Andrzej Zachłaniuk, narodowości polskiej, wyznanie prawosławne.
Pewnego dnia w nocy ok. godz. 12.00, przyjechało do mnie trzech z NKWD i bez podania powodu aresztowali mnie, zabierając równocześnie podczas rewizji pięć tysięcy rubli. Skoro wyjechałem z owymi NKWD-zistami do Korca i przybyłem do tego miasta już jako aresztowany, widziałem tysiące ludzi, którzy również, jak i ja, byli aresztowani i przebywali w dużym domu przemienionym na więzienie.
Ok. godz. 2.00 w nocy przystąpiono do przesłuchania mnie, przy czym bito mnie kolbami rewolwerów, kopano i duszono za gardło.
Po trzydniowym pobycie w Korcu przewieziono mnie do Równego do więzienia i zamknięto w celi razem z naczelnikiem więzienia w Równem, który – jak mi jest wiadomo – otrzymał wyrok śmierci zamieniony na dziesięć lat więzienia. W tejże celi przebywali jeden sierżant z Równego, jeden kapitan i porucznik. Nazwisk ich nie pamiętam, wiadomym mi jednak jest, że sierżant ów jest w armii polskiej na Wschodzie, porucznika spotkałem w Rosji jako lekarza w Wojsku Polskim w Rosji, naczelnika więzienia spotkałem w Persji, o kapitanie przebywającym ze mną nie mam żadnych wiadomości.
Następnie zawieziono mnie ponownie do Korca, gdzie zasądzono mnie na trzy lata robót na Północy, po czym po wyroku wróciłem do Równego i oczekiwałem na wysłanie.
W momencie aresztowania rodzina moja pozostała na miejscu i gdzie obecnie przebywa, nie jest mi wiadome.
Pamiętam dokładnie, że niemal wszystkich przesłuchiwanych bito w nieludzki sposób, sam widziałem nieraz współtowarzyszy niedoli niemal czarnych i z ogromną ilością sińców, powracających z przesłuchania, które z natury rzeczy odbywało się w nocy. Zmaltretowane twarze tych ludzi pamiętam po dziś dzień jako widomy znak prześladowania Polaków w więzieniach.
[Brak] już w obozie pracy, stwierdzić muszę z całą stanowczością, że wartownicy bojce i NKWD znęcali się nad więźniami, bito ich, kopano, a do niektórych, którzy nie mogąc znieść tych warunków uciekali, strzelano. Wypadków takich widziałem na własne oczy ok. dziesięciu, przy czym dodać należy, że tych, których nie trafiono strzałami przy ucieczce, rozrywały psy specjalnie tresowane w tym celu.
W obozie pracy Kujbyszew, w którym przez cały czas przebywałem, bolszewicy stosowali przymus pracy, przy czym w razie niewyrobienia tak zwanej normy, zamykali do lochów podziemnych – loch ten był wielkości mniej więcej małego namiotu angielskiego, a przebywało w nim przeciętnie ok. 30 osób ukaranych, w opłakanych warunkach higienicznych, bez jedzenia, w obecności całej masy wszy.
Jako przykład stosowanej normy pracy podaję: kopanie ziemi przy kanałach – 13 m3 dziennie, a przy budowie kolei na brygadę składającą się z dziesięciu ludzi przypadało wybudowanie 400 m linii kolejowej.
Często zdarzało się, że ludzie słaniali się, będąc chorzy, nie mogli iść do pracy, wypędzano ich jednak, a gdy opierali się, natychmiast ich zamykano do lochów.
Nastawienie bolszewików do łagierników w obozie, w którym przebywałem, było wrogie, niezależnie od fizycznych męczarni, przy fatalnych warunkach mieszkaniowych, naigrawali się oni z nas, szydzili, przezywali ordynarnymi słowami.
Byłem handlarzem bydła, miałem doskonałą pamięć przed momentem aresztowania mnie, [dzis]iaj stwierdzić muszę, że przeżycia w ciągu stosunkowo niewielu lat w Rosji spowodowały u mnie zanik pamięci, a to z powodu bicia mnie nie tylko po całym ciele, ale i po głowie.
W postępowaniu całym w czasie pobytu w łagrze w stosunku do nas, Polaków, wyraźnie widoczna była chęć zgnębienia wszystkiego co polskie, nie cofająca się przed represjami fizycznymi, zdążającymi do eksterminacji narodu.
Wszystkie moje zeznania są prawdziwe, sam te rzeczy przeżyłem i długo je będę pamiętał.
15 marca 1943 r.