BOGDAN DUDA

Warszawa, 4 stycznia 1946 r. Sędzia śledczy Halina Wereńko, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadek został uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi. Sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Bogdan Duda
Wiek 50 lat
Imiona rodziców Stanisław i Marianna
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Ludwiki 8 m. 29
Zajęcie portier w Szpitalu Wolskim
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

W czasie powstania warszawskiego pracowałem jako portier w Szpitalu Wolskim przy ul. Płockiej 26, a mieszkałem przy Wolskiej 11. W dniu 4 sierpnia 1944 roku miałem służbę nocną w szpitalu, a 5 sierpnia o 6.00 rano udałem się do domu. Tegoż dnia o 22.00 przybyli do domu, w którym mieszkałem, Ukraińcy i rozkazali wszystkim mieszkańcom wyjść z domu. Wyszedłem razem z innymi i zobaczyłem na podwórzu czterech Ukraińców koło bramy, a na ulicy było ich dużo. Wszyscy byli uzbrojeni w karabiny ręczne i granaty. Po wyjściu z domu skierowali Ukraińcy mnie i wszystkich mężczyzn na podwórze przy ul. Krochmalnej 30. Kobiety skierowali do ulicy Karolkowej, dalej do Wolskiej, jak później dowiedziałem się, do kościoła św. Wojciecha.

W bramie domu wszyscy byli poddawani szczegółowej rewizji, przy czym zabierali Niemcy od nas portfele, zegarki, pieniądze i biżuterię. Koło bramy widziałem leżące trupy dozorcy Jana Siekuty i drugiego mężczyzny, którego nazwiska nie znam. Jak inni mi opowiadali potem, w chwili wejścia Ukraińców do domu w bramie zamordowano więcej osób. Mnie Ukrainiec zapytał o zegarek, gdy powiedziałem, że nie mam, zostałem uderzony w twarz, silnie, aż się przewróciłem.

Z podwórza przy ul. Krochmalnej 88 zostaliśmy zaprowadzeni do następnego domu przy ul. Krochmalnej 90, na podwórko. Znajdowało się tam około 20 trupów, na środku podwórka koło parkanu ogradzającego ołtarzyk Matki Boskiej. Nikogo wśród tych trupów nie rozpoznałem. Nas było około 14. Byli to Rutkowski, Zawadzki, Żmudzki, Zawistowski, teść Rutkowskiego, imion nie znam, wszyscy zamieszkiwali w domu przy Wolskiej 11. Ustawili nas koło trupów, obok parkanu, rzędem, twarzą do bramy. Naprzeciw nas stało czterech żołnierzy zdaje się niemieckich pod dowództwem podoficera Ukraińca. Nazwiska żadnego z nich nie znam. Podoficer, Ukrainiec jak sądzę z wymowy, podał po niemiecku komendę i żołnierze niechętnie dali salwę z karabinów. Z chwilą salwy upadłem, pomimo iż nie trafiła mnie żadna kula. Leżałem na boku, oparty byłem o dwa sąsiednie trupy i obryzgany mózgiem i krwią jednego z nich.

Po salwie podoficer zaczął chodzić koło zamordowanych, słyszałem, jak strzelał z karabinu, by dobijać rannych, przy tym mówił po ukraińsku i niemiecku obelżywe słowa. Stał koło moich nóg i strzelał do mego sąsiada, obok którego leżałem. Widocznie uważał, że i we mnie trafia. Ponadto było ciemno, jedynie płonący dom dawał trochę światła, nie zauważył więc ów podoficer, że żyję. Po 10 – 15 minutach uciszyło się, uciekłem wtedy do piwnicy pod oficynę i tam spotkałem ocalałych z tej samej egzekucji moich sąsiadów z domu przy ul. Wolskiej 11, a mianowicie Jan Wiśniewski (obecnie zam. w Gdańsku, ściślej we Wrzeszczu przy ul. Lelewela 33), Jan Konarski (obecnie zam. w Warszawie przy ul. 3 Maja 2) i jego brat Wacław Konarski (zamieszkały tamże). Razem z tymi ludźmi i jeszcze innymi, którzy się do nas dołączyli, ukrywałem się po piwnicach do 20 września 1944. W tym dniu Niemcy, żandarmi polowi, złapali nas i odstawili do kościoła św. Wojciecha, skąd dr. Kowalski ze Szpitala Wolskiego wydostał mnie jako pracownika szpitala, z którym odtąd nie rozłączałem się.

W czasie, gdy przebywałem jeszcze w piwnicy przy ul. Krochmalnej 90, w tydzień po egzekucji, widziałem przez okno w piwnicy, iż przybyli jacyś żołnierze niemieccy i Polacy jako robotnicy ułożyli na stos trupy, dołożyli drzewa i drzwi, części parkanu i podpalili. Zwłoki paliły się marnie przez kilka dni.

Po powrocie do Warszawy udałem się na to podwórze i stwierdziłem, że resztki po zwłokach i popiół zostały zebrane i zakopane na tymże podwórku.

Na tym miejscu nieraz kładą wianki rodziny pomordowanych. Przed domem znajduje się tablica z uczczeniem pamięci narodowej.

Odczytano.