Dnia 26 lipca 1946 r., Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, oddział w Rzeszowie. Przedmiot: Zbrodnicza działalność Niemca Amona Götha. Protokół na miejscu w Mielcu. Sędzia Grodzki Kazimierz Burakowski, członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Tarnowie, przy współudziale protokolanta Michała Wechowskiego, pracownika Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, na podstawie art. 255 kpk przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, po uprzedzeniu go o odpowiedzialności za fałszywe zeznania zgodnie z przepisami art. 107 i 115 kpk, a tenże zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Schulim Hollender |
Imiona rodziców | Markus i Tauba |
Data i miejsce urodzenia | 1906 r., Trzciana k. Mielca |
Miejsce zamieszkania | Mielec [...] |
Zajęcie | rolnik |
Po przybyciu Niemców do Mielca rozpoczęli oni od czasu do czasu tzw. wysiedlenia ludności cywilnej narodowości żydowskiej. Ja odszedłem z pierwszym transportem liczącym ok. stu ludzi. Transport ten odesłano 9 marca 1942 r. do żydowskiego obozu w Mielcu, a właściwie do obozu w Mielcu, którego nazwa urzędowa brzmiała Flugzeugwerk Mielec. W tym obozie pracowali też Polacy, którzy jednak nie byli zamknięci. Ludność żydowska została umieszczona w osobnych barakach. Pracowałem tam w charakterze ogrodnika. Później przychodziły tutaj dalsze transporty ludności z różnych okolic, a mianowicie z Dąbrowy Tarnowskiej, Dębicy i innych miejscowości. Byłem tam do czerwca 1944 r. Najwyższy stan liczbowy więzionej w tym obozie ludności żydowskiej wynosił ok. trzech tysięcy osób. Początkowo obozem zarządzali Werkschutze. Pierwszym kierownikiem obozu był Klima (volksdeutsch), Kozłowski był drugim kierownikiem, przy czym co do nich nie można podnieść żadnego zarzutu, gdyż traktowali więźniów łagodnie. Później kierownikiem był Faletowski, który już dopuszczał się bicia, katowania i zabijania więźniów. Tego ostatniego później gestapo aresztowało za nadużycia. Następnie kierownikiem obozu był Niemiec N. Drozd pochodzący ze Śląska, który też zabijał i katował więźniów. Strzelał on za byle głupstwo. Zdarzało się, że nawet za kradzież ziemniaka zastrzelił człowieka. Po nim kierownictwo obozu objęli SS-mani. Pierwszym był Obersturmführer Höring. Za czasów, kiedy Werkschutze kierowali obozem, rozstrzeliwano więźniów dość często. Strzelało gestapo z Mielca wraz z Werkschutzami. Jedno tylko nazwisko z tych gestapowców pamiętam, a mianowicie Zimmermana, który pochodził z Czermina k. Mielca. Był on w wieku ponad 30 lat, jako rolnik mieszkał przed wojną w Czerminie, gdzie było więcej Niemców. Ojciec jego był burmistrzem w Mielcu. Była to rodzina niemiecka. Po objęciu obozu przez SS-manów wypadki zastrzelenia więźnia były rzadsze. W czasie mojego pobytu w tym obozie od 9 marca 1942 do czerwca 1944 r. zastrzelono z górą 900 osób. Za czasów, gdy obozem kierował Höring, wymierzano tylko kary chłosty. Po Höringu funkcję tę objął Niemiec Landestorfer będący w stopniu Sturmführera, który był aż do likwidacji obozu. Za niego rozstrzeliwano już więcej ludzi w obozie i on sam strzelał, miał też psa, którego szczuł na ludzi i który wyrywał kawałki ciała. Wspomniany Lasdestorfer był człowiekiem okrutnym. Przypominam sobie taki szczegół świadczący o jego bestialstwie: gdy pewnego razu zauważył on więźnia opuchniętego na twarzy, który miał twarz zawiniętą chustką i szedł do pracy, zapytał go, dlaczego ma zawiniętą twarz, a gdy ów odpowiedział mu, że bolą go zęby, wtedy odprowadził go do dentysty i gdy ten potwierdził, że więzień cierpi na ból zębów, natenczas Niemiec rozkazał powyrywać więźniowi wszystkie zęby, co też dentysta uczynił, z tym, że gdy więzień począł mdleć, dokonał u niego wyrwania zębów w dwu turach. Więzień ten był w średnim wieku.
Likwidację obozu przeprowadzono w ten sposób, że pozostałych przy życiu więźniów załadowano do wagonów kolejowych i przywieziono do obozu w Wieliczce. Liczba pozostałych więźniów wynosiła 2,1 tys. W dniu likwidacji obozu przyjechał do obozu taksówką Amon Göth. Wtedy pierwszy raz usłyszałem, że Amon Göth przyjechał do naszego obozu. Już poprzednio wiedziałem o tym, że był on kierownikiem obozu w Płaszowie. Widziałem tego Niemca, który miał wygląd człowieka tęgiego i wysokiego. Amon Göth po swoim przyjeździe do obozu o 9.00 rano wydał zarządzenie, że wszyscy więźniowie mają być o godz. 14.00 załadowani do pociągu.
W czasie załadunku, który odbywał się w bardzo szybkim tempie, bo w ciągu dwu godzin załadowano cały obóz (przy czym do jednego wagonu ładowano 80 osób), dopuszczono się bicia ludzi. Gdy jeden z więźniów, znalazłszy się w wagonie przepełnionym ludźmi, nie mógł wytrzymać z braku powietrza i zrobił sobie scyzorykiem mały otwór w ścianie wagonu, aby móc oddychać, SS-man strzelił do tego wagonu, kładąc trupem czterech więźniów.
Gdy znalazłem się w obozie w Wieliczce, wtedy i tam przyjeżdżał Amon Göth, który wydał wówczas zarządzenie wysyłania tych więźniów, którzy pracowali w obozie Flugzeugwerk Mielec oraz w obozie Flugzeudmotorenfabrik Rzeszów, do fabryki samolotów w jakiejś miejscowości w Reichu.
Przypuszczam, że Amon Göth miał też nadzór nad żydowskim oddziałem pracy w Pustkowie, gdyż nasz obóz miał łączność z obozem w Pustkowie, skąd przywożono nam prowiant. Gdy więc nasz obóz podlegał Amonowi Göthowi, to i obóz w Pustkowie musiał mu podlegać.
W Mielcu Niemcy przeprowadzili likwidację ludności żydowskiej już 9 marca 1942 r. Przyjechało tutaj gestapo i SS-mani oraz posterunki polskiej policji z okolicznych miejscowości. Ludność spędzono na Rynek w Mielcu. Przeprowadzono segregację ludzi, a mianowicie osobno zgrupowano starców, a również i młodszych, ale z brodami, względnie nie wyglądających zdrowo, a w osobnej grupie zebrano ludzi zdrowych i zdolnych do pracy. Trzecią grupę stanowili ludzie pozostali, wśród nich kobiety i dzieci. Pierwsza grupa liczyła przeszło 400 osób, druga – ok. 750, a trzecia grupa liczyła przeszło trzy tysiące ludzi. Grupę drugą w liczbie 750 osób wysłano do pracy przymusowej w obozie w Pustkowie. Pierwszą grupę w liczbie ok. 400 osób rozstrzelano na polu koło Mielca, a do grzebania zwłok przydzielono 50 mężczyzn z trzeciej grupy. Zwłoki pogrzebano na miejscu stracenia. Oprócz grupy 750 osób wysłanej do Pustkowa, zabrano sto osób do pracy przymusowej we Fluganzeugmerku w Mielcu. Pozostałe ponad 300 osób załadowano do pociągu w Mielcu i wywieziono w Lubelskie. Ładowanie trwało osiem dni. Każdy przed załadowaniem do wagonu przechodził kąpiel dezynfekcyjną w jednym wagonie, a następnie bezpośrednio po kąpieli ładowano do zimnych wagonów i w rezultacie tego były liczne przeziębienia. Mała garstka została jeszcze w Mielcu, która się ukrywała, lecz później, z czasem gestapowcy wyłapali wszystkich i rozstrzelali.