JÓZEF LEWKOWICZ


Józef Lewkowicz, były więzień nr 8534, ur. 15 marca 1926 r. w Krakowie, Polska, obecnie zam. Austria, Bad Ischl.


Zostałem z końcem 1940 r. uwięziony, bo byłem Żydem. Wysłano mnie do obozu robót przymusowych w Liszkach koło Krakowa; byłem tam ok. roku.

Pewnego dnia w obrębie Krakowa zniesiono wszystkie mniejsze obozy i więźniowie zostali wysłani do obozu Płaszów koło Krakowa. Nie było już tak dobrze jak w Liszkach. Wówczas komendantem obozowym był SS-Oberscharführer Müller i Stellvertreter Hauptscharführer Strojewski [Zdrojewski]. Oni bili więźniów i gonili do pracy.

W 1942 r. [sic!] przyszedł nowy komendant obozu. Przedstawił się jako ten, który w Lublinie (Polska) wszystkich Żydów zgładził. Imię jego Untersturmführer Alfred Göth. Później począł wprowadzać straszne rzeczy w obozie. Więźniów biczem poganiał do roboty, rozkazał, by SS-mani czuwali nad nimi przy robocie. Więźniowie musieli wypełniać pracę przy Laufschritach, wozić pełne taczki z kamieniami i piaskiem, goniąc.

SS-mani byli strasznymi mordercami. Mieli od komendanta rozkaz zastrzelić więźniów niepilnych. Nazwiska mężczyzn SS z obozu jako największych morderców są następujące: Sturman Gross, Rottenführer Kumke, Rottenführer Willy, Oscha Strojewski [Zdrojewski], Oscha [Chujar].

Komendant obozowy Göth przeprowadził zaraz w obozie selekcję, [wydzielając] chorych, którzy niezdolni byli do ciężkiej pracy, a także dzieci do 13 lat. Ci wszyscy zostali przez Götha i jego pomocników SS-manów zastrzeleni i zagrzebani we wspólnych grobach. Następnie zabrał się Göth do inspekcji obozu, która kosztowała życie stu ludzi, którzy padli od jego pistoletu.Göth urządzał warsztaty pracy w obozie, do których brał zawodowców spośród więźniów. Warsztaty pracowały dla DAW – Deutsche Ausrüstung Werke. Göth uganiał ze swoimi dwoma psami Rolfem i Rexem, które były tak samo niebezpieczne jak on sam. Kiedy przychwycił więźnia przy pracy w warsztacie, który zapalił sobie papierosa, krzyknął na niego: „Ty Saujude, teraz pracuje się, nie pali się papierosów, przez was wojna wybuchła, wy przeklęte psy!”. Wyciągnął go z warsztatu i zastrzelił.

Podczas pracy nie wolno było wyjść z warsztatu do ubikacji. Jeśli Göth kogoś tam zauważył, z miejsca go zastrzelił.

Kiedy rozpoczęło się przesiedlenie Żydów z getta krakowskiego do obozu koncentracyjnego Płaszów, Göth przeprowadził selekcję. Wydał rozkaz, że nie wolno mieć u siebie w obozie ludzi starych i dzieci, chorych i niezdolnych do pracy. Na rozkaz Obergruppenführera Kriegera i Gruppenführera Schernera wszystkich niezdolnych do pracy odesłano do getta „B”. Zdolnych do pracy do getta „A”. Tych wysłano potem do obozu w Płaszowie. Z getta „B” wywieziono autami ciężarowymi w nieznane, do dzisiaj nie wiadomo, gdzie się podziali. Tych, co przywieziono do obozu, nie przydzielono do pracy, lecz były przygotowane masowe groby. Ludzie zostali przyprowadzeni po dziesięciu i rozstrzelani karabinem maszynowym przez Götha, Glasera, Janica [Janetza], Strojewskiego [Zdrojewskiego] i innych. Później przyprowadzono dzieci z getta „B” i te do tego samego grobu wrzucono żywcem, a potem zastrzelono je z karabinów maszynowych. Göth uważał selekcję za skończoną, ale ziemia nad grobem ruszała się, bo dzieci jeszcze żyły. W selekcjach często brał udział Hauptsturmführer Blanke, lekarz obozowy. Ja sam zasypywałem groby ziemią i jeszcze po kilku dniach ruszała się, bo nie zastrzelono wszystkich dzieci w wieku pół i jednego roku.

Jeden z moich znajomych próbował zbiec. Po kilku dniach chwycono go i przyprowadzono do obozu. Göth rozkazał go powiesić na apelplacu i cały [lager] musiał się przypatrywać. Następne zdarzenie przeżyłem, kiedy dwie żydowskie dziewczyny zbiegły i zostały schwytane. Göth rozkazał powiesić je na apelplacu. Obóz musiał się przypatrywać. Dwa razy urwały się z szubienicy, potem znowu je wieszano i strzelał do nich sam Göth.

Byłem też, kiedy wieszano więźnia, bo śpiewał pieśń rosyjską. Göth odbierał więźniom ostatnią możliwość ratunku, zabierając im złoto, kosztowności, pieniądze i różne inne rzeczy – wszystko, co było w posiadaniu więźnia – tak, że nie mogli już sobie kupić kawałka chleba, kiedy szli do roboty do miasta. To wszystko, o czym pisałem, widziałem na własne oczy.

Pewnego razu rano widziałem Götha, jak na apelplacu doszedł do młodego mężczyzny i powiedział: „Dlaczego patrzysz na mnie taki zły?”. Wyjął pistolet, zbił go do nieprzytomności, a potem zastrzelił. Mężczyzna ów nazywał się Spielman Szloma, jego dwaj bracia tu mieszkają i mogą to zaprzysiąc. Göth był czynny także przy selekcji w Tarnowie i Bochni. Znam stamtąd Grünberga Izaka, któremu żonę i dwoje dzieci zastrzelono.

Drugi wypadek, to siostra Lokaja Chaima. Razem z dzieckiem [ją] zastrzelił, mówiąc: „Dla was, Żydów szkoda po jednej kuli z osobna”. Matka musiała wziąć dziecko do piersi i jedną kulą zostały zastrzelone.

Więzień Olmer został przez psy Götha rozszarpany, następnie przez Götha samego zastrzelony. Zostawiając trupa na ulicy, maszeruje dalej, strzela do następnego więźnia, bo ten nie zdjął czapki przed nim.

Więźniowie musieli po robocie dziennej także w nocy pracować w kamieniołomach, które znajdowały się w obozie i [przy budowie] dróg w obozie.

Szefem kamieniołomów był Untersturmführer Scheidt, który więźniów bił do nieprzytomności, a potem strzelał. Mnie samego bił po głowie swoim pistoletem i chciał zastrzelić, gdyż nie byłem dość silny do szybkiej pracy, ale przeszedł prędko do innego więźnia, który też nie dość pilnie pracował i zastrzelił go, a o mnie zapomniał.

To wszystko, co tu pisałem, jest prawdą i mogą to zaprzysiąc ci wszyscy, którzy to przeżyli wspólnie. Nazwiska ich: Grünberg Izaak, zam. Bad Ischl, [hotel] Gold Kranz [Goldene Kreutz], Brenner Szlama, zam. Bad Ischl, hotel Goldene Kreutz, Lokaj Chaim, Linz, Bindernsichel Jüd. Lager, Spielman Jakub, Bad Ischl, hotel Goldene Kreutz. Ja przysięgam, że Göth zgładził całą moją rodzinę w getcie i w Krakowie-Płaszowie. Göth był znakomitym sadystą w obozie. To wszystko, o czym pisałem, widziałem na własne oczy.