Dnia 12 sierpnia 1970 r. w Warszawie Jan Traczewski, wiceprokurator wojewódzki delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51 poz. 293) i art. 219 kpk, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez odebrania przyrzeczenia. Świadek uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania (art. 172 kk), co stwierdziła własnoręcznym podpisem. Świadek zeznała, co następuje:
Imię i nazwisko | Halina Balicka-Dudek |
Data i miejsce urodzenia | 1 listopada 1925 r. w Wyszkowie |
Imiona rodziców | Antoni i Bronisława |
Miejsce zamieszkania | [...] |
Zajęcie | przy mężu |
Karalność | niekarana |
Stosunek do stron | obca |
W okresie okupacji niemieckiej, mniej więcej do końca 1942 r., zamieszkiwałam w Wyszkowie przy ul. Zakolejowej 22. Mieszkałam wraz z matką Bronisławą i przyrodnią siostrą Czesławą Dobrzyńską z d. Rogalską oraz z rodzoną siostrą Apolonią Balicką. W 1942 r. wyprowadziłam się do Warszawy, ale prawie co tydzień przyjeżdżałam do matki. Już po moim wyjeździe z Wyszkowa dowiedziałam się od matki, że moja siostra przyrodnia Czesława Dobrzyńska nawiązała znajomość z żandarmem niemieckim z posterunku w Wyszkowie. Nazwiska jego nie znam. Widziałam go tylko raz. Pamiętam, że był to mężczyzna w starszym wieku, ok. 50 lat, średniego wzrostu. Później został przeniesiony do posterunku żandarmerii w Goworowie. W Goworowie zamieszkała również moja siostra przyrodnia. U kogo tam mieszkała, tego nie wiem. Ona także przyjeżdżała dość często do matki, do Wyszkowa. Daty obecnie nie pamiętam, ale było to zimą, gdy przebywałam w Warszawie. Dowiedziałam się od mojego brata Tadeusza Balickiego, który przyjechał z Wyszkowa do pracy w Warszawie, że moja siostra przyrodnia została zastrzelona przez żandarma niemieckiego. Po przyjeździe do Wyszkowa dowiedziałam się od matki niektórych okoliczności, poprzedzających śmierć Czesławy Dobrzyńskiej. Z opowiadania wynikało, że otrzymywała on kilkakrotnie wezwania na roboty przymusowe do Niemiec i na roboty te nie stawiła się. Pewnego dnia przyjechała do Wyszkowa. W godzinach wieczornych, przed odjazdem do Goworowa, poszła do mieszkania sąsiadki Stefanii Balińskiej. Gdy wychodziła od niej, aby udać się na stację kolejową, została zatrzymana przez żandarma o przezwisku „Kwiatuszek”. Żandarm ten przyszedł po nią w związku z tym, że nie zgłaszała się na roboty przymusowe do Niemiec. Następnego dnia rano do mieszkania mojej matki przyszedł policjant granatowy i powiedział matce, żeby przyszła na posterunek policji zabrać rzeczy osobiste stanowiące własność Zofii Czesławy Dobrzyńskiej. Wtedy moja matka dowiedziała się o tym, że Czesława Dobrzyńska została zastrzelona na ul. Pułtuskiej przy Długiej.
Nazwiska żandarma, którego przezywano „Kwiatuszkiem” nie znam. „Kwiatuszkiem” nazywano go dlatego, że nosił przy czapce przypiętą szarotkę.
Na okoliczność powyższej zbrodni zeznałam wszystko i protokół po odczytaniu podpisuję jako zgodny z treścią moich zeznań.