MARIA MAŁECKA

Warszawa, 13 września 1945 r. Sędzia śledczy Mikołaj Halfter przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi, sędzia odebrał przysięgę, poczym świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Maria Małecka z d. Miler
Wiek 38 lat
Imiona rodziców Franciszek i Maria
Miejsce zamieszkania Warszawa, Marszałkowska 6 m. 5
Zajęcie woźna
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana
Stosunek do stron obca

Przed wojną mąż mój Marian Małecki (zabity w styczniu 1945 zbłąkaną kulą) pracował w Ministerstwie Oświaty przy al. Szucha 25 w charakterze woźnego, następnie zaś dozorcy i palacza. Gdy Warszawę zajęli Niemcy, to w gmachu ministerstwa (gdzie mieliśmy mieszkanie służbowe) ulokowały się jakieś oddziały wojskowe, po nich zaś gmach ten zajęło gestapo (nie pamiętam dokładnie daty). Mąż mój został z nakazu Niemców (wojskowych) na swoim stanowisku, następnie zaś, gdy gmach zajęło gestapo, był zmuszony pozostać na tym stanowisku, Niemcy bowiem grozili, że jeśli opuści pracę, to zabiją go. Gdy pod koniec lipca 1944 roku rozpoczęła się ewakuacja Warszawy, to mąż mój uzyskał pozwolenie zwolnienia się z pracy i wówczas zamieszkaliśmy u siostry przy ul. Sandomierskiej 21 w Warszawie.

W czasie, gdy gestapo zajmowało dom przy al. Szucha 25, mąż mój pracował tylko jako palacz, ja zaś pracowałam jako dozorczyni. W związku tym ja właśnie przeważnie otwierałam bramę, gdy samochody przywoziły zaaresztowanych do gestapo, oraz otwierałam i zamykałam bramę, gdy ich odwozili.

Wobec tego, że samochody przejeżdżały obok mnie i wjeżdżały na inne podwórko, nie widziałam ludzi, których wyprowadzano z samochodu, ani nie widziałam tych, których ładowali do samochodu, gdy odwozili zaaresztowanych.

Przez cały czas mej pracy w tym domu, gdy była ciepła pogoda i okna gabinetów były otwarte, często, codziennie słyszałam jęki i krzyki przesłuchiwanych oraz odgłosy bicia ich. Gdy badany zaczynał bardzo krzyczeć, gestapowcy zamykali okno pokoju, w którym był przesłuchiwany.

Nie przypominam sobie, w którym to było roku, lecz pamiętam, że pewnego razu, będąc w gmachu, spotkałam nosze. Na noszach tych wynosili jakiegoś przykrytego człowieka.

Nie widziałam, dokąd go wyniesiono. Sama nie widziałam, lecz od dozorców Staszkiewicza, Sokołowskiego i Ćwikłowskiego słyszałam, że było kilka wypadków, że aresztowani w czasie przesłuchiwania wyskakiwali przez okna w celu samobójstwa.

Wiem, że w roku 1943 czy 1944 (dat nie pamiętam), na terenie obok gestapo był barak, w którym zamieszkiwali Żydzi, którzy pracowali jako robotnicy w gestapo. Słyszałam, że Niemcy ich także bili, że były wypadki, że i zabijano ich tam. Słyszałam od innych dozorców, że Żydów tych za karę stawiano na koksie na podwórku w czasie mrozów.

Naczelnik Serafin za czasów niemieckich w domu numer 25 przy al. Szucha nie mieszkał. Obecnie podobno mieszka w tym domu.

Pewnego razu, gdy ktoś nie zamknął bramy, jeden z gestapowców pobił mnie po twarzy za to i zagroził, że jeśli to jeszcze się powtórzy, to mnie zabije.

Oprócz pracy dozorczyni sprzątałam mieszkanie tłumacza gestapo, Waldemara Czogala.

Nie wiem, jakiej narodowości był ten Czogala. On nie był żonaty. W czasie powstania, gdy wraz z innymi kobietami z ul. Sandomierskiej byłam sprowadzona do gestapo, to słyszałam od Niemców, że Czogala w czasie powstania został zabity.

Nas, kobiety z Sandomierskiej, Niemcy spędzili do gestapo w sierpniu, zdaje się, że było to 6 sierpnia. Gdy zostałam wprowadzona na podwórko, to kobiety z kuchni (pracujące w gestapo), zauważyły mnie i zawołały do siebie. Wtedy zaczęłam tam pracować i pracowałam do 20 sierpnia 1944, kiedy to gestapowcy kazali nam iść, gdzie kto chciał.

W tym okresie nie widziałam ani nie słyszałam, żeby na terenie gestapo rozstrzeliwali ludzi. Sama widziałam, że Niemcy odbierali zatrzymanym Polakom rzeczy, dokumenty, pieniądze i gdzieś prowadzili tych ludzi. Słyszałam, że prowadzili ich na Sportplatz, który znajduje się przy al. Szucha 12 czy 14. Ludzie mówili, że ich tam pewnie rozstrzelali. Czy tak było, czy nie rozstrzelali ich gdzie indziej, tego nie wiem. Kobiety, jak słyszałam, także były prowadzone na ten Sportplatz (dawny ogródek jordanowski).

Po opuszczeniu Warszawy przez Niemców spotkałam jakąś nieznaną mi kobietę, która opowiedziała, że ona w czasie powstania mieszkała przy ul. Flory róg Bagateli i widziała z okien, że na tym platzu (w ogródku jordanowskim) Niemcy rozstrzeliwali masowo kobiety i grzebali w dołach na tym placu. To samo słyszałam w okresie między 6 a 20 sierpnia 1944 od Żydów zatrudnionych w gestapo. Mówili mi oni, że oni właśnie grzebią w ogródku jordanowskim rozstrzelanych. Jak mówili mi ci Żydzi, były wypadki, że grzebali oni żyjących rannych.

Żydów tych było 12, spali w kotłowni. Pomagali m.in. w kuchni: zmywali podłogi, nosili koks, obierali kartofle.

Co się stało później z nimi, nie wiem. Gdy opuszczałam gestapo 20 sierpnia 1944, to niektóre pracownice Polki jeszcze tam pozostawały. Żydzi ci jeszcze wtedy żyli.

W okresie od 6 do 20 sierpnia 1944 widziałam, że gestapowcy gorsze rzeczy, pozabierane od zatrzymanych Polaków, składali na stos, polewali naftą i palili.

Znam nazwisko jeszcze jednego tylko gestapowca, był to niejaki „Czorny”, imienia jego nie znam. Był to Niemiec. Nazwisk innych gestapowców nie znam.

Przez cały czas mego pobytu w okresie od 6 do 20 sierpnia 1944 w al. Szucha 25, do gestapo sprowadzano zatrzymanych Polaków i Polki z dziećmi. Przetrzymywano ich na podwórku po parę godzin i w tym czasie odbierano od nich rzeczy i dokumenty. Jedną partię ludzi trzymali całą noc na podwórku, przy czym nie można było tym ludziom podać ani nic z jedzenia, ani z picia. Tych ludzi sama widziałam przez okno. Według mego zdania w tym okresie codziennie co najmniej po parę tysięcy osób (w kilku partiach) sprowadzano na podwórko gestapo i potem odprowadzano gdzieś. Tak się działo przez prawie cały czas mego pobytu w gmachu gestapo w sierpniu 1944 roku.

Obecnie spotkałam kilka kobiet, które zostały sprowadzone wtedy do gestapo. Nazwisk tych kobiet nie znam. Postaram się ustalić i zakomunikować obywatelowi sędziemu.

Protokół odczytano.