WIKTORIA GRABOWSKA

Dnia 7 września 1945 r. w Poznaniu Prokuratura Specjalnego Sądu Karnego w Poznaniu, w osobie prokuratora Jonsika, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Wiktoria Grabowska z d. Banaszkiewicz
Imiona rodziców Walenty, Antonina
Wiek 39 lat
Miejsce zamieszkania [Poznań], ul. Wyspiańskiego 21 m. 1
Zawód biuralistka
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana

W listopadzie 1944 r. zostałam wezwana do siedziby gestapo w Domu Żołnierza na skutek znalezienia u mnie podczas rewizji pół litra wódki. Przesłuchiwał mnie nieumundurowany gestapowiec nazwiskiem Gold. Po uprzedzeniu mnie, że za przestępstwo takie jak kupno wódki za wygórowaną cenę grozi kara długoletniego więzienia mnie jak i całej rodzinie, starał się namówić mnie do współpracy na rzecz gestapo. Gdy namowy nie pomagały – bo postanowiłam sobie, że za żadną cenę nie dam się wciągnąć do współpracy jako konfidentka – groził mi najsurowszymi karami, wyzywając przy tym po grubiańsku. Gdy nic nie pomogło, po całodniowym pobycie w pokoju Golda spisał ze mną protokół o przestępstwo posiadania wódki, przy czym na końcu protokołu zaznaczył […]. Zdanie to podkreślił czerwonym ołówkiem.

Następnego dnia przewieziono mnie do Żabikowa z wielu innymi [?]. Po przejściu przez kąpiel i odwszalnię, obrzucani przy tym stekiem ordynarnych słów, przy czym przez [nieczytelne] przechodziło dużo mężczyzn dozorców, przydzielono mnie do Feldkommando, do pracy na roli. Praca w zmarzniętej ziemi była ciężka, trzeba było ziemię rozbijać kilofem, w więziennych, cienkich drelichach. Byłam świadkiem bicia przy robocie: kolbą od karabinu, kijem, bykowcem itp. Pewnego więźnia – za to, że wziął dla siebie z pola dwie marchwie i jedną rzepę – gestapowiec zbił po głowie do tego stopnia, że twarz wyglądała jak bryła czarnego mięsa.

Widziałam taką scenę: w mojej celi przebywała pani K. [?] z córką. [Nieczytelne] jej [nieczytelne] przed oknem celi, tłukł w wielkim [nieczytelne] kamienie, co powodowało cierpienie moralne dla obu.

Niejaka Noraczykówna – za to, że wzięła od drugiej pocztówkę do wysłania – została do krwi zbita przez Waltera, po czym przez trzy dni z rzędu rano i wieczorem musiała chodzić do kapo, który ją bił regularnie bykowcem.

Wiedziałam [?], że w obozie znajdują się karne bunkry, [nieczytelne], zaopatrzony w drut z wysokim napięciem.

Dodaję jeszcze, że moja 18-letnia córka po moim aresztowaniu zgłaszała się kilkakrotnie do Golda, ofiarowała się, że odsiedzi karę w Żabikowie za mnie. Gold stale nagabywał ją, żeby zgodziła się na współpracę z gestapo, obiecując jej łatwy zarobek, że nie będzie potrzebowała pracować i że – przede wszystkim – zostanie zwolniona matka. Córka propozycję tę stanowczo odrzuciła.

Protokół zakończono.