Dnia 23 czerwca 1970 r. w Warszawie Jan Traczewski, wiceprokurator wojewódzki delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51 poz. 293) i art. 219 kpk, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez odebrania przyrzeczenia. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania (art. 172 kk), co stwierdził on własnoręcznym podpisem. Świadek zeznał, co następuje:
Imię i nazwisko | Jan Marczak |
Data i miejsce urodzenia | 10 lipca 1927 r. w Wyszkowie |
Imiona rodziców | Stanisław i Lucyna |
Miejsce zamieszkania | [...] |
Zajęcie | mechanik samochodowy |
Karalność | niekarany |
Stosunek do stron | obcy |
W okresie okupacji niemieckiej zamieszkiwałem razem z rodzicami w Wyszkowie przy ul. 11 Listopada 18. Obecnie ta ulica nazywa się 22 Lipca. Z uwagi na młody wiek nigdzie wówczas nie pracowałem. Pamiętam następujących żandarmów z posterunku w Wyszkowie:
1. | komendanta, nazwiska jego nie znam; był on w stopniu oficera, wysoki, dobrze zbudowany, blondyn, w wieku przeszło 40 lat; |
2. | żandarma, którego nazywano Heńkiem, a Niemcy mówili na niego Sichau; był on w wieku ok. 25–30 lat, niski, tęgi, blondyn, miał pałąkowate nogi; ludzie mówili, że przed 1939 r. służył w Wojsku Polskim, w ułanach; |
3. | żandarma, na którego Niemcy wołali Eike; był on rudy, średniego wzrostu, tęgi, w wieku około 40 lat; |
4. | żandarma, na którego Niemcy wołali Rudolf – wysoki, szczupły, w wieku ok. 30 lat, włosy czarne; |
5. | żandarma o nazwisku Schultz [Schultze?], był wyższy od Heńka, tęgi, koloru jego włosów nie pamiętam, miał ok. 25–30 lat; |
6. | żandarma o nazwisku Szubryng [Schubring]; najstarszy spośród żandarmów tego posterunku, średniego wzrostu, blondyn. |
Daty obecnie nie pamiętam, nie pamiętam również pory roku. Było jeszcze widno. Stałem wówczas na rogu ul. Pułtuskiej i 11 Listopada, przy płocie zabudowań Flanca. W pewnej chwili zauważyłem, że od miasta w kierunku posterunku żandarmerii jedzie konno ul. Pułtuską żandarm Rudolf. Na ulicy byli przechodnie. Nagle żandarm ten zatrzymał się i, siedząc na koniu, zawołał na przechodzącą młodą kobietę, aby do niego podeszła. Był on ok. 15–20 m ode mnie. Zrozumiałem, że woła tę kobietę do siebie, bowiem wskazywał na nią ręką i mówił: Komm hier. Kobietę tę znałem z widzenia. Wiem, że nazywała się Balicka i mieszkała razem z siostrą, która obecnie z męża nazywa się Halina Dudek. Balicka miała wówczas ok. 25 lat. Gdy Niemiec ją zawołał, to usłyszałem, jak się roześmiała i coś do niego powiedziała po niemiecku, ale nie podeszła. On wołał ją jeszcze kilkakrotnie, a gdy mimo to nie podeszła do niego, wyjął pistolet i, nie schodząc z konia, strzelił do niej, w wyniku czego upadła do rowu koło chodnika. Następnie żandarm pojechał w kierunku żandarmerii, a ja uciekłem do domu.
Zabójstwo miało miejsce w odległości ok. dziesięciu metrów od stojącego przy ul. Pułtuskiej krzyża, który stoi tam do dzisiaj. Później dowiedziałem się, że zwłoki Balickiej zakopywał Antoni Gałązka. Zostały zakopane na polecenie tego żandarma koło krzyża. Następnie w tajemnicy przed Niemcami rodzina Balickiej wydobyła jej ciało i pochowała na cmentarzu.
Zeznałem wszystko i po odczytaniu protokół powyższy podpisuję.