TEOFIL KUCHARSKI

Poznań, 3 kwietnia 1946 r.

Do
Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce
Oddział Warszawa-Miasto
Leszno 53, pokój 643
Gmach Sądów Grodzkich

Przesyłam najważniejsze dane o zbrodniczym zachowaniu się Niemców w stosunku do Szpitala Ujazdowskiego w Warszawie (przed wojną Szpital Szkoły Centrum Wyszkolenia Sanitarnego) z czasów wojny 1939 – 1945.

W czasie od 14 do 26 września 1939 byłem komendantem Ośrodka Szpitalnego Ujazdowskiego, od 27 września 1939 do 31 marca 1940 komendantem Szpitala Ujazdowskiego, od 2 sierpnia do listopada 1944 dyrektorem, względnie komendantem Szpitala Ujazdowskiego.

Prof. dr Teofil Kucharski
pułkownik, lekarz
Poznań, Szpital Okręgowy nr 5
Grunwaldzka 16/18

1. Zachowanie się Niemców w stosunku do Szpitala Ujazdowskiego w roku 1939 i w początku 1940

We wrześniu 1939 Szpital Ujazdowski, mimo że na dachach wisiały chorągwie Czerwonego Krzyża i wymalowane były ogromne czerwone krzyże, a Niemcy mieli dokładne mapy Warszawy, które sam potem widziałem, był przedmiotem licznych ataków artylerii i lotnictwa.

Szczególnie ciężkie straty materialne poniósł szpital w dniu masowego ataku lotniczego na Warszawę 25 września i w dniu masowego ataku artyleryjskiego 26 września 1939 roku.

Nie ma mowy o przypadkowym atakowaniu szpitala. Szpital był położony w obszernym ogrodzie, a to ograniczało do minimum ewentualność niecelnych, zabłąkanych pocisków. Odnosi się to zwłaszcza do lotnictwa niemieckiego, które bezkarnie latało nisko nad miastem i miało idealne warunki dla celnego atakowania. Straty od lotnictwa były najcięższe, wyraźnie widać było, że celem ostrzału lotniczego był główny, dwupiętrowy gmach dla chorych, środkowy budynek IV. Na szczęście szkody w tym budynku i innych ograniczały się do wybicia szyb i podziurawienia dachu. Tuż koło budynku 25 września 1939 padły na jezdnię trzy półtonowe bomby, niszcząc główny kanał kloaczny zbierający wodę i nieczystości z budynku VI i pobliskich pawilonów. Inna bomba spadła na kotłownię kuchni, uszkadzając dopływ gorącej wody służącej do gotowania potraw. Inna bomba zniszczyła pobliski magazyn. Pociskami artyleryjskimi została zniszczona połowa budynku izby przyjęć, mury i dach zamku książąt mazowieckich. Na szczęście ofiar w ludziach nie było.

Po wkroczeniu Niemców do Warszawy do Szpitala Ujazdowskiego, jak i do innych szpitali, został przydzielony tzw. Betreungsoffizier. Mimo starań przez cały październik nie otrzymaliśmy od Niemców wyżywienia, wbrew wyraźnemu brzmieniu konwencji genewskiej. W początku listopada szpital otrzymał [przydział] po 1200 kalorii na osobę. Rezultatem niedożywienia był wysoki procent śmiertelności wśród rannych. Dopiero z końcem listopada 1939 ranni otrzymali należną rację żywnościową równą racji niemieckiej.

6 lutego 1940 zajechały niespodziewanie do Szpitala Ujazdowskiego auta sanitarne dla ewakuacji rannych oficerów. Ewakuację prowadził major prof. Richter (padł potem na froncie) w sposób barbarzyński. Nie pytano o zdanie lekarzy polskich, niektórzy ranni oficerowie nie mieli ubrań, bo były u krawca, niektórzy nie nadawali się do transportu z powodu złego stanu zdrowia, nie pozwolono zaopatrzyć ich w żywność na drogę, przeklinano i wymyślano rannym, układano i przenoszono ich na noszach w sposób brutalny.

2. Zachowanie się Niemców w stosunku do Szpitala Ujazdowskiego w czasie i po powstaniu warszawskim

Z chwilą niepowodzenia ataku powstańców na gmach gestapo przy al. Szucha Szpital Ujazdowski znalazł się na terenie zajętym przez Niemców i był kontrolowany przez baon policji pod komendą kpt. Majera (czy Mayera) mieszczącej się w budynku sejmowym przy ul. Wiejskiej. Rozpoczęło się szykanowanie szpitala, stałe, codzienne, perfidne, o czym jednak nie piszę, bo blednie ono wobec dalszych, barbarzyńskich wystąpień Niemców w stosunku do szpitala.

5 sierpnia Niemcy spalili budynek administracyjny szpitala położony koło ul. Górnośląskiej. Na moją interwencję u komendanta policji kpt. Majera, by nie palili szpitala, obrzucił mnie stekiem wyzwisk i oświadczył: – Wir haben von Berlin den Befehl bekom men ganz Warschau abzubrennen, po czym kazał mi się wynosić. Tegoż dnia, o godz. 10.00 wieczorem otrzymałem rozkaz ewakuacji szpitala bis morgen fruh. Na naszym terenie mieścił się – poza Szpitalem Ujazdowskim – Szpital św. Ducha, Zakład Przeszkolenia Inwalidów, personel mieszkający na terenie szpitalnym, osoby, które 1 sierpnia 1944 odwiedziły chorych i z powodu wybuchu powstania nie mogły opuścić szpitala, 350 kobiet ewakuowanych przez Niemców ze spalonych domów przy ul. Wiejskiej. Razem 1831 osób, w tym 369 chorych, a w tej liczbie 152 osoby zdolne do transportu tylko na noszach. 6 sierpnia 1944 koło godz. 10.00 ruszył pochód kierowany w dół ul. Górnośląskiej do budynku Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego. Na końcu pochodu jechało pięć wozów z najniezbędniejszym materiałem sanitarnym, żywnością i bielizną obu szpitali. Ledwo zaczęliśmy wnosić chorych do budynku, przybyli na miejsce Niemcy, ta sama policja z kpt. Majerem, kazali nam się wynosić i zaczęli palić budynek. Niemcy skonfiskowali nam wozy, twierdząc, że jest tam amunicja i broń. Skierowano nas na ul. Czerniakowską. Szpitale umieściły się w zakładzie s.s. Maryi przy ul. Chełmskiej. W następnych dniach Szpital św. Ducha udał się do Powsina. Szpital Ujazdowski został na miejscu, zorganizował się przy pomocy ludności i zaczął przyjmować rannych tak cywilnych, jak powstańców. Po ewakuacji Szpitala Ujazdowskiego z ul. Górnośląskiej Niemcy podpalili i częściowo spalili część budynków Szpitala Ujazdowskiego.

Niemcy doskonale byli poinformowani o siedzibie szpitali przy ul. Chełmskiej. Odesłałem im rannych Niemców, dla innych [swoich] rannych przysłali żołnierzy krwiodawców. Z całą świadomością wykonali nalot na szpital 30 sierpnia 1944, o godz. 18.30 zrzucili bomby burzące i zapalające, a po zburzeniu szpitala i domu zamieszkałego przez personel pozostałych przy życiu ostrzelali z broni pokładowej. Pozostawili nietknięte skrzydło budynku zajęte przez siostry Maryi i podopieczne dzieci. Skrzydło szpitalne i budynek personelu uległy prawie całkowicie zniszczeniu. Pod gruzami znalazło śmierć 180 osób spośród rannych i personelu. Rannych ewakuowano na Sadybę i Górny Mokotów. Część rannych została z personelem w reszcie budynku, przeżyła w następne dni dalsze trzy naloty, które spowodowały stratę dalszych 60 osób. Razem zginęło od nalotów na szpital 240 osób.

Po powstaniu oddział Szpitala Ujazdowskiego z Sadyby i oddział z Mokotowa Górnego połączyły się w Milanówku. W połowie listopada szpital został ewakuowany przez Niemców pociągiem sanitarnym do Krakowa. Przez trzy dni podróży, zresztą wygodnej, ani chorzy, ani personel nie dostali od Niemców kierujących pociągiem ani jedzenia, ani picia.

Prof. dr Teofil Kucharski
pułkownik lekarz