1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):
Plut. Tadeusz Zakrzewski, ur. w 1908 r., właściciel składu artykułów sanitarnych, żonaty.
2. Data i okoliczności zaaresztowania:
Po rozbrojeniu 19 września 1939 pod Lwowem i zlikwidowaniu Szpitala Wojennego 801 zamieszkałem we Lwowie przy ul. Hołówki 21. Do 30 czerwca 1940 r. byłem dwa razy aresztowany przez NKWD. Raz: z orzeczenia dozorcy „za urządzanie schadzek byłych wojskowych i niepewny element”. Drugi raz: na ul. Sobieskiego 10, w domu konspir. u pana Szajkowskiego „podejrzany o przynależność do organizacji wojskowej, oficer i buntowszczyk ”, po 30 godzinach zwolniony z aresztu śledczego. Od tego czasu byłem inwigilowany przez NKWD i 30 czerwca 1940 r. w nocy zostałem aresztowany przez NKWD. Ponieważ w tym czasie zastali dziecko chore i żonę moją, która przybyła z Bydgoszczy, na skutek prośby żony zabrali nas troje i przekazali do transportu cywilnego jako element niebezpieczny.
3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:
1 lipca 1940 r. wywieziony do archangielskiej obłasti, wierchnietojemski rejon, posiołek Pysama [?], w lasy, na przymusowe roboty, 360 km od węzła kolejowego Kotłas.
4. Opis obozu, więzienia:
Posiołek położony nad rzeczką Ilena [?], w lesie, teren bagnisty, śnieg leży od września do czerwca. Na ok. 150 osób były trzy baraki drewniane z okrąglaków. „Gospodarzami” mieszkania było mrowie różnego rodzaju robactwa jak pluskwy, prusaki, karaluchy, a latem komary wysysały resztki krwi, zaś ze wszami to indywidualnie każdy toczył walkę i to w ciężkich warunkach z powodu braku mydła, wody itp. Stan higieny na ogół względny, bo sami mieszkańcy pilnowali tego porządku.
5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:
Na ok. 150 osób było nas 23 Polaków, przeważnie urzędnicy, reszta to Żydzi, skomunizowani chałaciarze, których musieliśmy się strzec na każdym kroku. Stosunki wzajemne – niedowierzające.
6. Życie w obozie, więzieniu:
Do pracy latem i zimą wypędzano z baraków o szarówce, tak by o świcie być na terenie pracy odległym do pięciu kilometrów, z pracy zaś nie wolno było pójść wcześniej jak o zmierzchu. Późnym wieczorem docierało się do baraków. Praca trwała dziesięć godzin, plus czas stracony na przebycie drogi.
Warunki pracy: latem człowiek był narażony na pastwę komarów, zimą przy 40 stopniach wypędzano do roboty (przepisy zezwalały do 38 stopni, ale niestety termometru nikt nie miał, bo nietu (chyba w Moskwie mógł zobaczyć). Wówczas nie wiadomo było, co trzyma w ręku – nos, czy topór.
Normy w lecie obowiązywały przeciętnie dwa metry sześcienne na człowieka, tj. [nieczytelne], następnie ułożyć drogę. Na wyznaczonej drodze powycinać wszystkie krzaki, a nawet trzyletnie świerki – usuwanie różnych przeszkód bezpłatnie. Jednak nikt z nas tej normy nie wyrobił: polska brygada wyrabiała od 80 [?] do 160 m, byle otrzymać kawałek chleba (z Żydami nie chodziliśmy pracować), Żydzi natomiast wyrabiali od 60 [?] do 120 m. Im nie zależało na pracy, bo byli wspierani przez „swoich” ze Lwowa, nadchodziły stale do nich paczki z produktami, zaś o Polakach nie miał kto pamiętać, więc każdy tak pracował, by nie paść z wycieńczenia i głodu. Wynagrodzenie dobrego robotnika w lesie było przeciętnie do trzech rubli dziennie. Cena chleba od 90 do 120 kopiejek za kilogram, porcja zupy 0,40 litra rozgotowanej mąki bardak [?], a po naszemu krochmal, bez tłuszczu, od 40 do 90 kopiejek, por. [?] z oliwą do 120 kopiejek, a jak było wielkie święto głodu i nędzy, wielikij prazdnik, to porcje (jak pudełeczko od zapałek) z mięsa niedźwiedzia lub kawałek cuchnącej i słonej ryby kosztowały od 0,80 do 120 kopiejek. O ile w magazynie na wierzchu była mąka, to tak przez całe dwa – trzy miesiące gotowano trzy razy dziennie krochmal. Potem przyszła kolej na jagłę. Dożywialiśmy się jagodami, kipiatkom (wrzątek) i grzybami, które jeszcze spod śniegu zamarznięte wydobywaliśmy. Kiedy przywieźli do sklepiku lasok jakiegoś lichego płócienka lub cajgu w cenie 5 do 12 rubli za metr, to mógł zakupić tylko „opiniowany [?] robotnik” lub donosiciel. Wszyscy dodzierali ostatnie strzępy. Komu już spadło obuwie z nóg, i to zimą, mógł sobie kupić łapcie plecione z powroza za 6,25 rubla, które porwały się w ciągu dwóch tygodni.
Stosunki koleżeńskie utrzymywała nas piątka – zwierzaliśmy sobie nasze myśli i marzenia o wolności, a ponieważ byliśmy zwani przez NKWD i naczelników buntowszczykami i wreditielami, to reszta od nas stroniła, by nie wpaść w niełaskę.
7. Stosunek władz NKWD do Polaków:
Za uchylanie się od pracy na 24 godziny do ciemnicy, 200 g razowego chleba i kipiatok – wrzątek, a następnie do sądu za proguł lub wreditiel. 1. Kara do sześciu miesięcy potrącenia 25 proc. z zarobku. 2. Więzienie karne.
Ja, jako chory na nerki, nie wyszedłem do pracy przy 40 stopniach mrozu. Zostałem skazany na 20 proc. potrącenia przez cztery miesiące, a przez ten wyrok [tak] markierowałem, że przez trzy miesiące, aż do słońca [sic!], wyrabiałem miotły, byle tylko otrzymać kawałek chleba. Stosunek NKWD do Polaków był szczególnie zły. Najczęściej raniły nam serca różne powiedzonka: „Jak swojego ucha nie widzisz, tak więcej Polski nie zobaczysz. Jak nie prywykniesz, to zdechniesz.” i wiele innych. Uszy pękały. Propaganda komunistyczna, mityngi o raju nędzy [sic!] chłopa i robotnika nie ustawały. Żydzi wsłuchani – Polacy kręcili machorkę i puszczali te bezczelne kłamstwa z dymem.
8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:
Tylko ciężkie wypadki były kierowane do szpitala. Choroby wewnętrzne i inne niedomagania były leczone najróżniejszymi proszkami i termometrem przez jakieś sanitariuszki zwane wraczami: ok. 18 lat i „ukończone wyższe studia”. Choremu z temperaturą 38,5 nie dawali zwolnienia: Dla was miedykamient – tolko les. Zmarło kilka osób – Żydów i jeden Polak 60 lat, jakiś artysta z Wilna, nazwiska nie pamiętam.
9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?
Spod okupacji niemieckiej z Łodzi od matki otrzymałem jeden list, nadany 31 grudnia 1940 r., otrzymałem go 24 marca 1941 r. Otrzymałem również kilka listów od znajomych ze Lwowa. Na ogół do dwóch miesięcy wędrował list spod okupacji sowieckiej.
10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?
Doniesiono do NKWD na mnie, że służyłem w „dwójce’ i w maju 1941 r. wdrożono śledztwo, na skutek czego po ogłoszeniu amnestii do 11 października 1941 r. nie wydano mi udostowierienija, aż do wyjaśnienia z Archangielska, a inni grupami opuszczali posiołek. 12 października 1942 r. [sic!] uciekłem i po wielkich tarapatach dostałem się na południe kazachstańskiej obłasti. 10 lutego 1942 r. zgłosiłem się do 10 Dywizji Piechoty, zostałem przyjęty do Wojska Polskiego.