STANISŁAW GRABOWY

Szer. Stanisław Grabowy, ur. 10 kwietnia 1919 r., rolnik.

W 1941 r. przeprowadzona została rosyjska komisja wojskowa dla roczników 1917, 1918, 1919. Komisja była niezbyt ścisła, brano bez wyjątku, prócz kalek. Był to ostatni rzut przed wojną, ja też zostałem przyjęty do czynnej służby wojskowej i 17 kwietnia 1941 r. dostałem kartę powołania do wojska. Kazano brać wyżywienie na sześć dni i ubrać się w dobre ubranie. Po załadowaniu nas w pociąg towarowy na punktach zbornych w Podwołoczyskach jechaliśmy do Rosji. Po drodze dostawaliśmy suchy prowiant: jeden chleb na siedmiu i jedną konserwę rybną na sześciu.

11 kwietnia 1941 r. zajechaliśmy do miasta Lipieck, woroneżskaja obłast. Po drodze kolejno nas przydzielali do tamtejszych formacji. Na miejscu, po umundurowaniu nas, przydzielony zostałem do piechoty: 3 striełkowej roty, 4 pułku. Nastąpił okres gwałtownego szkolenia. Dużo żołnierzy chodziło w swoim ubraniu i butach. Wyżywienie było złe, żołd osiem i pół rubla na miesiąc. Dużo żołnierzy Polaków podczas mojej służby topiło się w rzece – ich nazwisk nie pamiętam – od nadmiaru ćwiczeń i dyscypliny. W czasie służby wszystkich Polaków brano do sztabu na badanie, pytając, kim kto był w Polsce, co robił i czy należał do jakich organizacji polskich. Było to kilka razy i sprawdzali, czy kto miał kogo za granicą w Ameryce, Niemczech itp.

Gdy wybuchła wojna z Niemcami, dostaliśmy broń, przysięga i znów nastąpiło badanie Polaków. Po badaniu niektórym z naszych odebrano broń i lepsze ubranie i odesłali do Orła. Do tej grupy należałem ja. Pozostałych dozbrojono i odesłano na front.

Po przyjeździe do Orła 10 lipca 1941 r. dostaliśmy nowych dowódców i zaczęło się składanie broni. Tam przyjechało dużo Polaków, którzy służyli w wojsku. 15 i 16 lipca 1941 r. było bombardowanie miasta. Po bombardowaniu wypędzili nas w pole. Siedzieliśmy tam 24 godziny bez jedzenia. I tu skończył się okres szkolenia.

1 sierpnia 1941 r. zebrali nas wszystkich i powiedzieli, że pojedziecie na tyły na robotę. Wyjechaliśmy do Swierdłowska, tam było już dużo Polaków na robocie, więc część naszych została, a część wraz ze mną odjechała do obłasti kirowskiej koło stacji Prośnica [Prosnica]. Tam było nas dwa tysiące, robiliśmy lotnisko i wydobywaliśmy kamień. Warunki były ciężkie. Bieliznę zmienialiśmy co miesiąc. Po zakończeniu tej roboty 22 października 1941 r. wyjechaliśmy za Ural, do miasta Niżny Tajkil [Tagił], swierdłowska obłast, tam pracowaliśmy na dwie zmiany, nocna i dzienna, po 12 godzin. Jak przyszedł z pracy, to nie rozbierał się z ubrania, bo w barakach było zimno. Mieszkało nas po 80 ludzi w baraku. Pracowaliśmy przy transporcie drzewa. Tam dużo naszych zmarło lub pokaleczyło się. Dokuczał głód. Łaźnia była co miesiąc. Kto nie mógł pracować, zamykano do aresztu, odbierając mundur, puszczając go w bieliźnie, dając raz dziennie jeść. Kto był słaby, tego zwalniano bez środków i puszczano szukać roboty na własną rękę. Dużo było kalek z powodu odmrożeń. Normy były duże, że nie sposób było wyrobić, a kto nie wyrobił, ten nie dostał chleba.

24 lutego 1942 r. przyjechała polska komisja, zabrano nam płaszcze i dano po dwa kilogramy chleba. Bez wynagrodzenia pieniężnego wyjechaliśmy do polskiej armii wśród głodu i nędzy. 15 marca 1942 r. dojechaliśmy do Ługowoj[e] i wcieleni zostaliśmy do polskiej armii.

Miejsce postoju, 8 marca 1943 r.