Szer. Wacław Karolewicz, ur. 4 sierpnia 1917 r., woj. wileńskie, pow. Mołodeczno, wieś Pożaryszcze.
Przesiedlenie do Rosji polskich ludzi, którzy byli w [nieczytelne] rosyjskim. Gdy wkroczyli do nas Rosjanie, to po paru miesiącach zrobili pobór do wojska 17, 18 i 19 rocznika. Rosjanie mówili, że my jesteśmy ich sprzymierzeńcy i musimy iść do wojska. Początkowo mówili nam, że zobaczycie, jak w Rosji jest dobrze, a pojedziecie dalej, to będzie jeszcze lepiej.
My z początku, jak tylko poszliśmy do wojska 28 września 1940 r., byliśmy w mieście Pienza [Penza]. Najpierw nam mówili, że przyzwyczaicie się, a potem zaczęli mówić, że my nie chcemy w wojsku służyć, że jesteśmy ich wrogami. Jednego razu wezwali mnie i pytali się, jakie wojsko jest ładniejsze: czy sowieckie, czy polskie, czy niemieckie? A gdy wybuchła wojna rosyjsko- niemiecka, to nas zabrali do roboczych łagrów, gdzie mówili: robić normy. Kto nie zrobił normy, ten mniej dostawał jeść i ubranie było wydane jeszcze gorsze, jak w tym wojsku, w którym było pełno wszy i roboty dla nas dawali najgorsze, tak jak czyścić ustęp i inne.
A nareszcie, jakie były u kogo dziurawe buty, to odebrali i my chodzili w łapciach. Jak kto był coś chory i nie miał gorączki, to zwolnienia nie dostał, a jak nie poszedł na robotę, to oddawali pod sąd, gdzie człowiek po niejakim czasie kończył życie.
I to trwało, aż przyszła polska władza i zabrała nas do polskiego wojska.