ZYGMUNT SKONIECZNY

Warszawa, 3 maja 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Zygmunt Arkadiusz Skonieczny
Data i miejsce urodzenia 13 stycznia 1899 r. w Aleksandrowie Kuj.
Imiona rodziców Wojciech i Anna z d. Felkowska
Zawód ojca kolejarz
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie średnie
Zawód konduktor MZK
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Odolańska 11 m. 10
Karalność nie

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w czasie służby w mieście, jednak 2 sierpnia 1944 o 5.00 rano zdołałem przedostać się do swego domu przy ul. Belwederskiej 10 (róg Belwederskiej i Chełmskiej). Przez pierwsze dni powstania rejon mego domu był ziemią niczyją – powstańcy zajmowali linię ul. Chełmskiej i ul. Dolną, Niemcy zaś stali przy Łazienkach do ul. Podchorążych.

3 sierpnia powstańcy zajęli zakłady tzw. Brunerke, na rogu Nabielaka i Tatrzańskiej i z tym momentem dom mój znalazł się na terenie opanowanym przez powstańców.

W domu przy Belwederskiej 10 przebywałem do 14 września. Wiem z tego okresu, gdyż obserwowałem to, że oddziały SA-manów (poznałem ich po kolorze mundurów i opaskach ze swastyką) złożone z warszawskich volksdeutchów pod osłoną czołgów podpalały domy na kolonii Sielce. Mój dom został podpalony przez te oddziały 20 sierpnia. O ile wiem, SA-mani ci żadnych większych egzekucji w czasie swej akcji na ludności Sielc nie przeprowadzili.

Z 14 na 15 września 1944 razem z oddziałem powstańczym wycofałem się ze swego domu Belwederska 10 na Górny Mokotów, zatrzymując się w Miejskim Ośrodku Zdrowia przy ul. Puławskiej 91 (róg ul. Dolnej). Od 15 do 28 września przebywałem w dużym schronie, mieszczącym się na terenie ośrodka, na samym rogu ulic Puławskiej i Dolnej. Na wprost schronu mieścił się murowany parterowy budynek ośrodka, w którym w czasie powstania leżeli ciężko ranni i chorzy. Przez cały czas mego pobytu tam pomagałem rannym i chorym, przynosząc im wodę i spełniając podobne usługi, stąd też wiem, że w momencie kapitulacji Mokotowa w dwóch salach tego szpitala, jak i w korytarzach, leżało trzydziestu do czterdziestu ciężko rannych i chorych.

Teren ośrodka został zajęty przez oddziały niemieckie – rozróżniłem wśród nich SS-manów i tzw. własowców – 27 września 1944 około godz. 14.00. Widziałem, że żołnierze niemieccy z miejsca usunęli personel lekarsko-sanitarny, natomiast rannych i chorych w samym szpitalu, jak też rannych i ludność cywilną w schronie (było nas w schronie razem z rannymi około czterdziestu osób) pozostawili na razie w spokoju. Około godziny 20.00 dnia 27 września zauważyłem ze schronu, oddalonego od szpitala o około 25 metrów, że SS-mani i tzw. własowcy przy pomocy jakichś materiałów palnych podpalili szpital ośrodka, razem z przebywającymi tam chorymi i rannymi. Cały teren był otoczony przez żołnierzy niemieckich. Ponieważ wyjścia ze schronu były przez nich obstawione, nikt ze schronu nie mógł wyjść na pomoc palącym się w szpitalu. Przebywając w schronie, słyszałem odgłosy ognia, jęki palących się żywcem i strzały. Widziałem, jak do próbujących wypełznąć z płonącego szpitala rannych czy chorych żołnierze niemieccy strzelali, dobijając szukających wyjścia z płomieni.

Wydaje mi się, że nikt z rannych czy chorych o własnych siłach z podpalonego szpitala nie zdołał się uratować. Pożar trwał do rana 28 września, żadnych oznak życia w wygasających zgliszczach wtedy już nie było. W nocy z 27 na 28 września SS-mani i „własowcy” odeszli.

Na ich miejsce przyszli żołnierze Wehrmachtu. 28 września 1944 o godz. 5.00 rano wehrmachtowcy zdolnych do pieszej drogi puścili ze schronu, rozkazując im udać się w stronę terenów Wyścigów.

Mnie udało się wydostać wolno z rannymi córkami do Imielinka.

Jak słyszałem później, rannych pozostałych w schronie po moim z niego odejściu zabrały specjalne podwody.

Na tym protokół zakończono i odczytano.