje się Wacław, bo Niemcy wołali na niego Wenzel, i Cichoń, imienia nie znam. Oni byli nie tylko przy egzekucjach, lecz sami egzekucje wykonywali. Codziennie kilka osób traciło życie z ich ręki. Na ulicach strzelali do każdego, kto trzymał rękę w kieszeni, albo bili tak po twarzach, że zęby wylatywały.

Łapanki były częste w 1943 i 1944 na roboty do Niemiec. Jeżeli zdrowych ludzi nie zastali w domu, zabierali kobiety od dzieci, starców – jako zakładników do czasu zgłoszenia się ludzi zdrowych.

Ze Staszowa wywieziono w 1943 r. do obozów, przeważnie do Oświęcimia, kilkanaście osób, z których jak pamiętam, zginęli: Cholewowa, Rytfińska, dwoje Adamusów, Stępień, Iżyłowski – więcej nie pamiętam. Formacji, która dokonała aresztowania – nie znam.

W każdym wypadku przybycia żandarmów z Opatowa czy Niemców z innych formacji przywozili spis towarów, napojów, przeważnie rzeczy luksusowych, i żądali wydania im przez Żydów (było to przed wysiedleniem Żydów). Oczywiście Żydzi robili wszystko, żeby żądane rzeczy dostarczyć. Po urządzeniu getta towary ze sklepów żydowskich zabrali Niemcy, potworzyli sklepy komisaryczne i otrzymane pieniądze ze sprzedaży przekazywano Niemcom do Ostrowca.

W 1944 r. widziałam w Ostrowcu zastrzelonych 50 osób, leżących w dwóch rzędach, mieli związane ręce drutem kolczastym, zastrzelono ich strzałem w tył głowy. Podobno samą egzekucję przeprowadzili Ukraińcy w służbie niemieckiej. Ludzie zabici byli przed egzekucją trzymani w więzieniu w Ostrowcu.

Nic więcej nie wiem. Odczytano. Zakreślono „Teofila Sochowa”.