WITOLD RALF


Szer. Witold Ralf, ur. w 1918 r., wyznanie rzymskokatolickie, obywatelstwo polskie, kawaler, bez zawodu, odbywający czynną służbę wojskową z przydziałem do Posterunku Żandarmerii Korpusu Ochrony Pogranicza „Delatyn”; 2 Szwadron Żandarmerii, pluton szkolny.


8 lipca 1940 r. zostałem aresztowany za przejście granicy. Osadzono mnie w więzieniu Łuck, Charków, Starobielsk i obozie przymusowej pracy Czubi [Czibiu] w Komi ASRR. Więzienia Łuck, Charków i Starobielsk były w nieopisany sposób utrzymywane pod względem higieny. Brak łaźni. Wszy w bardzo dużych ilościach, na które władze więzienne nie zwracały najmniejszej uwagi.

W wyżej wymienionych więzieniach przeżywałem dni wraz z więźniami jak np.: prezydent Krakowa Kaplicki, ppłk Kawecki, redaktor „IKC”, płk Kozłowski, osobisty sekretarz wojewody Hanke-Nowaka Ciechowicz, ppor. marynarki Przytuła, inżynier elektrotechnik Rodziewicz, ksiądz Laskowski, ppor. Przybylski obecnie znajdujący się w 6 Dywizji Piechoty, kpt. Suski dowódca kolumny samochodowej w 5 Dywizji Piechoty, Bechinia Wacław plutonowy żandarmerii obecnie 2 Szwadron Żandarmerii, st. wachmistrz Sankowski, wachmistrz żandarmerii Przystaś i wielu innych. Większość była ludności rdzennie polskiej, zaledwie w znikomych ilościach była ludność ukraińska, zakarpacka i żydowska. Nie napotykano natomiast więźniów zawodowych kryminalistów. Poziom moralny, jak również stosunki wzajemne współwięźniów, były bardzo dobre.

Natomiast życie w obozie pracy było czarne i trudne. Dziennie 12 godzin ciężkiej pracy, np.: norma wykopania ziemi stanowiła 12 m kw. Za wykonanie powyższej normy otrzymywano 900 g czarnego chleba i ok. litra zupy z jagieł rano i wieczorem. Natomiast kto nie wykonał powyższej normy, otrzymywał zmniejszone racje chleba i zupy, zależnie od wyrobionych procentów powyższej normy. Ubrani chodziliśmy bardzo nędznie, w starych, brudnych szmatach.

Życie koleżeńskie więźniów było bardzo dobre. Natomiast w okrutny sposób obchodzono się z nami podczas dnia pracy. Bojcy, którzy pilnowali nas podczas pracy, wyśmiewali się z Polaków, mówiąc: „Wy, polskie mordy, robić musicie, a zdychać wam nie damy”. Urządzali z więźniami „zabawę”, ściągając broń, biorąc na cel więźnia. Przy takiej złośliwej zabawie stracił życie porucznik zawodowy KOP Błaszczak ze Śląska, Żydek z Radomia, którego nazwiska nie pamiętam, i wielu innych, a zwłaszcza rdzennych obywateli Polski.

Stosunek władz NKWD do Polaków był okrutny. Przy badaniu wybijano zęby, bito w bestialski sposób, straszono rozstrzelaniem przez natychmiastowe wydobycie broni palnej i dostawienie do głowy więźnia. Karano karcerem za nieprzyznanie się do winy, do zarzucanych przez władze NKWD przestępstw. Do takich narzuconych przestępstw należało: tworzenie partii antykomunistycznej, należenie do korpusu oficerskiego, przynależność do związków i partii rządowej w Polsce, pełnienie funkcji w Policji Państwowej. W karcerze stosowano kilkudniowe głodówki, by zmusić do przyznania się do bezpodstawnych zarzutów. Strawa 24 godziny to pół litra wody i 300 g czarnego chleba. Znęcano się nad więźniami, bijąc ich w nieludzki sposób. Przy powyższych scenach drwiąco wypowiadano: „Myślisz, że to w Polsce byliście władcami Polski burżuazyjnej.” Władze naczelne NKWD informowały nas, że Polska być nie może i nie będzie. Wypowiadano przez politruków, że prędzej włosy wyrosną im na dłoni, niż wolna Polska będzie. Poczęto nam opowiadać o dobroci panującej w ZSRR i o wszelkich dobrociach zaprowadzonych przez partie komunistyczne. Na oburzone nasze interwencje, że nie chcemy obiecanych dobroci i nie chcemy, aby potępiać, co jest polskie, bo Polska jest i musi być – osadzono nas w karcerze.

Z pomocy lekarskiej mało korzystano, ponieważ nie było dostatecznych środków leczniczych, jak również sił fachowych. Na stanowiska lekarzy byli przyjmowani ludzie, którzy nie mieli pojęcia o medycynie. Władze naczelne NKWD nadawały tytuły lekarskie ludziom wychowanym w duchu komunistycznym, aby ci mogli przyczynić się w ten sposób do dużej śmiertelności obywateli polskich. Bo celem partii było wyniszczenie ducha i obywateli Polski.

Łączności z krajem i rodziną nie było, ponieważ uprzedzały o tym władze NKWD, strasząc za powyższe czyny karcerem. Zostałem zwolniony 1 września 1941 r. i skierowano mnie do pracy w przymusowo wyznaczonej miejscowości w Komi ASRR. Po upływie kilku miesięcy samodzielnie wyjechałem, udając się do szeregów polskiej armii.

Miejsce postoju, 6 marca 1943 r.