KAZIMIERZ ZGROJA

1. Dane osobiste:

Strzelec Kazimierz Zgroja, ur. w 1923 r., uczeń, kawaler.

2. Data i okoliczności aresztowania:

Wywieziony do ZSRR wraz z rodziną: rodzice i dwie siostry. W nocy z 9 na 10 lutego 1940 r. przybyli funkcjonariusze NKWD do domu, przeprowadzili w mieszkaniu rewizję, przy czym domownikom kazali leżeć na podłodze twarzą [w dół], z rękoma wzdłuż. Zmuszano do przyznania się, gdzie jest ukryta broń i amunicja polskich partyzantów. Następnie kazano zabrać niektóre rzeczy i na piechotę pędzono nas do stacji, gdzie załadowano nas do towarowych wagonów piętnastotonowych, po 60 do 70 osób – razem kobiety, dzieci, mężczyźni. Zamknięto i nie wypuszczono do końca podróży, która trwała przeszło miesiąc, z wyjątkiem kilku razy po wodę. Jeść nam nie dawano, przez cały czas żyliśmy tym, co wzięliśmy przy zabieraniu. Wystarczyło to na kilka dni, po czym mieliśmy głodówkę, wynikiem czego była dość duża śmiertelność. Przy wyładowywaniu wyniesiono kilkanaście osób. Trupów po drodze wyrzucić nie dano.

3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:

Ostatnią stacją, na której nas wyładowano, był Kotłas. Stąd na sanie zabrano kobiety i dzieci, mężczyźni zaś [szli] pieszo. Marsz trwał dwa tygodnie przez lasy, w ogromnym śniegu, przy mrozie do 40 stopni. Przez drogę bardzo dużo dzieci zamarzło. Na miejscu wsadzono nas do baraków. Ten, w którym ja byłem – 6 na 12 m – mieściło się [w nim] 68 osób. Spaliśmy na podłodze i na pryczach, które były na dwa piętra do sufitu. Do pracy pędzono nas do lasu, norma tu była sześć metrów sześciennych wyrąbania drzewa, okorowania i złożenia na stos.

4. Opis obozu, więzienia:

Do wybuchu wojny pracowaliśmy osiem godzin, po wybuchu 12. Za wyrobienie jednej normy płacono od czterech do sześciu rubli. Ubranie mieliśmy to, w którym nas zabrano, co było wynikiem [powodem] dużej liczby wypadków odmrożeń różnych części ciała. Chleb i zupa były naszym wyłącznym pożywieniem w czasie naszego pobytu. Chleb był czarny, z nieczystościami i różnymi domieszkami. Zupa taka sama, z niezmielonego owsa i czystej wody. Zarabialiśmy po dwa–trzy ruble, a pożywienie, żeby nie być głodnym, wynosiło [kosztowało] siedem rubli. Mydło i produkty pierwszej potrzeby kupić można było tylko raz w miesiącu i to w minimalnej ilości. Sprzedaż chleba i zupy dozwolona była tylko dla osób pracujących. A dzieci i ci, co nie byli w stanie pracować, musieli żyć z tego, co dostał pracujący.

5. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Pomoc lekarska była taka, że mierzono temperaturę, dawano aspirynę, która była stosowana na wszystkie dolegliwości, lub bolące miejsce smarowano jodyną.

6. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Co miesiąc było zebranie, na którym była mowa o zwiększeniu wydajności pracy, o normach, stachanowcach, o zaletach produkcji, o tym, żebyśmy nie myśleli o powrocie, gdyż jesteśmy przywiezieni na stałe i naszą ojczyzną jest ZSRR. I wiele temu podobnych rzeczy.

7. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:

W miejscu, gdzie byłem wywieziony, byli Polacy, głównie osadnicy z rodzinami.

8. Życie w obozie, więzieniu:

Na dwa miesiące przed amnestią byłem zaaresztowany i zabrany do Archangielska na tzw. przymusowe prace za rzekome prowadzenie dezorganizacji prac wśród Polaków. Tu pracowałem w porcie przy wyładowywaniu statków. Za pracę wynagrodzenia żadnego nie otrzymywałem, poza wyżywieniem.

9. Kiedy została zwolniona i w jaki sposób dostała się do armii?:

Zwolniony zostałem 4 października 1941 r. Zwalniając, wypłacono mi 76 rubli, z czym pojechałem na południe Rosji do Kazachstanu i Uzbekistanu, dowiadując się o tym, iż tam tworzy się nasza armia. W drodze do wojska, w Kirowie, zorganizowana została grupa pod dowództwem kpt. Dudy, która dążyła do miejsca, gdzie nasza armia organizowała oddziały. Niebawem jednak, ku końcowi prawie podróży, musieliśmy się rozproszyć, ponieważ grupa licząca dwa tysiące ludzi nie mogła się zaopatrzyć na stacjach w żywność. Co najważniejsze, że właśnie tam było najtrudniej o prowiant.

Ja znalazłem się na jakiejś stacji o 40 km od miasta Frudze [Frunze], zajechałem tutaj, nie wiedząc o tym, że byłem już chory. Stąd z pomocą kolegów dostałem się na kołchoz „Trudowik”. Tutaj zachorowałem bardziej, przeleżałem przeszło dwa miesiące. Była to epidemia tyfusu plamistego. Tam właśnie, w kołchozie, z półtora tysiąca Polaków pozostało przy życiu 700. Po chorobie wstąpiłem do wojska 26 marca 1942 r. Muszę zaznaczyć, że pastwą epidemii duru i głodu padli moi rodzice, którzy nie żyją.