PIOTR GRZYWACZ

Warszawa, 15 lutego 1950 r. Aplikantka sądowa Irena Skonieczna, działając jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchała niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Piotr Grzywacz
Data i miejsce urodzenia 6 czerwca 1897 r., Wysokie Koło, pow. Kozienice
Imiona rodziców Wiktor i Maria z d. Kęska
Zawód ojca rolnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie 3 klasy szkoły powszechnej
Zawód robotnik
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Wołodyjowskiego 39 m. 3
Karalność niekarany

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Marszałkowskiej 111. Do 3 sierpnia 1944 roku na naszym odcinku zamkniętym ulicami Chmielną i Złotą panował całkowity spokój. Powstańców w naszym domu nie było. Najbliższe posterunki powstańcze znajdowały się w domach przy Chmielnej po stronie dworca, Niemcy byli w Alejach [Jerozolimskich] i na dworcu. Dnia tego około godz. jedenastej wjechał w ulicę Marszałkowską niemiecki samochód pancerny, który jadąc w kierunku Złotej ostrzeliwał domy. Zatrzymał się przy bramie nr 113. Wysiadło z niego ośmiu Ukraińców w mundurach SS pod dowództwem jednego Niemca. Weszli w podwórze domu 113, jednak po chwili wyszli stamtąd i przeszli w stronę bramy nr 111. Część mieszkańców naszego domu w liczbie 17 osób, znajdowała się wówczas w piwnicach, reszta przebywała w mieszkaniach. SS-mani w języku polskim, ruskim i niemieckim rozkazali lokatorom wyjść na podwórze. Jednak nie wszyscy posłuchali rozkazu. Wyszło około trzydziestu osób. Ja wówczas przebywałem w piwnicy. Ludność tutaj będąca chciała wyjść także. Jednak w chwili, kiedyśmy szli w kierunku schodów, jeden z SS-manów wrzucił granat przy schodach, co spowodowało, że zawróciliśmy.

Po niedługim czasie usłyszeliśmy serię strzałów z karabinu maszynowego, poprzedzoną krzykiem jednego ze stojących na podwórzu mężczyzn: „Bandyci! Mordują nas!”. Po dokonaniu egzekucji SS-mani wybiegli na Marszałkowską. Usłyszałem, jak zaczęli wzywać samochód pancerny. Z gmachu hotelu „Metropol” powstańcy zaczęli strzelać do SS-manów, którzy cofnęli się na podwórze naszego domu. Wywiązała się tu walka trwająca prawie całą dobę. Następnego dnia około południa poddali się. Z powstańców w walce zginęło dwóch.

W egzekucji 3 sierpnia 1944 roku zginęło 37 osób – tak kobiety, dzieci, jak i mężczyźni.

Do kapitulacji przebywałem w naszym domu. 3 października wyszedłem z Warszawy do Ursusa, skąd zostałem wywieziony do Niemiec.

Egzekucję 3 sierpnia obserwował Marcinkowski, adres jego może będą znać w domu narożnym przy ul. Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich.

Na tym protokół zakończono i odczytano.