JAN JUNGIEWICZ

Dnia 20 lipca 1947 r. w Strużkach Komisja Okręgowa Badania Zbrodni Niemieckich z siedzibą w Radomiu, Ekspozytura w Staszowie, w osobie b. Sędziego Albina Walkiewicza, adwokata w Staszowie, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 KPK świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jan Jungiewicz
Wiek 47 lat
Imiona rodziców Kacper, Józefa
Miejsce zamieszkania Pióry, gm. Tursko Wielkie, pow. sandomierskiego
Zajęcie rolnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

W 1941 r. przybyło do mego mieszkania w Piórach 5 żandarmów ze Staszowa i 3 Niemców kolonistów z Sielca, gm. Kurozwęki, pow. stopnickiego: Lizner Henryk i 2 z Luszycy: Baum Henryk, syn Filipa, i Jakub Hessler, syn Jakuba. Koloniści ci wskazali, że ja byłem sołtysem przed wojną. Wtedy jeden z żandarmów począł mnie bić kolbą pistoletu w twarz, w związku z tym straciłem słuch w prawym uchu, utraciłem przytomność. Jak mi później mówiono, bili mnie nieprzytomnego grubym kijem dębowym, miałem poprzecinane ciało, całe zbroczone krwią, krew była na ścianach i suficie. W następstwie chorowałem kilka miesięcy i leżałem 20 dni w szpitalu w Krakowie. Niemcy wymienieni obecnie przebywają w Niemczech w strefie angielskiej. Niemcy ci piszą listy do Bednarskiej Franciszki z Okrągłej i Juliana Szlosera z Ossali-Goleń oraz do Jana Frandla z Okrągłej. Nic nadto nie wiem. Niemcy ci jeździli, jak np. Baum, po drogach i rabowali ludzi, jeździli też z żandarmami i brali udział w biciu ludności. W mojej obecności żandarmi ze Staszowa zastrzelili dra Górkę i sekretarza gminy Liwińskiego Jana w Połańcu. Z żandarmami tymi był policjant granatowy Peksa Tomasz, poprzednio z posterunku Połaniec, a wtedy Staszów. Policjant ten znęcał się nad polską ludnością nie mniej niż Niemcy.