STANISŁAW PARAPURA

Warszawa, 9 maja 1968 r. Podprokurator mgr Zbigniew Grędziński, delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez odebrania przyrzeczenia. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisław Parapura
Imiona rodziców Jan i Antonina
Data i miejsce urodzenia 2 maja 1895 r. w Pruszynie, pow. Siedlce
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Wileńska 5 m. 25
Zajęcie rencista
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Podczas okupacji niemieckiej byłem dozorcą domu w Warszawie przy ul. Wileńskiej 5. W pierwszym dniu Powstania Warszawskiego, to znaczy 1 sierpnia 1944 roku, byłem naocznym świadkiem, jak hitlerowcy strzelali do okien domu, w którym byłem dozorcą. Wtedy to właśnie widziałem, jak jeden z hitlerowców strzelił do okna przy ul. Wileńskiej 5, w którym stała siostra pana Dąbrowskiego licząca sobie wówczas siedemdziesiąt lat.

Nie przypominam sobie nazwiska i imienia siostry Dąbrowskiego.

Nie potrafię powiedzieć, jak wyglądał oraz z jakiej formacji pochodził hitlerowiec, który dokonał tej zbrodni.

W trzecim dniu powstania, to znaczy 3 sierpnia, około południa do bramy domu, którego byłem dozorcą, zastukali hitlerowcy. Wówczas to byłem zmuszony otworzyć im bramę.

Po otworzeniu bramy na podwórko weszło kilku lub kilkunastu hitlerowców ubranych w wojskowe mundury niemieckie.

Jednakże nie potrafię powiedzieć, z jakiej formacji hitlerowskiej byli ci faszyści niemieccy. Część z nich stała przed bramą, część stała w bramie, a większość weszła na podwórze. Hitlerowcy ci patrzyli w okna budynku. Pytali mnie oni, czy w budynku są Żydzi, na co odpowiedziałem, że w domu żadnych Żydów nie ma. Faktycznie jednak w budynku, gdzie byłem dozorcą, w owym okresie wiele polskich rodzin przechowywało i ukrywało Żydów. Zdawałem sobie doskonale sprawę, że gdyby hitlerowcy znaleźli ukrywanych przez Polaków w naszym domu Żydów, rozstrzelaliby za to wszystkich mieszkańców.

Jeden z hitlerowców znał język polski i mówił po polsku. Wydali polecenie, aby natychmiast wszyscy mężczyźni zamieszkali w domu wyszli na podwórko. Niemcy zagrozili, że jeżeli wszyscy mężczyźni natychmiast nie wyjdą z mieszkań na podwórze, zostanie przeprowadzona rewizja, a którego mężczyznę zastaną w mieszkaniu, zostanie on rozstrzelany. Wobec tego wszyscy mężczyźni mieszkańcy budynku przy ul. Wileńskiej 5 narodowości polskiej wyszli na podwórko. Wtedy to hitlerowcy kazali im ustawić się pod ścianą i podnieść ręce do góry. Mnie wydali polecenie, abym natychmiast odszukał łopaty i inny sprzęt niezbędny do kopania rowów. Znalazłem kilka szpadli i siekierę, przekazując te przedmioty zgodnie z ich poleceniem. Nie słyszałem osobiście, aby hitlerowcy mówili, że przed bramą budynku został zabity oficer niemiecki i że mężczyźni mieszkańcy budynku zostaną rozstrzelani. Z kolei hitlerowcy wyprowadzili wszystkich mężczyzn na ulicę. Pamiętam że wyprowadzono wtedy dziewięciu lub dziesięciu mężczyzn narodowości polskiej, mieszkańców naszego domu. W chwili wyprowadzania ich na ulicę widziałem, że kobiety płakały. Spośród wyprowadzonych wówczas przypominam sobie w tej chwili jedynie następujące nazwiska:

Zygmunt Rzeźnicki, zam. obecnie w Warszawie, ul. Wileńska 5 m. 49
Franciszek Krakowiak, zam. na Grochowie na Osiedlu Młodych
Mój syn Mieczysław Parapura, zam. obecnie w Warszawie przy ul. Środkowej 11 m. 23.

W kilka godzin później tego samego dnia wszyscy mężczyźni, których hitlerowcy uprzednio zabrali, wrócili do domu. Wrócił również mój syn. Mężczyźni, którzy powrócili, opowiadali później mnie i innym osobom o tym, że hitlerowcy zabrali ich i zaprowadzili za cerkiew, gdzie byli zmuszeni kopać rowy i zakopywać w tych rowach kilkudziesięciu mężczyzn uprzednio wymordowanych przez hitlerowców.

Niniejszy protokół osobiście odczytałem i jako zgodny z prawdą podpisuję.