JAN ZADWORNY

Sierżant rezerwy Jan Zadworny; 1 Kompania Oddziałów Zapasowych Piechoty.

Urodziłem się 20 stycznia 1900 r. w miejscowości Komorniki, pow. wieluński. 25 sierpnia 1939 r. zostałem powołany do rezerwy Policji Państwowej Powiatowej Komendy Uzupełnień Wieluń. 18 września [1939 r.] dostałem się do niewoli sowieckiej w Równem. Po przesłuchaniu dużo z nas rozpuszczono do domów. Po wyjściu z miasta patroli sowieckich znowu mnie zatrzymano i załadowano w 18-tonowe wagony, po 80 osób w każdy. Przez trzy dni trzymano mnie na stacji bez chleba, w czwartym wydali jeden bochenek na dwunastu i wyjechałem do obozu w Szepietówce. Obiecali nam, że tu wydadzą dokumenty i zwolnią do domu. Dawali raz dziennie trochę zupy i kawałek chleba, do 5 października [1939 r.] trzymali na tym wikcie i z powrotem piechotą do Równego. Tu wsiadłem do pociągu towarowego do Podlisek k. Lwowa. Rozpoczęliśmy budowę szosy ze Lwowa do Szepietówki, utrzymanie otrzymywaliśmy według wyrobionej normy, a że norma była bardzo wysoka, nikt z nas nie był w stanie wyrobić i przez to głodowaliśmy cała czas. Oprócz konwoju przy pracy byli „dziesiętnicy” składający się z Sowietów i Ukraińców, którzy – będąc wrogo do nas usposobieni – tak obliczali naszą pracę, że więcej jak 400 g chleba mimo ciężkiej pracy nigdy nie otrzymał. Następnie przebywałem w następujących obozach: Żydatycze, Jaryczów, Żensna [Rzęsna] Ruska i na budowie lotniska w Skniłowie. Warunki pracy były jak w Podliskach. 23 czerwca 1941 r., po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej, pod liczną eskortą, która obchodziła się z nami bardzo źle (bili nas, zdarzały się nawet wypadki zastrzelenia słabego, który nie mógł nadążyć za oddziałem), wymaszerowaliśmy do Rosji sowieckiej. Podczas marszu otrzymywaliśmy dziennie 200 g chleba i jeden dekiel kaszy, pragnienie podczas marszu w upalne dni lipcowe było duże, mimo to konwój strzelał do tych, którzy chcieli się napić z rowu lub rzeki. Nie pozwolili nawet cywilom podać nam trochę wody. Tak maszerując po 40 km dziennie, w 21 dniu przyszliśmy do Złotonoszy, tu czekaliśmy trzy dni, śpiąc w błocie, na pociąg do Starobielska.

Do Starobielska przyjechaliśmy 19 lub 20 lipca [1941 r.]. Utrzymanie było tu bardzo marne, dopiero po zawarciu przymierza z Rosją i przyjeździe do Starobielska pana ppłk. Wiśniowskiego trochę się poprawiło. Pan podpułkownik oświadczył nam, że jesteśmy wolni, ale nadal jesteśmy żołnierzami i 26 sierpnia [1941 r.] wyjechałem do Tocka [Tockoje] z przydziałem do M I [?] 6 Dywizji Piechoty.

Miejsce postoju, 14 lutego 1943 r.