FURDYNA

Major doktor K. Furdyna; rzeźnia polowa nr 101.

Wieczorem 20 września 1939 r. zdołałem przedrzeć się do Lwowa wraz z drobną cząstką 11 Dywizji Piechoty. Wkroczenie bolszewików do miasta 22 września ok. godz. 14.00 zastało mnie akurat w domu, dzięki czemu uniknąłem dostania się do niewoli razem z oficerami załogi Lwowa.

Po kilku tygodniach przyjął mnie prof. Stefan Gajewski, u którego uprzednio pracowałem w charakterze asystenta Lwowskiej Akademii Medycyny Weterynaryjnej w katedrze chirurgii.

10 kwietnia 1940 r., w czasie ogólnej obławy na oficerów, sędziów i policję, zostałem aresztowany w mieszkaniu i osadzony w Brygidkach.

Aresztowanie i rewizja odbyły się bez specjalnych szykan. W więzieniu we Lwowie siedziałem do 16 sierpnia 1940 r., w różnych celach. Przepełnienie ogromne, spać można było tylko na boku, odwrócić się nie można było. Wikt: rano słodzona herbata, w południe kasza, wieczorem jakaś zupa. Chleba ok. 500 g. W potrawach dominowała niezmiennie kasza jęczmienna. Pierwsza kąpiel i strzyżenie po sześciu tygodniach, później co dwa tygodnie. Wizyta lekarska co dwa, trzy dni. Możliwość nabycia w sklepiku cebuli, chleba i papierosów raz w miesiącu, otrzymywanie przesyłek z zewnątrz prawie żadne, możność pisania zażaleń raz w miesiącu, z reguły bez skutku. Bardzo dokuczały wszy.

Na śledztwie byłem trzy razy, zawsze w nocy. Zarzucano mi jedynie to, że byłem oficerem i walczyłem przeciw międzynarodowemu proletariatowi. Badano mnie normalnie, bez stosowania terroru.

W sierpniu wywieziono mnie wraz z dużą grupą – dwa pociągi – do Starobielska, byłego obozu jeńców w cerkwi. Tu stosunki nieco lepsze, więcej powietrza i brak krat w oknach.