KAZIMIERZ POSTEK

St. ogn. Kazimierz Postek, 46 lat, rolnik, żonaty.

10 lutego 1940 r. wywieziono mnie wraz z żoną i trojgiem dzieci do obłasti gorkowskiej, a w październiku 1940 r. przewieźli mnie wraz z rodziną do wołogodzkiej obłasti, rejon Andom[a], na leśną pracę.

Warunki pracy i życia były bardzo ciężkie. Niedożywienie, brak odzieży i odpoczynku łamały zdrowie.

Mego 12-letniego syna Tadeusza wypędzano do lasu i zmuszano pracować, a córki – Kazimiera 15-letnia i 10-letnia Daniela – musiały w obozie rżnąć drzewo na opał do traktorów. Żona moja Zofia z d. Nowakowskich mimo choroby sercowej też musiała pracować.

Praca trwała od wschodu słońca do wieczora. W obozie pracowali przeważnie Polacy i Białorusini. Między zesłańcami panowało przekonanie, że przyjdzie czas powrotu do ojczyzny. NKWD zmuszało do pracy w dni świąteczne i też w zimie przy 50 stopniach mrozu, jesienią podczas ulew. Nie pozwalano się modlić ani wspominać o Polsce, o jej dobrobycie w przeszłości.

Warunki sanitarne były okropne.

Budynki drewniane – zapluskwione, brudne, zimne. Chociaż opału było dość, to nie było pieca, żeby nie spalać drewna. Kto ciężko zachorował, to zwalniali z pracy, lecz nie na długo i tylko takiego, który już ledwie żył. Razem nas wszystkich na tej pracy było ok. trzech i pół tysiąca osób, wszyscy z Polski. Z wycieńczenia umarli: Leszczyński z żoną ze Starego Dworu, Józef Jarosz, osadnik z pow. Baranowicze, gm. Nowa Mysz, Jan Kowalski i jego syn Stefan, osadnicy z pow. Baranowicze, Jan Cherjan z tegoż powiatu, Władysław Maroszek z tegoż powiatu i wielu innych mi nie znanych.

W drugiej połowie października 1941 r. zostałem zwolniony i wysłano nas aż do Uzbekistanu.

13 marca 1942 r. wstąpiłem w Huzarze [G’uzor], ZSRR, do armii polskiej.

Nadmieniam że za oddalenie się z kołchozu jednej Polki, ok. 35-letniej, która poszła po zakupy wyżywienia tzw. milicjonierzy tak [ją] zbili, że do trzech dni zmarła. Nazwiska nie pamiętam.