JANINA SADOWSKA

Janina Sadowska
Szkoła Powszechna w Lubieni
Lubienia, 17 listopada 1946 r.

Wspomnienie zbrodni niemieckiej

Gdy okupanci niemieccy weszli do Polski, zaczęli różnymi sposobami uciskać naród [polski]. Ludzie oburzali się i tworzyli różne [nieczytelne] partie przeciw wojsku niemieckiemu. Robili napady, częściowo zabijali [hitlerowców] na drogach. Najbardziej dla mnie pamiętną chwilą była śmierć wujka, który został wywieziony z powstańcami warszawskimi. Jego śmierć była bardzo ciężkim [przeżyciem dla mnie]. Od tej chwili na Niemców nie mogłam spojrzeć i prosiłam Boga o klęskę narodu niemieckiego. Wujek mój brał też udział w powstaniu. Na początku nie mogłam sobie tego darować, lecz wypadków tych było coraz więcej i choć było bardzo przykro, to prędko przyzwyczailiśmy się do nich. Niedaleko koło nas słychać było o różnych wypadkach. Jedna wieś została cała spalona wraz z mieszkańcami. Podpalone zostały też pojedyncze domy, w naszej wsi została rozstrzelana rodzina. [Niemcy] zbierali też ludzi na placu i strzelali [do nich] z karabinów maszynowych lub wykopali dół i kazali tam wejść, [a] gdy już wszyscy weszli, zaczęli wrzucać granaty, [tak że] ciała ludzkie rozpryskiwały się w [odległości] kilku metrów od dołu. Wielu ludzi zostało też zagazowanych. Tak zginęły tysiące naszych sióstr i braci, którzy przelewali niewinną krew. W ten sam sposób męczyli [Niemcy] Żydów. Gnali ich do pociągów i gdzieś odwozili, że nawet nie było śladu. Jednak Bóg nie pozwolił Niemcom dalej mścić się nad nami. Spotkała ich straszna klęska. W lesie, gdzie tylko spojrzeć, były mogiły naszych rodaków. Teraz dużo [zwłok] wykopano i pochowano na cmentarzu, a nieznanych [zostawiono i] odnowiono [ich] groby. Mogiły spotykane w lasach otaczamy czcią i szacunkiem.