IRENA LIPIŃSKA

Warszawa, 27 października 1949 r. Mgr Irena Skonieczna, działając jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchała niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Irena Lipińska z d. Wilbik
Data i miejsce urodzenia 6 lipca 1911 r. w Otwocku, pow. Warszawa
Imiona rodziców Maria z d. Wolska i Aleksander
Zawód ojca handlowiec
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie średnie
Zawód urzędniczka
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Czerwonego Krzyża 9 m. 2
Karalność niekarana

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Czerwonego Krzyża 9. Dnia 3 sierpnia 1944 roku wieczorem, około godz. 7.00 – 8.00, weszli na naszą ulicę Niemcy. Powstańcy, którzy zajmowali nasz dom, wycofali się poprzedniego wieczoru. Niemcy kazali wszystkim mieszkańcom ul. Czerwonego Krzyża, domów do numeru 9, opuszczać mieszkania. Tak samo została wyrzucona ludność domów przy al. 3 Maja, stojących w pobliżu wiaduktu.

Niemcy poprowadzili nas w liczbie około tysiąca osób nasypem do Muzeum [Narodowego]. Tutaj trzymali nas (Wehrmacht) przez cztery dni, nie mając nawet czym nas żywić. Po czterech dniach wypuszczono kobiety, dzieci i starców. Mężczyzn zatrzymano. Jeszcze w czasie mego pobytu widziałam, jak Niemiec – SS-man w żółtej koszuli – wyciągał młodych mężczyzn. Jak później się dowiedziałam, byli oni brani do osłony czołgów niemieckich. Gdy ludność wypuszczona wracała do swych domów, Niemcy mimo zapowiedzi, że strzelać do nas nie będą, strzelali. Z domu róg Solca i Czerwonego Krzyża Niemiec puścił salwę z karabinu maszynowego. Wiele osób postrzelił w nogi, jedna młoda dziewczyna umarła nawet z upływu krwi.

Do 5 września dom nasz był zajęty przez powstańców. Dnia tego wycofali się gdzieś do Śródmieścia. Ja wraz z moim mężem przeszłam Śródmieściem na Mokotów, a stąd na Solec, do przyczółka berlingowców. Chciałam się bowiem przedostać na drugą stronę Wisły, do mych dzieci. 25 września 1944 roku mąż mój przepłynął Wisłę, ja jednak nie mogłam. Następnego dnia rano zajęli ten teren Niemcy. Część berlingowców przepłynęła także na drugi brzeg Wisły, zostało tylko paru rannych pod opieką niewielkiej liczby zdrowych. Przebywaliśmy wszyscy w spalonej piwnicy. Niemcy kazali nam wychodzić. Poprowadzili nas w głąb, między ul. Czerniakowską i Solcem.

Tam byłam świadkiem paru strasznych egzekucji. Niemcy powiesili dwie kobiety, które były ubrane w panterki, jednego berlingowca i księdza z kościółka na Solcu. Poza tym rozstrzelali jeszcze jednego mężczyznę. Resztę ludności poprowadzili na al. Szucha.

Stąd dostaliśmy się pod eskortą Ukraińców na Dworzec Zachodni, skąd pociągiem wyjechałam do Pruszkowa.

Na tym protokół zakończono i odczytano.