Tarnów, dnia 15 lipca 1946 r. Bronisław Maciołowski, prezes Sądu Okręgowego w Tarnowie i członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, za przybraniem protokolantki K. Kułaczówny, na zasadzie art. 254 i 255 kpk, przesłuchał w charakterze świadka Mendla Balsama, który po upomnieniu w myśl art. 107 i 115 kpk zeznał, jak następuje:
Imię i nazwisko | Mendel Balsam |
Data i miejsce urodzenia | 1910, Tarnów |
Miejsce zamieszkania | Tarnów [...] |
Zawód | krawiec |
Wyznanie | mojżeszowe |
Przed wojną mieszkałem stale w Tarnowie, tu mnie zaskoczyła wojna i tu też w 1942 r. zostałem umieszczony w getcie żydowskim. Jakkolwiek byłem krawcem, nie pracowałem w swoim zawodzie, lecz zostałem przydzielony do grupy pracowników zajętych w firmie „Beton-Monirbaum-Mościce” i codziennie grupa nasza w liczbie 50 osób, samych mężczyzn, była dowożona autem ciężarowym z getta do pracy w Mościcach, a wieczorem z powrotem do Tarnowa.
Jakieś dwa tygodnie przed wrześniem 1943 r. widziałem byłego komendanta obozu w Płaszowie Götha w naszym getcie tarnowskim, jak przechadzał się w mundurze w towarzystwie jakiejś kobiety.
W czwartek we wrześniu 1943 r. rozpoczęła się likwidacja getta w Tarnowie. W tym dniu obudziłem się o 6.00 rano i zobaczyłem getto otoczone uzbrojonymi Niemcami, a żydowscy Ordnungsmani dali nam wszystkim polecenie, abyśmy się zebrali na placu, każdy pod tablicą swej firmy, w której pracował. Stanąłem pod tablicą swej firmy, ponieważ jednak w grupie tej byli przeważnie Żydzi spoza Tarnowa, bliżej mi nieznani, natomiast wiedziałem, że w grupie krawieckiej znajdują się sami Żydzi tarnowscy, moi towarzysze, przeto niepostrzeżenie przeszedłem z grupy mościckiej do krawców z firmy „Blache”. Kiedy tak stałem, nadszedł komendant Göth i zapytał stojącego w sąsiedniej grupie młodego Żydka nazwiskiem Szpiller, kim on jest z zawodu, a na odpowiedź, że ślusarzem przedwojennym, Göth polecił mu podejść pod niedaleko stojący parkan, ustawić się twarzą do siebie i wówczas począł strzelać do Szpillera, który ze strachu wywrócił się, jakkolwiek nie był trafiony, bo po chwili wyprostował się, a Göth się roześmiał na widok zachowania się Szpillera. Następnie Szpiller wrócił do swojej grupy.
Widziałem następnie, jak Göth polecił jednej Żydówce pójść do grupy przeznaczonej na transport, a gdy ta zwróciła się do grupy krawców, wówczas zastrzelił ją na miejscu z broni ręcznej.
Widziałem dalej, jak Göth wybierał ludzi ze stojących na placu grup i kierował do transportu, przy czym kopał i bił te osoby.
W pierwszy dzień likwidacji getta duża grupa ludzi została skierowana na dworzec i wywieziona, wedle moich wiadomości, do Bełżca. Mówiono także, że transport ten pojechał do kopalni do Niemiec na roboty.
Ja należałem do grupy transportowej, która w drugi dzień likwidacji została odstawiona do Płaszowa. Ile osób było w pierwszej grupie transportowej, czwartkowej, tego nie wiem. Natomiast w grupie, w której ja się znajdowałem, było ok. dwóch tysięcy osób.
Na stacji kolejowej komendant Göth podchodził do wagonów mojego transportu i wzywał, żeby wydać dzieci, o ile się jakie znajdują w wagonie. W przeciwnym wypadku, w razie znalezienia dziecka, wszyscy zostaną rozstrzelani. Göth sam dopilnował wydawania dzieci z wagonów, przy czym niektórzy rodzice razem z nimi wychodzili i ci wraz z dziećmi zostali załadowani na auto ciężarowe i odwiezieni do getta z powrotem. Nim jeszcze nasz transport odjechał, zostało doprowadzonych sto osób, tak mężczyzn, jak i kobiet, do naszego transportu i osoby te opowiadały, że dzieci z rodzicami odwiezione do getta zostały rozstrzelane przez komendanta Götha.
Po przywiezieniu do Płaszowa przez ok. trzy tygodnie byłem zajęty jako zwykły pracownik przy noszeniu cegieł, desek i innych temu podobnych pracach. Później dostałem się do warsztatów krawieckich, gdzie pracowałem razem z Mendlem i dopiero po dziewięciu miesiącach zostaliśmy razem przewiezieni do Mauthausen. Jeśli Ritter mówi, że z Tarnowa pojechał wprost do Mauthausen, to się myli.
W czasie mego pobytu w Płaszowie widziałem, jak Göth wraz z Johnem wybierał pewną liczbę ludzi, którzy byli zabierani i rozstrzeliwani, bo już więcej do pracy nie wracali. Sam osobiście rozstrzeliwania przez Götha nie widziałem, z opowiadań wiem tylko, że w ten sposób zabił on wiele osób.
Po dziewięciu miesiącach, jak już wspomniałem, zostałem przewieziony do Mauthausen i więcej z Göthem się nie zetknąłem.