Kpr. Józef Rolewicz, ur. w 1894 r., osadnik wojskowy, żonaty.
Zostałem aresztowany 10 lutego 1940 r. z trojgiem dzieci; żona została w szpitalu, przy chorym chłopcu. Starszy syn został w Nowogródku, tam uczęszczał do gimnazjum. Zostałem wywieziony sam z dziećmi do archangielskiej obłasti, do prac w lesie. Praca była ciężka, wyżywienie poniżej wszelkiej krytyki, szkoda wspominać.
Opieka lekarska nikła, nieuznawanie za chorych, jeżeli nie ma temperatury podwyższonej i w ogóle brak środków leczniczych. W razie zachorowania głowy rodziny (żywiciela) nieraz po kilka tygodni taka rodzina głodowała i częsta była śmierć głodowa z wycieńczenia.
Na posiołku byli u nas: osadnicy, koloniści i gajowi – obsługa leśna. 1147 osób było na posiołku naszych ludzi. Z tego do mego wyjazdu na różne choroby zmarło 148 osób.
Jedyną otuchą były listy od żony i synów pozostałych w Nowogródzkiem oraz paczki żywnościowe i z ubraniem przysyłane przez krewnych i znajomych. W przeciwnym razie dzieci bym nie zdołał utrzymać przy życiu, tak jak innych los spotkał.
16 stycznia 1942 r. wyjechałem z posiołka. Po pięciu tygodniach podróży wylądowałem w Krasnowodzku. 27 kwietnia 1942 r. zostałem wcielony do armii.
[Miejsce postoju], 8 marca 1943 r.